Mam poczucie winy, ze nie pisalam ostatnio. Nie moglam sie do niczego zmusic, kontaktu z ludzmi, nawet nie dzwonilam do mamy.
Zreszta, w czasie osttaniej rozmowy zapytala kiedy w koncu odstawie srodki antydepresyjne, bo jak to tak, corka narkomanka. Przez te wszystkiei lata, w dobie internetu, choc wiem ze mnie kocha, ale nawet nie poszukala informacji czym jest depresja, ze moze byc spowodowana dana sytuacja lub byc kliniczna, poniewaz mozg nie produkuje odpowiednich substancji chemicznych. Zranilo mnie to bardzo, ze uwaza mnie za uzalezniona od lekow, jakbym brala je zeby miec odlot, a nie zeby jako tako funkcjonowac przy duzym obciazeniu psychicznym.
Chcialam z nia porozmawiac, ale...za bardzo mnie zranila swoim osadem. Przypomnialo mi sie, kiedy zdalam egzamin na weterynarie, ale nie dostalam sie bo mialam za malo punktow, a jej reakcja zamiast wspolczucia (bylam zalamana, bo laczylam przyszle zycie z weterynaria), ona wyrzekala, ze corka nie dostala sie na studia i co teraz sasiedzi i znajomi powiedza...
Tu bylo podobnie. Opinia rodziny i znajomych-ze corka bierze leki psychotropowe jest wazniejsza niz to, ze to sa leki, jak insulina dla cukrzyka.
Dalej mam problemy z jedzeniem. Od tamtego dnia do teraz schudlam szesc kilo i waga dalej idzie w dol. Nie czuje laknienia. Nie chce mi sie jesc, jest mi wszystko jedno czy jadlam danego dnia czy nie.
Staram sie jednak dobrze odzywiac corke. Wczoraj ugotowalam jej ukochany rosol, do szkoly dostaje m.in. jablka i winogrona, gotuje i smaze dla niej. Ale zapach jedzenia odrzuca mnie.
Corka jest dumna z siebie, pomoglam jej znalezc kostium na wystep w szkole, ktory bedzie w nastepny poniedzialek. Obiecalam ze pojde i nagram jej wystep. Nadal woze ja na zajecia pozaszkolne-do choru koscielnego dla dzieci i odbieram po chorze szkolnym. Staram sie zapelnic jej czas, zeby nie spedzala wieczorow przy TV i komorce. Wie, ze jest kochana i powiedzialam jej kilkukrotnie, ze jesli bede musiala wybrac miedzy nia i jej tata, wybiore ja, chocby to oznaczalo problemy. Nie pozwole jej zabrac.
Na innym watku zostalam nazwana materialistka. Nie czuje sie jak materialistka, ale wiem, ze dopoki nie znajde pracy, jestem uzalezniona od meza i jego zarobkow. Wiem, ze musze zaczac szukac pracy i sie boje. Dostalam tyle odmownych odpowiedzi, ze boje sie dostac nastepna odmowe, ze w koncu to mnie zalamie. Bo czuje sie nic nie warta i te odmowy to potwierdzaja.
Boje sie, ze ktoregos dnia po prostu pojde i odbiore sobie zycie. Probuje zasnac i w myslach wyprobowuje rozne sposoby samobojstwa. Rozmawialam z terapeutka dzis na ten temat, byla bardzo zaniepokojona, pytala czy mam plan. Powiedzialam ze nie, ale ciagle o tym mysle. Chciala, zebym zadzwonila do niej, jesli znowu bede miec takie mysli. Tylko ze to oznaczaloby praktycznie kontakt co pare godzin. Mam myslec o corce i jak na nia wplynie. W tym sek, ze nie uwazam sie za dobra matke i zastanawiam sie, czy nie zasluguje na lepsza, w rodzinie zastepczej.
