Forum Ogrodnicze Oaza

Zaglądałam dzisiaj do karczochów. Mrozów nie ma, więc wszystko jest w porzadku


Oby tak dalej

Janinko pięknie Ci zimują.

Fiu,fiu.Tyle kiwano .Ja się do niego zniechęciłam po porażce całkowitej .1 owoc ,który dojrzał i ,który został bez mojej zgody zjedzony pzrez jakiegoś męskiego osobnika.Były trzy typy żaden się nie przynał .Obstawiam ,że skonsumowali we troje
...a może się jednak zastanowię nad nim ,bo tak ładnie wygląda i długo się przechowuje

Szukam sposobu na zimowanie karczochów, bo takiej miejscówki jak Janka nie mam. Pierwszy raz próbowałam przezimować w gruncie, okryte tak jak piszą różne źródła. Z 4 sztuk przezimowała jedna, po czym chyba w maju albo w czerwcu zżarły go gryzonie . W kolejnym roku zasiałam wczesną wiosną i przesadzałam do coraz większych doniczek. Wysadzenia do gruntu się nie doczekały i zimowałam je w szklarni, rosły w donicach 8 l, zdjęcia z tego są tu: forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/5...ach?start=252#700249. Wysadziłam je wiosną 2020 do gruntu. Latem wichura złamała jednego zupełnie przy ziemi, pozostałe zakwitły bardzo wcześnie i dość skąpo. W sumie do degustacji były dwa zbiory, byłam zawiedziona, bo wysadzając je gruntu przygotowałam im takie miejscówki że ho ho, a urobiłam się przy tym jak dziki osioł - wkład nieadekwatny do rezultatu. Latem po przekwitnięciu i ścięciu kwiatostanów zaczęły rosnąć, dwa marnie, a dwa imponująco (zdjęcie poniżej). Teraz próbuję je przezimować i będzie to chyba ostatnia próba, ale tym razem wykopałam je przedwczoraj, przed tym większym mrozem (-9) i zadołowałam w piwnicy w starej ocynkowanej balii. Będę chciała na wiosnę pozyskać sadzonki, podobno to lepsza metoda od wysiewu, rosną lepiej i kwitną w tym roku, w którym się je pobierze, ano zobaczymy. Postaram się zrelacjonować wyniki, jeśli ich w tej piwnicy nie zabiję.
Edit: jeden został w gruncie, przykryję go grubo starymi włókninami zimowymi.

Babcia Ala wrote:
Alu kochana, nie obraź się, w mojej opinii tak ma się rzecz z znakomitą większością amatorskich upraw; to jedna z przyczyn, dla których krok po kroku wycofałam się z wszelkich roślin jadalnych.
Karczochy próbuje mieć - z czystego sentymentu, jako ozdobę.
Akurat dziś zajrzałam do nich.
To mały, z zeszłego roku:



A ten przeżył dwie "zimy"



Jak widać, boczne liście, które pokazały się jesienią - "gekaputten", jak mawia moja córka. Ale "serce" jest ok.
Pod osłony mogę coś napchać, ale jak przyjdzie -20, to święty Boże nie pomoże, to sa jednak rośliny innej strefy.
Chyba, że Janka ma inne doświadczenia?

Zbyt dużego doświadczenia nie mam. Dwie ostatnie zimy, zimami były tylko z nazwy Jutro chcę je okryć dodatkową warstwą agrowłókniny, którą po tych zapowiadanych zimniejszych dniach, znowu zdejmę.
Babcia Ala wrote: Monty Don też twierdzi, że lepiej pozyskać sadzonki

