Wczoraj narobiłam się - troszeczkę.
Pojechałam około 9ej, wzięłam się za dalszy ciąg sadzenia cebulowych. Począwszy od 2 połowy mieczyków (1 połowa, tych od Anity posadzona była dzień wcześniej), poprzez frezje, krokosomie po cebule których nie znam. Wszystkie jak leciały. Już nie miałam czasu na odrębne rozplanowanie. I tak jeszcze nie wiem co siedzi w ziemi, więc skoro może być wszystko - nie robi różnicy, jeśli ja posadzę różnorodność. Czas ucieka.
Po wysadzeniu już w przypadkowej kolejności, bo - potem już nie pamiętam dokładnie co po czym ale zdaje się - wzięłam za wysianie fasolki szparagowej i zwykłej. Wiele osób mówi, że powinnam po 9 maja. Może i powinnam. Ale potem znów nie będę wiedziała która część zasiana.... albo czasu nie będzie. Agrowłókninę mam, znaczy dokupić kawałek muszę (bo brakło), nakryję i będzie spokój. A 9ego po prostu najwyżej zdejmę. Nakryłam teraz mimo że ciepło - zaczyna być momentalnie sucho. A tkanina jednak ogranicza parowanie wody.
Miałam już podsuszoną trawę z 1 koszenia, więc ładnie po przysypywałam truskawki oczywiście wokół krzaków. Cienką warstwą, ponieważ pokiełkowała posiana tam aksamitka. Chciałabym jej mieć dużo. To co zdeptałam trudno ale wiele powinno ocaleć.
Wywiozłam na działkę kolejne prawie ostatnie pojemniki z siewkami. Ale w domu się zrobiło miejscaaaaaaaaaaa. Reszta dopiero jak się sprzątnie w altanie bym mogła gdzieś stawiać w razie zimna. Od początku zostawiam je na noc ii nic im się nie dzieje.
Nawet hamak sobie rozwiesiłam i nawet ponad pół godziny poleżałam odpoczęłam. Na razie pod owocowymi, bo pod świerkami jeszcze deski leżały. M potem już je powynosił. Może jutro mi go zamocuje na świerkach.
Niby ziemia pod spodem ma trochę wilgoci, ale dla zasiewów - wierzchnia warstwa niestety już sie wysusza. Więc chcąc nie chcąc szlauch i podlewanie a przy okazji na zasadzie karchera przemyłam betonową póki co alejkę. Już to białe paskudztwo z pustaków itp nie będzie się nosiło. Część syfów w dołkach się zebrała więc tylko szufelką je potraktuję i spokój będzie. Coraz bliżej celu.
M pozbierał ile dał rade śmieci, drobnego gruzu. Gruby póki co wykorzystuję do trzymania na ogrodzie przy ziemi agrowłókniny.
AAAAAAAAAAAAA no i siedziałam jak ten świstak ze sreberkami - nad sadzonkowaniem pościnanego przez Gienię i M bukszpanu. Dosłownie ponad godzinę tak brałam gałązeczkę, nurzałam w ukorzeniaczu i w ziemię. Ha. w wykopany pierw przez siebie około 20 cm rowek wsypałam dużą ilość dobrej ziemi i próchnicy, zmieszałam z ziemią tą z ogrodu gliniastą już w rowku, i w to wtykałam sadzonki). Śmieję się ale na serio mam nadzieję, że na całe wiadro sadzonek (gdzieś te przygotowane dzień wcześniej mam sfocone wyżej) - na bank około 300szt chociaż na dobry początek może z 10 mi się ukorzeni.
Wieczorkiem - w domu zobaczyłam że ręce mam do łokci opalone hihihi to przez te sreberka oj bukszpany
2 odpoczynek to miałam jak po leżakowaniu pojechałam po M i do biednejronki, bo chwilowo u nas nie było wody a na działce - niech rezerwa będzie. No i wpadłam na 200zł. Jakie bombowe w bience były krzesła- leżaki ogrodowe. Za tą kasę jak już się orientuję w cenach OBIowskich i tak nie były drogaśne. Tylko teraz muszę skombinować kasę na majowy wyjazd a to już trudniejsze
Ale się opisałam chyba nikt nie zdoła przeczytać
:D
ale dziś nie będzie referatu. Jadę tylko na chwilkę, ponieważ muszę zająć się tortem. A jeszcze masy nie mam.