No i narobiliście mi smaku
W moim domu rodzinnym robiono
sery szwajcarskie, tak w całej okolicy, a więc i Korycina, nazywano wszelkie sery żółte, podpuszczkowe, te ze sklepów też. Do dziś mój tata nie powie inaczej, choć młodsze pokolenie stosuje już inną terminologię.
Czytając historię sera wiadomo skąd się ta nazwa wzięła.
Możliwe, że ją znacie
historia sera korycińskiego, co do miejsca bitwy to trzy sąsiednie gminy: Korycin, Janów, Suchowola, mają swoje zdanie i żadne nie odbiega za bardzo od prawdy
Nie mogę natomiast zgodzić się ze stwierdzeniem o zaprzestania wyrobu serów w latach 70-tych, ten czas pamiętam bardzo dobrze, sama maczałam palce w jego produkcji
Nie zastanawiałam się jednak co się dodaje do mleka i w jakich proporcjach, kiedy babcia i mama wychodziły w pole, moim zadaniem było odsączenie i uformowanie serowej kuli na durszlaku.
Wiem, że powszechne było dodawanie żółtego barwnika spożywczego, a dziś się tego nie robi, dlatego dzisiejsze sery korycińskie są takie blade.
Nie tylko w moim domu robiło się sery, gospodynie wiejskie nie dostawały pieniędzy na zakupy potrzebne do prowadzenia domu, powszechne więc było, że dorabiały na swoje kieszonkowe
sprzedając jajka w punkcie skupu, śmietanę, własnoręcznie robione masło, sery twarogowe i szwajcarskie. W tych trzech gminach nie było PGR-ów, tylko większe i mniejsze indywidualne gospodarstwa rolne.
Nie raz towarzyszyłam mamie podczas sprzedaży serów na Rynku Siennym w Białymstoku, gdzie było dużo więcej podobnych stoisk. Było to w latach 70- tych ubiegłego wieku.
Dziś, rodzina mojego brata kupuje ser, masło i śmietanę w sklepie, choć hoduje kilkadziesiąt krów, ale takie są prawa rynku.
Kiedyś był większy wybór jeśli chodzi o dojrzewanie, nasolenie - były sery świeżutkie, zgrzytające pod zębami
jakie lubi moja siostra i stare, długo leżące w piwnicy na sianku, pokryte patyną czasu
- jakie ja uwielbiam.
Niedawno, na Biesiadzie Miodowej w Kurowie, trafiłam na starszą panią sprzedającą domowy ser szwajcarski mocniej nasolony i wysuszony, która stwierdziła, że producentom nie opłaca się leżakowanie serów, bo mocno tracą na wadze. Jej ser miał jeszcze jedną charakterystyczną cechę, która przypominała mi te z dzieciństwa, był odsączany na starym durszlaku
pewnie wielu z Was pamięta te emaliowane z dziurkami ułożonym koncentrycznie, znów trendy w stylu vintage.
Dzisiejszy kształt serów korycińskich to prawdopodobnie efekt wymogów sanitarnych, łatwiej im sprostać stosując ujednolicone, plastikowe sitka.
Czytam ten temat po raz kolejny, nabrałam ochoty na eksperymenty, a tymczasem zamawiam dojrzałe sery u swojej kuzynki albo kupuję na pobliskim ryneczku bezpośrednio od jednej z zarejestrowanych producentek.
Podam jeszcze jeden namiar na zioła i przyprawy, to zupełnie inna miejscowość, choć nazwa brzmi podobnie
Koryciny jest tam też sklep on-line.