Forum Ogrodnicze Oaza

Alkohol jest bardzo dobrym odkażaczem i rozpuszczalnikiem. Nie chcę mi teraz szukać źródła, ale osłonkę w/w wirusa niszczy każdy rozpuszczalnik tłuszczów.
Więc

Zerknąłem na tego pubmeda, ostatnie zdanie jest najważniejsze:
To confirm our findings, randomized, placebo-controlled clinical studies are necessary.

Czyli nie przeprowadzono nawet testów z kontrolną grupą otrzymującą placebo. A przypominam że placebo ma nawet 30% skuteczności.

Ten drugi art nie wiem czego ma dotyczyć. Ludzie w hospicjach najczęściej są wyniszczeni i na skraju śmierci. Ustalono że jak ktoś ma wyższy poziom witaminy C w organizmie to dłużej żyje. Ale czy świadczy to o cudownej witaminie, czy zwyczajnie u ludzi w lepszym stanie, organizm lepiej przyswajał witaminy z pożywienia?

Do wlewów witC zraziłam się przypadkiem znajomego, wykończyły go te wlewy w kilka miesięcy i wydrenowały portfel, kiedy wreszcie zdecydował się na onko mogli mu tylko zaproponować opiekę paliatywną. Żona do tej pory nie może sobie darować że pozwoliła na to.

Co zaś do alkoholu, to kiedy córa była w Tajlandii, przy problemach żołądkowych kazali jej pić spiryt z wodą, kilka razy dziennie, 1 łyżka spirytusu i trzy łyżki wody, nie wiem dlaczego tak, najważniejsze że pomogło

Muzyczki nie będzie, za to za plecami z TV, ryczą mi kibice, co chwilę z innego stadionu, raz Ronaldo, to znów Schalke, pilot w akcji

Ja nie wierze w żadne witaminy C, torfy, i takie tam. Gdyby naprawdę leczyły, to już mielibyśmy dziesiątki tysięcy zdrowych ludzi i setki idących w ich ślady.
Wierzę w zioła, ale nie na zasadzie, że uleczą wszystko. Zapobiegają, wspomagają, uodparniają, ale nie czynią cudów. Jeśli mamy jakąś "lekką" chorobę, pomagają organizmowi ją zwalczyć dostarczając czy to koniecznych witamin, makro-, mikroelementów...

Polemizował z artykułem z Pubmedu nie będę ale jestem pewien, że te " internetowe terapie" mogą więcej zaszkodzić niż pomóc. Może i leczą jedno ale rozwalają 2 albo i 3.

-Panie doktorze odczuwam straszliwy ból .
-Po tych tabletkach zapomni pani o bólu.
-Przestanie mnie w końcu boleć?
-Nie, straci pani pamięć. To skutek uboczny stosowania tego specyfiku.

No cóż, Romku. Wyleczalność nowotworów metodami sprawdzonymi i przetestowanymi jest kilkuprocentowa, więc czy można się dziwić, że ludzie boją się leczenia systemowego?
Możemy dyskutować, choć to smętny temat.
Trochę o onkologii miedzy innymi Gliwickiej wiem. Dwóch członków mojej rodziny tam pracuje. Jeden jest psychologiem w centrum wsparcia pacjenta.
Zdanie gdybym wiedział/wiedziała, że to leczenie przyniesie takie cierpienie i brak poprawy nigdy bym bliskiego/bliskiej tu nie przywiozła słyszy codziennie jak echo. Wyleczalność jest naprawdę znikoma. nawet jeśli uda się zatrzymać chorobę nawrót jest bardzo częsty i mocno agresywny a wyniszczony chemią, naświetlaniami organizm nigdy już nie jest tak silny jak wcześniej, przegrywa.Świetny przykład Janusz, jak działa BM

Jak można leczyć cokolwiek czymkolwiek nie znając przyczyny choroby.
Profilaktyka u nas nie istnieje. Wit. C i każda inna, to przede wszystkim
zapobieganie.
Idąc do lekarza dostajemy lek niwelujący objawy a nie leczenie przyczyny.

Co do leczenia raka, to wcale się nie dziwię, że ludzie szukają każdej możliwej pomocy.
Tu niestety medycyna konwencjonalna też nawala.

Czas zmienic temat.

Dywanik?

Wyleczalność słaba?
Chyba za duże uogólnienie, bo są takie że jest bliska 100%, i takie gdzie raczej się tylko opóźnia.
Że chemia niszczy? No niszczy, ale brak chemii najczęściej prowadzi do zgonu.
A na strachu przed śmiercią, chęcią życia i na straszeniu sprawdzonymi metodami leczniczymi żerują różni hochsztaplerzy. Jeden zaleca wlewy z witamin, drugi kupowanie ziółek w cenie z kosmosu, trzeci leczy stosunkiem.
Niech każdy wybierze swoją drogę, ale po zapoznaniu się z faktami oraz faktem że te wszystkie ukryte teorie są warte tyle ile słowo magika.
Kiedyś na BBC był ciekawy program o witaminach/suplementach witaminowych. Zdrowi ludzie ich nie potrzebowali jeśli mieli zróżnicowaną dietę, a witaminy szły w "bardzo drogie siuśki".

