Maria
nie chcę Was zanudzać, ale .... stan stawu wrócił do normy, czyli D N O
może i cały czas padało, ale nie tu. Tu był deszcz jedynie w piątek - tydzień temu !
Biedne karasie znów przemieszczają się leżąc na boku
Azalia, bardzo stary krzew, nazwa zniknęła w mroku dziejów - pięknie się przebarwia jesienią, ogniście
Sikorki : to chyba nie takie proste, słyszy się o tresowanych gołębiach ....ale inne ptaszki ?
tu zadziałał przypadek, wolę mieszkać dopóki się da na zewnątrz - czyli na tarasie, jeśli nie mam sił by coś
działać .Więc na tarasie, śniadania, obiadek, kawka, książka itd - sikorki kręcą się i patrzą czy coś nie spadnie
ze stolika - a spada, nie boją się już mnie.. Gdy nic nie daję, prawie atak : na stół, pod stół, nad głową
Wszędzie ich pełno, jeśli przez moment zostawię uchylone drzwi do mieszkania czy na werandę, w okamgnieniu
już tam są. Czyściłam orzechy, a zbiory 65 kg, sikorki bardzo zainteresowane, trzeba przykrywać skrzyneczki,
wiadra z odpadami bo gdy wyjdę na chwilę, wygląda że trąba powietrzna przeszła i wywaliła wszystko z wiadra
Rzucam kawałki rozkruszonych orzechów, czasem za malutkich - w wiadomo : jestem upartą perfekcjonistką więc
odrzuty się trafiają często ...
sikorki nie jedzą na miejscu, porywają kawałek orzecha, odfruwają dalej, lub tylko na balustradę i tam trzymając
w pazurkach kończą poczęstunek.
Kiedyś tak dokuczały, że poszłam po aparat i -udało się ! To był kawałek boczusia /może być słoninka /
Dziś próbowałam znów je zwabić.. ale miały inne sprawy do załatwienia