Forum Ogrodnicze Oaza

Dla jasności sprawy wirus TSWV , to wirus wywołujący brązową plamistość pomidora

Tę zgniliznę twardzikową też wrzucę do grzybków, ale opis uzupełnię później.

a czyli mam się go spodziewać namiotu nie przeniosę więc poproszę w wolnych chwilach jak przeprowadzić dezynfekcje

Całe szczęście, że już dawno wyleczyłem się z tunelu foliowego.

edek86 wrote:
To umiejscowienie się plam ZZ na końcach blaszek liściowych jest symptomatyczne. Moim zdaniem potwierdza skuteczność naszych oprysków. W tych miejscach liść jest najdłużej wilgotny i tu najszybciej zostaje zmyta powłoka krochmalu ze środkiem grzybobójczym

A, że się czepie i zadam pytanie haczykowato-zaczepne ,
nie jest tak,że właśnie koniec liścia jest najlepiej powleczony tym środkiem (w końcu ciecz po oprysku spływa i gromadzi się na końcu liścia w dużej ilości i tan najwięcej jest tego krochmalu) i powinien być najlepiej zabezpieczony ?

Mówimy o dwu różnych fazach. Ty o fazie schnięcia oprysku, a ja o fazie zmywania, która między opryskami powtarza się kilkakrotnie wskutek występowania porannych ros i ewentualnie opadu.

Ja patrze przez pryzmat tunelu .
Jak wystąpiła ZZ to właśnie na końcach, wtedy jeszcze niczym nie pryskam ,no i podczas oprysku się zastanawiałem czy ściekający płyn gromadzący się właśnie na końcach to powstrzyma, a przynajmniej plamy zaczną się robić w górnych częściach,na razie mam jakieś dziadostwo którego jeszcze nikt chyba nie zidentyfikował.

Coś w ten deseń;
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/5...wie?start=666#556770

forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/5...wie?start=630#556578

forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/5...wie?start=630#556632

Zbyt pieknie było, w niedzielę jeszcze to nie było widoczne, owoce były czyściutkie, wygląda na wirus i do utylizacji....czy to dobra diagnoza?

Adasiowa wrote:
A co zrobić, żeby te najchudsze krzaki zaczęły rosnąć i żeby zaczęły jakoś wyglądać? Bo po oprysku mocznikiem nie wyglądają wiele lepiej. Czy co parę dni pryskać florovitem w płynie, czy może dosypać coś do ziemi?

Tez mam problem z zagłodzonymi krzakami , dałam za malo azotu na start i potem się dziwiłam że mała wilków jest, pod korzeń to za pózno, więc do kazdedo oprysku czyli raz w tygodniu daje albo saletrę potasową, albo preparat do fertygacji.

Brak azotu może się pojawić podczas suchego lata. Intensywne podlewanie (bez fertygacji) wypłukuje azot. U mnie pomidory tak zareagowały po kilku ostatnich burzach - niektór mają skręcone liście.

Pozdrowienia

Czy możliwe jest, że ZZ próbowała atakować i nie dała rady? Na paru liściach, w kilku krzakach mam ślady na koniuszkach liści, lub przy ich krawędzi (podobne, choć mniejsze od tego co pokazywał właśnie edek86), które pilnie obserwuję i się nie zmieniają, nie ma postępów. Pomidory w donicach na balkonie, ale część narażona na zmokniecie. Nie stosowałam chemii, ale regularnie naprzemiennie opryskuję PW, IF i HT. Czy zdaniem ekspertów powinnam profilaktycznie opryskać jakimś preparatem chemicznym czy wystarczy obserwować?

Obawiam się, że niedobór azotu w okresie intensywnego wzrostu pomidorów, jest częstą przyczyną opadania kwiatów i braku wiązania. Do takiego wniosku doszedłem obserwując i porównując egzemplarz Red Pear rosnącego na pryzmie kompostowanych liści z tą samą odmianą rosnącą na grządce. Te na grządce dopadła nawałnica, a teren mam ze spadem, więc azot został wypłukany w mig. Na tych pomidorach rozjaśniały wierzchołki i pomidor przestał wiązać do momentu jak dostał dodatkową porcję papu na którą momentalnie zareagował. Na kompoście cały czas krzak był w całości intensywnie zielony i nawet na moment nie przestał wiązać.

amsiz wrote:
I to jest dylemat. Z jednej strony nauka wymaga ofiar ,z drugiej- szkoda owoców. Niewątpliwie jakiś pozytywny skutek tych oprysków musiał być, bo inaczej infekcja nie zakończyłaby się na liściach.

sierika wrote:
Niewątpliwie są to ślady wirusa TSWV, jako, że plamom na owocach towarzyszą tez zmiany na liściach . Owoce zerwać i w ciepłym miejscu dojrzeją, krzaki spalić. Nasion nie zbierać.

Na przyszłość przy preparowaniu nasion zwrócić baczną uwagę, aby oczyszczać nasiona z otoczki pektynowej, bo to głównie w niej drzemią wirusy.

Wirus TSWV nie przenosi się przez nasiona tak więc jeśli jakaś unikalna odmiana to spoko można zbierać.

Co do oczyszczania nasion z otoczki pektynowej to warto o tym częściej wspominać, bo faktycznie zaschnięta galaretka jest olbrzymim rezerwuarem ewentualnych wirusów i bakterii, a ponadto utrudnia efektywną dezynfekcję nasion. Nasiona wymagają wtedy wielogodzinnego moczenia.
Ja do oczyszczenia nasion z galaretki stosuję enzym pektolityczny , który można zakupić w sklepach winiarskich. Ja mam wersję w proszku, bo ma dłuższą datę ważności. Do wydłubanej galaretki wsypuję szczyptę enzymu i odstawiam na 24 godz. Po tym czasie otrzymuje czyściuteńkie nasiona, które wystarczy tylko kilkakrotnie wypłukać z rozpuszczonej do stanu płynnego galaretki

pomodoro wrote: Czyli polecasz czymś je zasilić? Mógłbyś podpowiedzieć w jaki sposób i czym?