Forum Ogrodnicze Oaza

Plaga komarów w lesie

Przed komarami i kleszczami się zabezpieczam i nie są problemem. Niestety na strzyżaki nie ma żadnego środka i są strasznym utrapieniem. Dziś była ich cała masa.






Co dwie nogi, to nie jedna

Owszem trochę w ostatnim czasie popadało. W ogrodzie to nawet widać, ale w kniei nie za bardzo. Na tych nielicznych stanowiskach świerkowych, deszcz zatrzymany przez rozłożyste gałęzie, nie dotarł nawet do podłoża i jest tam totalnie sucho.

Znalazłem troszkę długo i powoli rosnących w chłodzie prawdziwków, wyłącznie na skrajach brzózek, pod już opadającymi ku dołowi ich gałęziami, działającymi jak kropidła po zatrzymaniu porannej pary wodnej. Tak to przynajmniej wygląda.










Podgrzybki potrzebują jeszcze kilku dni do pewnie ostatniego wysypu. Bez nowej wody może być on jednak słabszy, od teoretycznego potencjału. Zatem szumne internetowe artykuły o bogactwie w lesie mocno przekłamują sytuację. Może pisze je sztuczna inteligencja. Kilka dni temu było intensywnie o opieńkach, których przecież nie ma. Zatem pisane to jest pod datę kalendarzową, bo zwykle są one rzeczywiście zaraz na początku października.







Miejsce wskaźnikowe dopiero zapowiada opieńki. Teraz są milimetrowe. Zaczną się wreszcie zapewne w kolejny weekend. Przynajmniej na wschodnim Mazowszu.







Tutejszy step spłowiał całkowicie. Gdyby było odrobinę cieplej i bez wiatru byłoby idealnie. Za tydzień zrobi się kolorystycznie zapewne najpiękniej. Do tego ruszą podgrzybki i opieńki. Bardzo na to czekam. Oby jeszcze pogoda trochę dopisała, a będzie to jeden z najpiękniejszych weekendów w całym roku.

Dziwny "rok na grzyby"...

Czasami mam wrażenie, że mamy przesunięcie miesiąc do tyłu i teraz jest wrzesień, a czasami mam wrażenie, że to taki "byle jaki sezon na grzyby" i już "po ptokach"...

W stosunku do lat ubiegłych grzybów w moim lesie prawie nie ma. Dla pojedynczych kozaków

szkoda odpalać suszarkę. Nawet nie zbieram, niech się sieją.

No ale jak już na nie wpadamy, bo rosną na środku drogi lub na skraju lasu, to jednak się zbiera - z wczoraj:


A w lesie nic nie ma...

No i dziwnie - nie ma czerwonych muchomorów. W ubiegłych latach było ich multum. W tym roku było może z 5 sztuk. I ślimaki je zjadały zanim rozwinęły kapelusz:



I znów to samo pytanie czy jeszcze na nie za wcześnie czy już "po ptokach"...

Małgosiu, u mnie jeszcze gorzej, ani pojedynczych koźlarzy nie ma, a przecież one zimna się nie boją.

Ja przerzuciłem się z lasu na jeziora i zabezpieczam wigilijne karpie.

Jednak to nie przeszkadzało mi dzisiaj wyskoczyć w góry pozbierać zostawione ostatnio Rydze
Rano porządnie przymroziło. W lesie byłem o 10-tej. To zdjęcie było robione o 11-stej

Dzisiaj na celowniku Rydze, ale do miejscówki muszę przejść przez las prawdziwkowy i tu jest niesamowity dylemat - zbierać prawdziwki, czy od razu iść na Rydze? Wybrałem opcję dwa, chociaż po drodze zebrałem sporo szlachetnych. Nadal odpada ok 80%. Zdrowe w większości same kapelusze. Jak już niejednokrotnie, rozdysponowałem zebrane Borowiki wśród miejscowych grzybiarzy jeszcze w lesie Zrobiłem fotkę ( na zmarzniętej Łące) , opróżniłem koszyk

i.... hyc do lasu rydzowego.
A tutaj eldorado. Te malutkie, pozostawione ostatnio już sobie podrosły i przybyło sporo młodziutkich. Najlepszą taktyką było ciąć i układać na kupki, a później przejść z koszykiem i torbą i tylko pakować.