Od tych mysli uciekam w remonty i przemeblowania. Pomaga mi to skupic sie na czyms innym. Teraz bedzie ciezko, bo mam pieniadze tylko na skromne przezycie do soboty, nastepnej wyplaty i nie moge kupic zadnych materialow.
Postanowilam znowu zaczac jezdzic. Dwa dni temu kupilam jako spozniony prezent urodzinowy dla siebie, uzde bezwedzidlowa. Zalozylam Babe, ktora od dwoch miesiecy chodzila sobie luzem z Shy i nie pracowala, zrobila mi rodeo ze skokami z czterech nog. A ja , choc to dziwne, miala frajde, poczulam ze zyje. Jedna reka trzymala wodze, druga mialam w powietrzu, obejmowalam ja mocno nogami. Nie dalam sie zrzucic. Potem byla lekcja, po ktorej byla spocona. Jesli jest na mnie skupiona, nie musze uzywac wodzy w ogole, kieruje ja nogami. Uzylam wodzy tylko kilka razy, kiedy nie chciala zatrzymac sie na komende. Potem pozwolilam jej na galopy, w ktorych sama robila zwroty, kolka nawet bardz ciasne i osemki. Dalam sie wyzyc tak, ze pot z niej plynal, zresztza teraz juz porosnieta jest grubym futrem na zime, w przeciwienstwie do Shy.
Tak wygladala wkurzona po jezdzie-jak to, bez wedzidla a nadal pod kontrola?
Ten sznur na nosie jest gruby i sztywny, ale nie otarl jej, sprawdzalam caly pysk. Kiedy nie ciagne za wodze, jest oddalony od nosa. To biale na pysku to piana i slina.
A tu dziwczyny spia na sloneczku kolo domu. Nawet szczekanie psow im nie przeszkadzalo.
A to moj tort urodzinowy od Missy. Zrobila mi naprawde mila niespodzianke! Potem Aerwynn zostala u niej, z gromada psow i kotow, a ja moglam sobie pojezdzic dla odprezenia po sklepach, oczywiscie budowlanych. Szukalam kafelkow do zrobienia prysznica, bo nie chce uzywac naturalnego kamienia, zbyt trudno utrzymac go w czystosci bez zaciekow.
W koncu znalazlam kafelki porcelanowe z wzorem jak marmur, ktory polozylam na scianie, ale za mniej niz polowe ceny i mysle, ze to wlasnie to! Porcelanowe przetre szmatka i beda czyste, nie musze sie martwic o osad z twardej wody. Moze kupie kilka opakowan po wyplacie.
Skonczylam sypialnie. Sciany sa wyrownane, pomalowane, zrobilam listwy sufitowe, podlogowe i wokol drzwi do lazienki, na pomalowanie tylko czekaja drzwi i framuga, oraz zamontowanie zamka do tych drzwi i uchwytow. Podloge mylam na kolanach siedem razy, po tym jak zeskrobalam znienawidzony, szary od kurzu popkorn na suficie. Bylo tego z dziesiec kilo. Teraz sufit jest gladziutki i snieznobialy, wszystko wyglada o wiele lepiej. Jestem w trakcie robienia ramy wokol okna, ale zabraklo mi listwy. Przenioslam lozko i meble tak jak maz wolal. Zaspoinowalam podloge w lazience, w nocy wczoraj przenioslam wyoka do sufitu szafke na zapasowe reczniki itp. Lazienka zaczyna nabierac wygladu.
Teoretycznie 25go maz moze sie wprowadzic z powrotem. Boje sie. Osttanio lamal regularnie zakaz zblizania sie, przyjezdzal podpity. Jednego dnia moze obejmowac mnie rekami slochac mi w kark, jak bardzo teskni za mna i kocha mnie, drugiego z byle powodu juz widze ze miesnie na szczece mu chodza i kurcze sie w sobie, co znowu spowoduje wybuch.
I znowu mysle o samobojswie, i w koncu spokoju....