Forum Ogrodnicze Oaza

No normalnie wandal nie psica może udałoby się ją czymś innym zainteresować
Mila uwielbia wszelkiej maści kamienie, patyki, porywa nawet butelki plastikowe do gryzienia, strasznie lubi zabawy ze zdechłymi piłkami bo wszystkie poprzegryzała, ale takich podkopów nigdy nie robiła.

Trzeba było pędzić bimber z tych śliwek

futrzasta wrote: Sama byłam w szoku słysząc taką historię Czego to się człowiek nie dowie zupełnie przypadkiem
Kochana, część tych śliw zostało, może po moim westchnieniu, że strasznie łyso będzie..... sąsiad oszczędził te, które są dokładnie "między" naszymi domami. A może czasu im brakło i zostawili je na kolejną sobotę... nie wiem, faktem jest, że te za moim malinowym chruśniakiem ocalały



Oj taki 3m szpaler śliwkowy to mam i ja, ale od zachodniej strony (ten był od północnej, więc mi nie zacieniał wcale, a sąsiadowi pole coraz mocniej). 2 lata temu walczyliśmy z nim przy pomocy drugiego sąsiada.







Za siatką bujnie odrasta, choć ciągle skracam z góry. Zależy mi by była tam zielona ściana, chroniąca przed wichrem z pól, ale musieliśmy pociągnąć siatkę, bo wdzierały się zwierzęta, no i dziczki były już za wysokie, zaczynały mi zacieniać warzywnik i sad. Z naszej strony płotu spryskałam 2 razy randapem i już nie odrastają.

Ja swoją na spacerach ciągam od kopca do kopca i każę kopać . Ustaliłam komendę "szukaj myszy", a ona nauczyła się reagować . Do tego wynajduję w lesie korytarze nornic, różne podejrzane dziury i wszędzie każę jej szukać myszy . Jak wracamy, jest taka wykończona, że nie chce jej się tropić gryzoni na działce, a poza tym przy okazji nauczyła się, że kopie się tylko na komendę "szukaj myszy"

Maju
Widziałam u Ciebie chyba własnie taką siatkę, tylko u góry zakończoną "pałąkowato". Też bardzo ładnie się prezentuje na obrzeżach rabatek. To chyba dokładnie ten sam gatunek.

Żebyś wiedziała, że wandal! Ostatnio krecimi kopcami zasypywałam co większe dziury. Bura też dostaje dużo samoróbnych zabawek. W domu ma gumowe gryzaki, stare maskotki, a na dworze właśnie plastikowe butelki przywiązane do sznurków, piłeczki, patyki i co się tylko da

Martuś
Ona ma póki co niespożyte pokłady energii i nawet jak się na spacerze wyszaleje to i tak nie odpuszcza. Kopce krecie też z zapałem rozgrzebuje. Robi tyle kilometrów w pędzie, że powinna być padnięta, ale wszystko na nic. Teraz puściliśmy ją luzem, niech się wygania, będzie przynajmniej spokojnie spała całą noc.

Może Ty ją za dobrze karmisz

aguskac wrote:
Haha wypisz wymaluj moja Yoda. Kiedyś wybraliśmy się na piechotkę z naszej wsi do naszego miasta (35km) oczywiście z psem. Żeby nie było, że tacy z nas piechurzy zatwardziali wyjaśnię, że przerwy na odpoczynek były ale nie dla psa. Ona wciąż biegała! Gdy dotarliśmy, my byliśmy tak padnięci, że ani ręką ani nogą nie dało się ruszyć. Mnie tylko nałóg tytoniowy zwlekł z łóżka - skoro chciało się palić to trzeba było się ruszyć po papierosy. Gdy tylko wstałam i podeszłam do drzwi wyjściowych ona była już gotowa do wyjścia na spacer a na dworze wciąż biegała jak gdyby nie zrobiła tych kilometrów z nami My zrobiliśmy ich ponad 30 ona z całą pewnością jednak więcej

aguskac wrote:
Czyli robili śliwowicę Zacny trunek

Ty powinnaś podziękować Burej
Dzięki niej będziesz miała niezłą kondycję

Monika-Sz wrote: Właśnie widząc jak sąsiadka tuczy swoje psy staram się unikać przekarmiania. Czasem mam wrażenie, że podług tabel je za mało, ale jakoś na jedzenie się nie rzuca, więc chyba jest ok.

Jaguś
Jak byś o Burej pisała Jej się nie zdarza nie chcieć wyjść na dwór. Nie będę chwalić, bo znów zapeszę, ale wspomnę tylko, że ostatnio wieczorem sama wraca do domu bez namawiania. W sumie nie byłam z nią jeszcze na tak długim spacerze, bo latem była za mała, a potem było za zimno i mnie nie ciągnęło na dwór. Ciekawa jestem jak się zachowa kiedy wybierzemy się gdzieś dalej w plener, w zupełnie nie znane jej tereny.

