Martuś dziś się czuję tak, jakbym te dwa miesiące odrobiła przez dwa dni
. Nie myśl sobie, że złapałam się od rana za dokańczanie rabaty wrzosowej
. Na początek robiłam coś o wiele bardziej nieprzyjemnego
- wydłubywałam zielsko z chodnika
. 25 m podjazdu to przesada ... całe szczęście, że nie posłuchałam kiedyś Taty i dom nie stoi na końcu działki
. Na razie zrobiony chodnik - jutro biorę się za podjazd
.
Zobacz jak ślicznie rozrosła się szałwia od Ciebie
Romka dziś już nie jestem na Ciebie aż taka zła
... bo nie mam siły
. Co się zaś tyczy powrotów, to sorki, ale ja już wolę strzykanie w kręgosłupie i bąble od szpadla
. A pod nosem to ja dziś śpiewałam sobie "to ja narcyz się nazywam"
.
Melduję, że wszystkie wyszabrowane rośliny mają się dobrze
- a rozchodniki to nawet ucieszą mnie kolorkami
Magda a wiesz, że jak przed wstawieniem przygotowywałam sobie fotki to też się z tego śmiałam
. Co do postępów w ogrodzie, to przyznam bez zbędnej skromności
, że i ja te postępy widzę
. Stąd dziś ta piosenka o narcyzmie
.
Iwonko, już w pierwszych słowach wprawiłaś mnie w błogi nastrój
, dziękuję
... niniejszym ogłaszam, że odebrałam Romce tytuł "tytana pracy"
.
Zgadzam się z Tobą - nic tak nie cieszy jak roślinka wyhodowana od maleńkiej szczepki
, a jeszcze bardziej cieszą takie wyhodowane z nasion
.
Edytko akurat w tym miejscu to ja nic nie wkomponowałam - od razu był plan, że tak będzie - gorzej tylko było z realizacją
, bo zbierałam się z tym od czerwca
.
Grzesiu dziękuję
. Wygląd jest ważny, takie obrzeża najbardziej mi się podobają i są trwałe. Najważniejsza jest jednak wygoda
, zwłaszcza przy koszeniu. Tego typu obrzeża sprawdzają się rewelacyjnie
.
Na koniec wrzucę fotkę z rabatką wrzosową - zostało mi położyć obrzeże na zaprawę i wysypać korą
.
Ależ mi się podoba