Forum Ogrodnicze Oaza

Wytłumaczenie jest bardzo proste. Jako kwas dwuwęglowy jest kwasem dość lotnym, dlatego ma wyczuwalny mocny zapach, dla
osób wrażliwych nawet drażniący. Jeszcze bardziej lotny od octowego jest kwas mrówkowy. Pewnie każdy jako dziecko wrzucał chusteczkę na mrowisko a potem próbował wąchać duszące opary.
Kwas cytrynowy, askorbinowy czy mlekowy w potrawach nie zastąpią całkowicie kwasu octowego bo nie maja tej nutki zapachowej, która w wielu potrawach robi robotę. Podobnie jest z pieprzem. Dodaje ostrości ale też i aromatu. Można w jakimś stopniu zastąpić go ostrą papryką ale to nie będzie to samo.

whitedame wrote: Jeszcze parę woreczków z fasolka w zamrażarce mam
Lubię jednak mieć takie przetwory, które ze słoika wywalam na patelnię lub do garnka i obiad prawie gotowy

Janinko, ja pakuję fasolkę do słoików, zalewam woda z solą, odrobiną kwasku lub cytryny (kto co woli), tylko dla zmiany ph i pasteryzuję , ale trzy razy (tyndalizacja). Fajna baza do wszystkiego i nie zajmuje miejsca w zamrażarce.
Robiłam też tak brokuły.

Problemu z miejscem w zamrażarkach na szczęście nie mam Ja chcę mieć w słoiku prawie gotowy obiad W nadchodzącym sezonie spróbuję dodać do tej potrawy którą opisywałam i która mnie zawiodła, fasolki blanszowanej w wodzie z octem, tak jak jest w przepisie, którego link podała Ania. Może będzie lepiej

No ale żeby mieć co do tych słoików i zamrażarek wsadzić, trzeba to sobie wyhodować
Na razie jest tego niedużo, ale warzywnik zaczyna się wypełniać.


Od jesieni rośnie czosnek i cebula. Pod tunelem kapusty, kalarepy i Kozulowa sałata. W przenośnym inspekcie jest sałata, a pod agrowlókniną jest wysiana marchewka, pietruszka i skorzonera.
Pod tunelem w trawie są kapusty.


Bób i groszek też już rosną pod chmurką.
Mam nadzieję, że to będzie udany rok, czego sobie i Wam życzę

Dzisiaj o moim pomyśle, żeby nie robić rolad na obiad, a żeby rolada była Wnuki zawsze pytają czy będą rolady, to mogłam z czystym sumieniem powiedzieć, że tak
Zmieliłam mięso i rozłożyłam na natłuszczonej folii.


Na mięsie rozłożyłam farsz. Tutaj akurat przesmażone bakłażany z cebulką i ogórkiem kiszonym.


Folia pomogła zwinąć ładną roladkę


Zazwyczaj piekę w rękawie, ale dzisiaj użyłam foremki.


Piekłam w 130*, termoobieg. Wbiłam do rolady sondę, więc piekarnik wyłączył się jak w środku rolady było 80*


Wyszło dobrze


Zostało jeszcze trochę, bo wszystkim bardzo smakowało


Wnuki zachwycone, bo jadły największą roladę na świecie
Co do przypraw, to co kto lubi. Ja oczywiście kolendra, kumin, kozieradka, papryka i czosnek. O soli też trzeba pamiętać

Wygląda smakowicie.

Ja się najbardziej cieszę, że nie musiałam tych 14 rolad które zawsze robię, tłuc tłuczkiem Wnuki na szczęście stwierdziły, że to też rolada Jednak jak chcę, żeby znały te świąteczne smaki co ja, to będę musiała czasem zrobić tradycyjne rolady z kluskami i modrą kapustą

Często robię tradycyjne, wołowe rolady z mielonego.
Gorsze kawałki np. gulaszowe mielę, rozpłaszczam płaty, nadziewam boczkiem cebulą i ogórkiem kiszonym, smaruję musztardą i zamykam w mielonym.
Są przepyszne.
Zrazowa górna czy np rostbef b.k. są teraz tak drogie, że trzeba szukać alternatyw.

Czasem robię z "gorszej" wołowiny taki gulasz, którego składnikami są te same dodatki, co do rolady. Wygląd inny, ale smak ten sam.
To samo robię z rolmopsami. Zamiast zawijańców, robię koreczki ze składników jak do rolmopsa. Smak zostaje, a roboty mniej. Trzeba sobie na starość życie ułatwiać

JaNina wrote:
Jestem jak najbardziej za!

Niestety, znowu zostało mi jedzenie poświąteczne, głównie bardzo dobrej jakości peklowana i upieczona szynka w kawałku.
Jakoś mi słabiutko idzie jedzenie (jestem sama z sukami do soboty), nie miałabyś pomysłu na za zagospodarowanie? Mogę zamrozić, ale to marne rozwiązanie.

Grzech jedzenie marnować, a już skoro zwierzę straciło życie - grzech straszny dopuścić do zepsucia mięsa.

Aniu, ja bym pewnie zamroziła . Można też dać do słoików zalać bulionem lub wywarem z warzyw z dodatkiem żelatyny. Pasteryzować w piekarniku w 80* dwukrotnie. Będzie szynka w galarecie

Szynka w galarecie brzmi dobrze, tylko jak to potem z tego słoika wyciągać?

Pewno masz na myśli duże słoje z szerokim "gardłem", jak z naszego, a przynajmniej mojego dzieciństwa słoje Wecka. Takich nie mam, jeśli już, używam małych słoiczków.
Tej szynki nie było Bóg wie ile, około kilograma, zostało 3/4. Zaproszeni goście (4 osoby) zjedli przystawki i pieczonego łososia pod rozmarynowymi cytrynami, świnina nie wzbudziła chyba entuzjazmu.
Nie ma rady, po prostu zamrożę,

Bigos, tradycyjnie przygotowywany po świętach w celu zutylizowania różnych pozostałości. A bigos oczywiscie do zamrażarki.

No niestety, jestem takim dziwadłem, co nie jada bigosu. Jedna z niewielu potraw, po których każdorazowo wysiada mi wątroba.

Staram się wymyślać lżejsze spożytkowanie szynki, tu wstawiłam zdjęcie i opis.

Nie gniewaj się, Janko, że uprawiam mój ogródek w Twoim wątku, alegorycznie się wyrażając.

Moje drzwi do kuchni i furtka do ogrodu są zawsze otwarte dla miłych gości Twój przepis już kiedyś czytałam
Wracając jeszcze do galarety ze słoika. Akurat mam wołowinę w sosie własnym, a tak naprawdę we własnej galarecie


Jak widać słoiczek jest niewielki, taki na raz na kolację. Zawartość brutalnie, łyżką wybieram na talerzyk.


Może nie wygląda apetycznie, ale smakuje wybornie.

Aniu nie zabolały Cię oczy od tego talerzyka w poprzedniej wersji
Tak to jest, jak się pisze w biegu