Ewo,
ta właśnie realizacja jest spełnieniem mojego marzenia. Nie od razu wiedziałam czy go zrealizuję, bo Tadziu nie od razu był przekonany. Sądzę, że coraz większa moja ogrodnicza świadomość i umiejętności w formowaniu krzewów i drzewek (oraz uwolnione miejsce po altance), a także przedstawiony pewien wykonany przeze mnie projekt powoli przekonały go. Gdy podjął się to wykonać ze mną, było już proste. Nie zrobiliśmy tego w jedno popołudnie, ale w jakimś czasie, powolutku. Co do tego czy pasuje, czy nie pasuje... Uważam, że musi pasować ogrodnikowi. Praktyka pokazuje, że jednym się podoba, innym mniej. Niektórzy - z braku rozeznania - nazywają go skalniakiem. I to przyjmujemy na "klatę".
Nie zdarzyło mi się żeby ktokolwiek powiedział, że nie pasuje do otoczenia, generalnie wzbudza spore zainteresowanie i są nawet przyprowadzani kolejni zwiedzający. Dla mnie jest ważne to, że siedząc na tarasie mam widok jakiego poszukiwałam.
Kolejna tura zdjęć z części "japońskiej", choć położonej na Zachodzie.
Próbuję stworzyć taką oprawę wokół tego mini ogródka, by cała ta część ogrodu pasowała i podkreślała japoński klimat. Mamy jeszcze kilka pomysłów, ale też całe mnóstwo czasu.
Wbrew pozorom do ogrodów w stylu japońskim pasuje sporo roślin, których byśmy o to nie podejrzewali, a które w ogrodzie posiadamy. W japońskiej sztuce ogrodowej stworzono wiele stylów i nie wszystkie są takie ascetyczne jakby się wydawało na pierwszy rzut. Mnie samej eklektyzm nie przeszkadza i pewnie wiele zrobię prób połączenia swoich pasji w dookreśleniu stylu własnego ogrodu. Cały czas poszukuję.
Widok z chodnika z dołu.
Bliżej lilie koło kloników i liliowców.
Zdjęcie ogólne z widocznymi zmianami wizerunku sosny czarnej, która jest teraz zwana "kamiennym drzewem".
Mini kałuża z kastry - widywałam tam ropuchy, które pływały, a potem skrywały się pod kamienie. Kwiatów lilii nie doczekałam.
Czarna sosna została gruntownie przycięta - w końcu Tadziu się poddał i dał mi piłę do ręki. Wiem, że wygląda to drastycznie - szczególnie gdy się porówna ze zdjęciami poprzednimi tej sosny. Moje uszczykiwanie przyrostów - od kilku lat musiało doprowadzić do momentu takiego zagęszczenia korony, że przejście do tego etapu było nieuniknione. Sąsiedzi i goście mocno zdziwieni, Tadziu skomentował tylko: "Wygląda jak bardzo ekspresyjna rzeźba", co uznałam za aprobatę. Teraz trzeba jej dać czas na nabranie właściwych kształtów.
U stóp mini ogródka japońskiego dawne "lawendowe zbocze", obecnie tylko 3 lawendy, 3 macierzanki, zawciąg nadmorski, mini liliowiec i takie tam różności.
Na karłowatej jabłonce dojrzewały maleńkie jabłuszka (wielkości małych czereśni).
Formowana sosenka z innej strony.