Piotrek
Faktycznie wychodzi na to, że śliwowicę, a ja tak prostacko ją nazwałam

Gosiu
Żebyś wiedziała, gdyby nie ona to by mnie pewnie nikt wołami na spacer nie wyciągnął

Donoszę z linii frontu :
1. Sąsiedzi wycięli pozostałe śliwy, czyli cały szpaler padł! Widocznie wtedy się po prostu nie wyrobili. Ale jest łyso!! Niech się jak najszybciej robi zielono!!

2. Moje słupki na płotek warzywny już pięknie przycięte Jeszcze tylko M. "zawleczki" przyspawa, żeby było gdzie przeciągnąć drut i będę malować

3. Z okazji Dnia Kobiet zostałam zaproszona do ogrodniczego Wybrałam sobie piękny nowy sekator Fiskarsa, trochę nasionek i chemię na różne "zarazy". Pierwszy poleci Miedzian, a po nim Promanal.

Oooo cholipcia... zapomniałam o Betoksonie, no ale na to jeszcze czas. Pomidorki sobie mistrzowsko zwaliłam z parapetu, więc z tego co ocalało mam prawie wszystkie NN. Dobrze, że to była pierwsza, maleńka tura.

Ad 1)
Ale łyso..
Trochę śliwkowego drewna



Czekam na pogodę, by drobne gałęzie pomiksować.

Ad 2)
"Zawleczki" przyspawane Jutro postaram się słupki przeszlifować, bo to rury z odzysku i potem pomalować na ciemny brąz. Potem może uda mi się wyznaczyć nowe granice przez wykopanie rowków i osadzenie cegłówek, które spełniają rolę zabezpieczenia przed trawą, próbującą się wedrzeć z trawnika do warzywnika. Sama jestem ciekawa efektu, mam nadzieję, że nowy płotek będzie się dobrze prezentował.

Wredna sałata nie chce mi wzejść!! Pierwsza tura mogła być przeterminowana, ale nasionka prosto ze sklepu też nie wychodzą Ile kiełkuje sałata? Trzymam ją w chłodnym pokoju, bo chyba za ciepło to nie lubi.

Naszykowałam się duchowo na prace ogrodowe jutro, a tu pada gruby śnieg Mam nadzieję, że nic z niego do rana nie zostanie.

Pracowicie dziś było Jak to dobrze, że nie padało, szkoda jedynie, że cieplej nie było, ale co tam

Jako, że Bura niezmiennie dostarcza nam dużo atrakcji, to i w tym tygodniu nie mogło być inaczej. Ogrodzenia kojca okazało się niewystarczające. Mało tego, że się na nie rzucała jak opętana, to jeszcze zaczęła szarpać zębami. Udało jej się rozerwać siatkę i zwiać. Jak zwiała raz, to spróbuje i kolejny.
Tak myślałam, że ta siatka trochę za delikatna, ale akurat taką mieliśmy... poza tym nie przyszło mi do głowy, że rzuci się na nią z zębami.
Rad nierad trzeba było kupić nową grubą siatkę i grodzić od nowa. Tamtą siatkę zdjęliśmy i postanowiłam od razu pomalować słupki. Do tej pory nie były pomalowane, bo czekałam na lepszą pogodę. Nowa siatka jest ładna, zielona, więc brzydko by było, gdybym ja pomazała brązową farbą.

Postaram się zaraz zgrać fotki i coś wkleić.

Właśnie kocica wróciła podejrzanie zajeżdżająca koniem.... Po oględzinach okazało się, że jest wytarzana w końskim oborniku, który dziś sąsiad zrzucił mi do kompostownika. Bura też oczywiście była zachwycona, a że na czas moich prac wokółogrodowych była zapalikowana w pobliżu z ochotą rzuciła się na obornik i dalej go w najlepsze jeść i się w nim tarzać
Dobrze, że byłam blisko i mogłam natychmiast odciągnąć ją od tych "frykasów".

Rozpatroszony kojec i pięknie pomalowane słupki





A w szklarni słupki rosną jak grzyby po deszczu

Pięknie Lucyno
Nawet słońce miałaś do towarzystwa.

Ewcia
Słonko wyszło dopiero pod koniec prac, ale dobre i to Przynajmniej fotki wyszły weselsze, bo jeszcze tak ponuro wokół.

Kachna

Oj poszalałam, ciekawe co na to gnaty jutro Przy takich tykach żaden pomidor nie próbował by nawet się chwiać To moje symboliczne ogrodzenie warzywniaka. Ma mieć 60cm wysokości. Stare jak widać się już rozeszło.
Bura zołza była dziś bardzo pracowita. Podczas, gdy ja malowałam słupki ona zajęła się spulchnianiem gleby na grządkach. Teraz tylko zagrabię i można siać a bez grabienia, to nawet od razu sadzić, dołki gotowe



Zajęła się także plewieniem w truskawkach, zauważyła, że pani ździebko je zapuściła. Usunęła część worków z międzyrzędzi i zajęła się chwastami. Sprawdziła też czy jakaś nornica lub podstępny kret nie próbuje dobierać się do krzaczków.

Niezły kopidołek z tej Burej

Całe podwórko poryła jesienią, ale teraz już nie biega luzem, więc ma mniejsze możliwości.