chester633 wrote:
[[...]
Magdo,Wiesiu, co do tego przytulania - to tak nie do końca
,
azjata to indywidualista kto ma koty to wie o czym piszę
.Na Forum o tym nie pisałem(chyba rozmawiałem o tym z Romą i Gosią) jakiś czas temu w ogrodzie przydreptał do mnie azjomiś (bardzo mi się podoba to określenie-
Magdo ) a ja w przypływie miłości
przytuliłem ,,przytulankę'' słyszałem tylko pomruk nie zadowolenia, zobaczyłem tylko kątem oka 5 cm.zęby azj omisia i w tej sekundzie odskoczyłem z twarzą. Wypierdzieliłem się w rabatę, a azjomiś z przerażenia uciekł do budy i nie wylazł z niej przez większość dnia ,na pamiątkę został mi ślad po zębach na czole i nosie(gdyby chciała mnie ,,dziabnąć'' bym miał nos jak
Lord Voldemort z Harry'ego Pottera
.
Niestety wiem, Pawle, o czym piszesz
Kilka lat temu miałam pod opieką mix kaukaza. Dla osoby konsekwentnej, stanowczej, ale spokojnej i nienarzucającej się psu, kauKAZIK okazał się psem idealnym, inna rzecz że Kazimierz swoje lata juz miał, bezdomność wielkiej biedy mu nie zrobiła, bo jako dość łagodny egzemplarz był przez dobrych ludzi dokarmiany. Na stare lata, po tymczsowaniu u mnie, znalazł swoje miejsce i jest zadowolony. Ale do Kokosowo-Czesiowych czułości mu daleko, całuśny na pewno nie jest. Podobnie z moim Biszkoptem, teraz już 9 letnim, wcześniej amstaffie geny dawały o sobie znać, jest psem jednego opiekuna, nie przepada za całusami w sznupę (Czesiu i Fido - tak!!!), nawet ja robię to z rzadka i raczej "informuję" go o tym. Przed kastracją był strasznie o Adama zazdrosny, nawet mężowskie przytulenie się powodowało, że Biszkopt warczał na niego. Na sytuacje mocno intymne reagował ekstremalnie, trzeba było zamykać się na klucz w sypialni! Kiedyś siedziałam przy komputerze, Adam podszedł do mnie od tyłu i nachylił się, żeby spojrzeć na monitor, nawet nie wiedziałam że Biszkopt leży na podłodze obok mnie. Błyskawicznie wyskoczył w górę, odcisnął uzębienie na czole Adama tak, ze do dziś jest pamiątka. Takich akcji było kilka, wina niestety lezy równiez po stronie mojej i Adama, Adam nigdy nie miał własnego psa, nie wiedział jak sie zachować wobec zwierza gdy ten pojawi sie w domu, ja go do tego nie przygotowałam, a pies od razu wyczuł kto w chałupie rządzi. Dla mnie było oczywiste, bo zostałam niemal wychowana przez mix rottweilerkę. Dopiero po roku od kastracji zauwazyłam wyciszenie Biszkopta, nie gryzł sie z innymi psami, nie latał za sukami, Adam też przestał mu przeszkadzać. Oczywiscie panowie sie lubią, ale nie okazują sobie wylewnych czułości.
Co innego pluszaki małe, czyli duet FidoCześ. Całowane są gdzie popadnie, zwłaszcza przez moja mamę, mogą spać gdzie chcą, a w łóżku w szczególności. Mama odstępuje im kołdrę, bo się pluszaczki zaziębią między samymi poduszkami itp. Czesiek tylko raz zaprotestował przeciwko całowaniu, mama NAJPIERW pocałowała Jeżynę, a dopiero POTEM jego, więc sie obraził, bo takiego całowania "po kimś" to on sobie nie życzy.
P.S. Tak sie domyśliłam, że spodobało Ci sie określenie Azjomiś i stąd ten przypływ miłości, o którym piszesz