Forum Ogrodnicze Oaza

Chyba powinnam ciąć róże .A jak wpadnie w gości mróz ?
Ziemia wciąż rano zamarznięta ,w dzień rozmraża się fajnie a rejon przymrozkowy,że nawet wiosenne jeszcze nie kwitną .

Chyba powinnaś ciąć. Już kwitną forsycje, przynajmniej zaczynają.

Ha u mnie nic nie kwitnie ,a o forsycji pomarzyć tylko jeszcze mogę

Z cięciem róż jeszcze się wstrzymuję. Temp.u mnie w nocy mają jeszcze być po -6-7.W ubiegłym roku forsycje mi nie zakwitły bo zmarzły paki kwiatowe.

Z tego też powodu i ja zaczekam ,u mnie od wody jest zimnica ,a róże
mają dopiero ledwo niektóre malutkie zaczątki listków .

Hyzy w ostatnim filmie mówi że, jest zwolennikiem wczesnego cięcia. Uzasadnia to tym że, w niskich temperaturach po krótkim cięciu, uaktywniają się pączki u podstawy z ktorych wyrastaja grube pedy. Pózniejsze cięcie nie stymuliuje tych mocnych dolnych paczkow i wyrastaja pędy duzo ciensze.

Tak Mariolu ,tylko ja już przycięłam raz róże i za dwa dni ścisnął je mróz
To ja już wolę te cieńsze pędy

i one Ci całkiem zmarzły? Ile miałaś wtedy mrozu? Hyzy mowi w ostatnim filmie ze -10 powinny wytrzymac. Osobiscie tego nie sprawdzałam....

Nie pamiętam dokładnie ale mogło być ok -10 ,lu nieco więcej .
Ale co mówi ,kiedy -10 ?nie zagraża ?po cięciu dzisiaj np w nocy nie zagrozi?
Zagroził taki mróz moim i tak zmarzły do O i nie odbiły potem .

Ja tnę terminowo, a potem biegam z jedliną, którą okrywam, gdy straszą znacznym ochłodzeniem. Nie ryzykuję do -10 st.C. U mnie jak zapowiadają 5 na minusie, to potrafi być 8-10. I tak właśnie za 2 dni wróci okrycie. Kopczyków nie sypię na nowo, tylko te gałęzie iglaste daję.

Podstawowe grupy i terminy cięć róż (Porada)
"...Optymalnym terminem na cięcie róż wydaje się połowa kwietnia, bo wtedy nie jest już ani za zimno, ani jeszcze za ciepło. Cięcie przeprowadzamy w pogodny dzień. Róże rabatowe (wielokwiatowe) i wielkokwiatowe wykształcają pędy kwiatowe w sezonie wiosennym, a więc cięcie może być wykonane u nich na wysokość 20-30 cm. Pędy stare, poplątane można wyciąć u nasady. ..."

Ja jeszcze nie przycięłam, forsycja nie kwitła, zakwitła dziś - niespodziewanie!, dwa dni ciepła wystarczyły, albo odrobina deszczu (też sobie wybrała termin pogodowy), no ale przecież nie będę teraz cięła róż, jak wraca zima i idą dżdżyste dni, bo mi się jeszcze jakiś grzyb w rany przyplącze, trudno. Jak krócej przytnę też ruszą pączki usytuowane niżej, bo wyżej pączków nie będzie . Fafka mogę Ci tylko zazdrościć, że znajdujesz czas na okrywanie róż po cięciu i to do tego jedliną, skąd ją stale brać. Mam duży warzywnik, na kwiaty nie pozostaje mi sił i czasu (chęci by się znalazły ), mogę mieć tylko te, które jedynie przy podstawowej opiece dadzą rady.

Alu z roku na rok okrajam warzywnik, to pewnie stąd ten czas A gałązki iglaste mam swoje. Na początku ogrodowania posadziłam mnóstwo "choinek" na nieużytkach za moją działką, żeby trochę chroniły od wiatru moje wygwizdowo, to teraz jest skąd brać.