Po przyjeździe do domu segregacja. Część do marynowania, część do kiszenia i część.... Do pieczenia na blasze. Niestety nie mam kuchni węglowej, ale jak to powiedział Baca zawiązując buta dżdżownicą - Trzeba sobie w życiu jakoś radzić -
Znalazłem starą aluminiową patelnię, butla, gaz i heja!

Oczywiście nie zapomniałem zrobić kilka fotek dzisiejszych Prawdziwków. Być może to jedne z ostatnich, jak nie ostatnie w tym roku. Mało które z nich wylądowały w koszyku ze względu na robactwo














Więcej fotek nie wejdzie

Z tego pośpiechu nie pokazałem fotki z efektu wczorajszego Rydzobrania

O rany...czegoś takiego "naocznie" nie widziałam od pół wieku.
Młodym dziewczęciem będąc zbierałam waz z rodzicami takie ilości rydzów w Górach Złotych, w okolicach Lądka. Pustacie przypominające bieszczadzkie połoniny, małe świerczki...teraz pewno są borem, o ile żyją, bo świerki lekko nie mają.

W Sudetach nadal susza i bezgrzybie, chyba na całym Dolnym Śląsku, rozmawiałam wczoraj z panią prowadzącą mój ulubiony warzywnik - grzyby kupuje w Górach Świętokrzyskich.

A ja dzisiaj lajcikowo. Żadnych skarp, wąwozów, potoków. Zamieniłem Jodły na Sosny. Spokojny spacerek połączony z wyszukiwaniem grzybków. Tych mało, bo zawsze najwięcej grzybów było jesienią, a u nas już nie ma tej pory roku. Jest lato i zima. Jak tak dalej pójdzie, to zniknie pojęcie jesienna słota. Chociaż dzisiaj troszkę pokropiło, to ściółka jest sucha jak pieprz.
Rano ciężko było obcinać zamarznięte nogi. Grzybki różne. Były Kurki, Rydze, kilka robaczywych Prawdziwków,


ale górowały Podgrzybki.



No nic, trzeba iść to przetworzyć

Dzisiaj lasy bardzo podobne do wczorajszych, tylko 30km bliżej. Gatunki grzybów również identyczne.



Dodatkowo doszły pierwsze Zielonki. W moich stałych miejscówkach ich nie ma bo suchutko. Te znalazłem w najmniej spodziewanych miejscach. Kilka robaczywych wróciło do swojego miejsca zamieszkania

Zielonek też zazdroszczę, następne wspomnienia z młodości. W Karkonoszach nie ma ich wcale, bo nie ma piaszczystego podłoża.
A w ogóle dopiero co przeszłam się po najbliższej okolicy, bo popadało i dość ciepło, jak na trzecią dekadę października.
I nic, zero, null. Ani "psich", ani "ludzkich".

U mnie tak samo, ani psioków, ani prawoków

U mnie prawdziwków była dziś cała masa. Niestety większość została w lesie, bo zarówno te duże, jak i małe były z lokatorami. Za to wreszcie dopisały podgrzybki i one są w większości zdrowe.




⁸














Właśnie skończyłam obierać i kolejna porcja zasili zimowe zapasy.

Ale miałaś farta! Koziej brody często się nie spotyka, gratki!

Prawdę mówiąc i tak nie zabrałam tego siedziunia sosnowego. Wydawał mi się już nie najmłodszy. Ale będę mieć już teraz tą miejscówkę na oku. Może urośnie jakiś kolejny na tym miejscu.
W moich lasach ogólnie zdarzają się od czasu do czasu i parę razy miałam okazję je jeść.

Taaak, do dziś pamiętam charakterystyczny smak sosu/zupy - takich flaczków grzybowych, które jadałam w młodości..

Dzisiaj w Poznaniu chyba najbrzydsza pogoda od dawien dawna. Ołowiane chmury nisko i pada, leje, siąpi na zmianę. Non stop od wczesnych godzin rannych. Brrrr...
Wpadłam na moment na ogród z aprowizacją dla kotełków i przypadkiem trafiłam na dwie, zgrabne, dzikie pieczarki :
22.10.


Sporadycznie już spotykałam je u mnie, ale w starszym wieku, nie takie apetyczne - i zostawiałam.

Dziś wzięłam. Proszę oceńcie oazowi Znawcy czy przeżyję, jak dołożę do pieczenia mięska?