To tak jak z badaniami opinii publicznej, wszystko zależy kto i dla kogo robi badania. Jak napisali 100% to polecieli po bandzie.
Prawie każdy zgon osoby w wieku powiedzmy średnim poza wypadkami losowymi to nowotwór.
Oby mieli choć 20% wyleczeń, choć są tacy co twierdzą, że jest ich 2%.
Dla mnie BM to też hochsztaplerzy tylko z dyplomami, ani za darmo nie leczą i sprzedają to co maja sprzedać i za co im płacą.
Smutne ale prawdziwe.

No cóż. Trzymam się "wersji Mammy":

Aczkolwiek "ziółka" bywają "mocne". Odstawiłam na "chwilę" i 1,5 miesiąca mi jakoś uciekło... Niestety była to połowa sierpnia i cały wrzesień. Tego czasu nie daję rady nadrobić.

Beatko, no może nie każdy. Mamy masę: zawałów, udarów i tp.
A komercha jest wszechobecna i trzeba się dobrze nagimnastykować, żeby oddzielić ziarno od plew.
Małgoś daj namiary na TE ziółka

Mamma, napisałam prawie i specjalnie to wytłuściłam.

Oczywiście, że tak. Tak jak na ludzkim bólu i chorobie żerują lekarze, żerują też co niektórzy cudotwórcy, naturoterapeuci,znachorzy itp.
Takie czasy, ale ja cały czas się trzymam takiego powiedzenia: jeżeli nic nie wiesz i nie umiesz, dasz sobie wmówić wszystko.
Najlepszym lekarzem człowieka jest on sam.
Sam wie co mu pomaga a co szkodzi.
Szkoda, że obudziłam się o dwie operacje za późno ale dobrze bo udało mi się uniknąć kolejnych.

whitedame wrote:
Są nowotwory praktycznie nie dające przerzutów, jakiś skórny taki jest. Wystarczy uciąć i po sprawie.
Prawie każdy zgon przez raka? A to ciekawe, bo US pisze "Pomimo istotnego postępu poczynionego w dziedzinie przeciwdziałania przedwczesnej umieralności z tej przyczyny, nadal powodem 46% wszystkich zgonów w Polsce są choroby kardiologiczne".

Za pieniądze ksiądz się modli,
za pieniądze lud się podli.

Widziałem u Zięby, uwaga, wysiane zboże (jęczmień chyba), za tackę chciał 100zł. Nosz kurde, oszuści to jednak nie dla pieniędzy działają...

Tak i jeszcze raz tak ani nie demonizuję ani nie gloryfikuję Zięby. Podobnie jak setki innych chce zrobić dobry biznes na chorobach.

Czerniak daje przerzuty i to na wszystkie narządy, mój Dziadziuś umarł na czerniaka kiedy lekarze już odtrąbili sukces, wycięli co trzeba i przez 8 lat nie znaleźli markerów nowotworowych.
Biedny, uwierzył im.
Umierał tak zawiedziony.

W listopadzie ub roku pożegnałam przyjaciółkę z mojego rocznika. klasy i sąsiadkę.
Umarła nagle, zdrowa, energiczna osóbka, wulkan inicjatyw, nauczycielka, mentorka dla uczniów.
Umarła w trzy miesiące od.......mammografii. Ucisk spowodował pęknięcie istniejącego guza, wyciek komórek nowotworowych, zainfekowanie organizmu i poszczególnych narządów. Umierała w strasznych bólach, czaszka jej pękła, mózg lub raczej to co go zajęło, wylało się na zewnątrz.

Lekarz powiedział wprost synowi, ze ten stan wywołała mammografia. Zbyt inwazyjna a lekarze nadal ja zalecają.

Nie licytujmy się na schorzenia. Nie ma znaczenia na co się umiera, skutek jest skutek...
Akurat czerniak, to jeden z groźniejszych nowotworów, nie wystarczy "uciąć".
Ja nie znoszę tych tematów, ale...to coś, co gnębi "podskórnie" każdego z nas.
Niestety, jak dotąd żadna "medycyna" (konwencjonalna lub nie), nie rozwiązała mojego problemu i muszę pogodzić się z życiem w bólu.
Dobrze chociaż, że duuuużo czytając, sama rozwiązałam problemy schorzeń Mariusza, związany z zapalenie jelit i silną alergią skórną.

Nie chcę zaogniać dyskusji, ale szczerze przyznaję, że też jestem mocno cięta na Ziębę, na szarlatanów i homeopatów, a z wyłączeniem prawdziwego ziołolecznictwa z uczciwymi cenami, ale bardzo szanuję każdą opinię.
Newrom dzięki za ten wpis o miodzie i winiarstwie, przypuszczam że program nie byłby dla Ciebie tak interesujący jak dla mnie- Ty już za dużo w temacie wiesz
Obejrzałam przed weekendem ostatni zagubiony odcinek z serii Rotten, o wodzie butelkowanej. Jestem nastawiona na "eko" rozwiązania i popieram ruchy zerowaste, ale wstyd przyznać, że wodę kupowaliśmy butelkowaną. Nie cierpię smaku kranówki i też nigdy nie zgłębiałam się czym jest ta niby woda źródlana w butelkach, które kupujemy. I trochę się otrząsnęłam. Dotarło do mnie, że jedyne co kupowałam, to plastik Dalej nie potrafię przekonać się do surowej wody z kranu, ale po gotowaniu i filtrowaniu zwykłym dzbankiem z filtrem jakich pełno w marketach, woda nie ma posmaku i mogę ją bez wstrętu pić. Szkoda mi jak pomyślę, ile plastiku naprodukowałam przez te lata

Jest sobota, czy w strefie relaksu można odpuścić już TE tematy.