Tadaam, jadą moje królewny zamówione u Hyżego. Pisałam w wątku o sprzedawcach, że zamówiłam dwie na prezent dla koleżanki (Amadeus i Phoenix), ale przecież by mi serce pękło po otwarciu paczki, gdyby tam nic dla mnie nie było. To sobie chociaż maleństwo wybrałam 'Corazon', takie ewentualnie do doniczki, bo przecież miejsca w ogrodzie brak. Jednak za sprawą Forumowiczek tak się nakręciłam różami, że jeszcze jedno maleństwo domówiłam 'Honeymilk'. A potem to jeszcze 'Maxim' wpadła (tak sama, samiuteńka wpadła ) do koszyka. To trzeba było jakieś miejsce znaleźć dla tej samodzielnie wpadającej.
Mam ogród dwuczęściowy. Przy domu przytulny i już zapełniony oraz kawałek od domu obszerne wygwizdowo. Tylko w tej pierwszej części udają mi się róże. W drugiej, co prawda, nie wymarzają, ale bywają zżerane przez gryzonie.
Myślałam, myślałam... i wymyśliłam. Po co przy domu mi tawuły (jedne z pierwszych nasadzeń), które nie są wymagające, jak mogą zwolnić miejscówkę dla róż. Ile ja się naharatałam, żeby je przenieść na duży ogród. Przy drugiej chciałam odpuścić i zawezwać sąsiada. Przecież jednak nie wpuszczę chłopa w rabatki, gdzie każde postawienie stopy musi być starannie przemyślane, bo wszędzie coś rośnie. Dałam radę. Potem przez dwa dni woziłam taczką ziemię, bo trzeba było zasypać 3 doły, jak leje po bombie. I teraz mam fajny płachetek ziemi pod nowe nasadzenia.
I zmieściła by się pewnie nie tylko jedna róża, ale przed kolejnym rozszerzeniem zamówienia powstrzymał mnie mail, że paczka spakowana.

Mama ma Honeymilk - bardzo ładna różyczka

Fafka wrote:


Jak to miło czytać, że się ma pokrewną duszę.
To i ja przyznam, Jolu, że zganiona przez Ciebie, ze nie mam róż białych (nieprawda, mam chyba trzy w mieście , tylko nie szaleję za tą wersją kolorystyczną), mając w dodatku bardzo ładnego Otella (oby nie zapeszyć) domówiłam mu Desdemonę. A jakże. Ale minimalne zamówienie to dwie sztuki, w dodatku chyba dwie róże straciłam, to usprawiedliwia zamówienie, prawda? Do pary dodałam śliczną Wildeve, też austinkę oczywiście. A w zeszły weekend będąc w górach troszkę odsunęłam kamienie, będące najkrótszą krawędzią nowej rabaty z różami - i tam świetnie pasują dwie niewysoko rosnące. W dodatku moje zamówienie nie było jeszcze przygotowane no i...sama rozumiesz.

Łatka wrote: Ja nie mogłam oprzeć się pokusie i zamówiłam różę William Shakespeare i Falstaffa (wydają się podobne, porównam), oraz - także wg klucza literackiego - różę Roald Dahl, którego książki uwielbiam (tak, to pisarz piszący dla dzieci ) Będę musiała je posadzić z dala od siebie, żeby mi się kolory nie gryzły.
Desdemona jest przepiękna! Pomyślę o niej, tylko muszę znaleźć jakieś miejsce

Bardzo rozumiem Wasze różane zakupy. Ech.. gdybym tylko miała jeszcze miejsce.. Ale nie ma i koniec z zakupami. Nie oglądam stron szkółek rózanych. Żeby nie kusić losu. I tak mam w donicy dwie Aquarell i chyba za rok powinnam oim znaleźć miejsce w ziemi..
Macie róże w donicach? Jak długo Wam rosły w donicach bez problemów?


Mam Honeymilk- bardzo ładna różyczka. Teraz tez dostała gałązki z tui jako okrycie. Ona chyba ma najbardziuej rozwiniete młode przyrosty ze wszystkich moich róż/

A Chppendale oszalała- wsadzona do donicy jesienią, trzymana w nieogrzewanym pomieszczeniu, ma obecnie trzy -już spore- pączki. Zal mi ich obrywać.. powinnam je oberwać?

Anula, do Szekspira podchodziłam dwa razy - i dopiero ta druga "przymiarka" okazała się udana, choć posadziłam praktycznie w tym samym miejscu. Bardzo zacna angielka, kolor też spełnia moje kryterium ognistości - a co najmniej krwistości, wszak stratfordczyk pisał udramatyzowane kryminały, czyż nie?

Miejsca też nie mam, jak to wyłuszczałam powyżej, dwie róże raczej na pewno pójdą na śmieci, w tym jedna to właśnie Chippendale, no po prostu nie sądzone mi ją mieć. To Desdemona pójdzie zamiast.

Niestety, mam słabość do słów, w tym do nazw, bardzo wiele roślin kupuję z tego powodu, wyznaję ze skruchą. A róże w pierwszym rzędzie .