No tak, zapomniałam napisać, że braku urody im nie można zarzucić, piękne są nawet z liści, a strawa dla ducha równie ważna. Szkoda, że kłopotliwe.
Edit: w poprzednim roku, zabiłam któregoś w małej doniczce, liście 100% "gekaputten" (podoba mi się zwrot Twojej córki), ale w tej doniczce zasiała się lobelia, było lato, więc wsadziłam tą lobelię z doniczki na rabatę. Karczoch się obudził, zaczął rosnąć, przezimowałam go pod 20 l wiadrem z dziurami w dnie, wpierw pod wiadrem okrywając włókniną. Wiadro chroniło serce karczocha przed wodą i gniciem, a otwory były dla wentylacji. Niestety miejsce było absolutnie nieodpowiednie dla tego olbrzyma i na wiosnę musiałam go przesadzić. Gdy wypuścił pęd kwiatowy, szkwał złamał całego karczocha u nasady. Myślę, że przy większych mrozach, gdybym to wiadro jeszcze czymś dodatkowo okryła, to by przeżył zimę, oczywiście jeśli te mrozy nie utrzymywałyby się miesiąc. Aniu przykryj te osłonki karczochów czymkolwiek co masz pod ręką, liście, trawa, włóknina, może wszystko razem, do środka też czegoś nawpychaj. Mają być 3 czy 4 noce mroźne i sobota, u Ciebie mróz i tak będzie mniejszy niż u mnie, a ja jednemu też robię szkołę przetrwania.

Tak właściwie nie wiem czemu taka zażarta jestem na ich uprawę. Owszem lubię zjadać pąki i to nawet bardzo lubię. Jednak bardziej lubię okrę. Jakoś dziwnie uprawa karczochów mnie wciągnęła.

W tym sezonie popróbuję uprawy okry, jako że otrzymałam nasionka od Szczypiorkowej Agi

Janko, bo to piękne rośliny, są ozdobą ogrodu.

Miałam zakładać agrowłókninę, ale śnieg jak na razie mnie wyręczył

Korzystając ze słonecznej pogody, odpakowałam trochę swoje karczochy, żeby sprawdzić, jak przetrwały mrozy


Jak widać przetrwały całkiem dobrze

Od kilku dni myślałam o Tobie i Twoich karczochach O moich na razie nic nie można powiedzieć. Te pozostawione spartańskim warunkom, pod kilkoma warstwami grubej włókniny: jeden odkryłam i nie wiem - liście zmarznięte, a dwa mniejsze - włóknina jeszcze przymarznięta do podłoża, więc zostawiłam by jej nie potargać. Tym zadołowanym w piwnicy musiałam obrać gnijące liście i zasypać cynamonem, więc też nie wiem nic. Myślisz Janko żeby je już z tej piwnicy wytargać gdzieś przed dom przy ścianie razem z tą wanienką postawić?

Nigdy nie przetrzymywałam w zimie karczochów w pomieszczeniu. Jak się tak teraz zastanawiam, to chyba zostawiłabym je tam gdzie stoją, do czasu, aż same zdecydują kiedy się obudzić. Bo jak teraz wyniesiesz, poczują ciepło, ruszą i co dalej, jak jeszcze przyjdzie ochłodzenie? Może tak dopiero wynieść w połowie marca Nie wiem co Ci Alu doradzić

Mam podobne przemyślenia jak Ty. Dziękuję.

Dzień dobry,

chcę Wam napisać o chayote (kolczoch jadalny), który będę uprawiać w tym sezonie. Na razie robię rozsadę.

Chayot wygląda jak poniżej na zdjęciu - w kształcie skrzyżowanie awokado z gruszką lub jak wolę bezzębny brzydal To dyniowate.



Smakuje jak delikatna kalarepka, jest soczysty i chrupki. Dla mnie bardzo dobry.

Rozmnażałam go na 2 sposoby - z pestki, którą mu wygrzebałam mu oraz czekałam aż puści pęd z całego warzywa(co nastąpiło bardzo szybko).

1. z pestki - poszła do kieliszka i po tygodniu miałam już takie jak widać korzenie:



Poszedł do ziemi i po 10 dniach wypuszcza małe zielone. Tymczasem z całego warzywa, wyszedł długi pęd:



i obecnie mam je wszystkie w ziemi. Donicę wzięłam już sporą, bo rośnie w oczach i jakby czuje pismo nosem, że do wysadzenia (co ma odbyć się w maju), to chyba bez tyczek w domu się nie obejdzie

Fajnie cię widzieć Vegetella. Skąd masz takie nieziemskie owoce?

Hey Ago

długo szukałam nasion, ale w zasadzie są nie do zdobycia lub niebotycznie drogie.

Warzywo przywieźli mi znajomi z Hiszpanii, czasami można u nas kupić, ale jest ciężko.

pozdrawiam