Dziś jest piękny dzień - słoneczny ale nie upalny!
A ranek był wręcz rześki - skojarzył mi się z porankiem nad morzem
Po tym optymistycznym wstępie czas na odtworzenie ostatniego wpisu (fotki mam już wybrane więc je zabrałem na pendrive'a
)
Przez ostatnie dni kompletnie mi się nie chciało wstawiać zdjęć.
Ale na oazę zaglądałem - to tu, to tam oglądałem zdjęcia i czytałem wpisy.
Od piątku do wczoraj byłem "opiekunem" zwierzątek ciotki i wujka. Wielkiej filozofii nie było, ot nakarmić i posprzątać ale za to troszkę czasu pochłaniało (dojazd na Szczepankowo oraz sama robota). Żółwik i papużki to był pikuś, 3 koty również nie stwarzały problemów, łasząc się przymilnie by dostać swoją porcję ale z 2 fretkami nie było tak lekko, oj nie! Uzbrojone w ostre pazurki i paszczę ostrych ząbków, z charakteru ciekawskie, pełne energii a nawet bojowe fretki wymagały cierpliwości i ostrożności, a czasem zdecydowania. Na szczęście nie pogryzły mnie ale troszkę się natrudziłem by je odpowiednio złapać a wcześniej zdjąć kłódeczki, zapięcie i otworzyć klatkę. UFF...(ale są baaardzo pocieszne gdy wyprawiają swoje wygibasy na hamakach, kręcą zabawnie łebkami czy wychodzą z rury)
W czwartek po pracy wyskoczyliśmy z rodzicami do Dziadka by zebrać owoce. Akcja błysk: 3-4 godzinki i bblismy z powrotem. Muszę się pochwalić, bo leciwa brzoskwinia (rośnie od 18 lat!!) po 2 latach skromnego owocowania w tym roku obrodziła aż miło. Na szczęście nic się nie połamało i choć owoce były nieduże (nie miałem kiedy przerzedzić zresztą dojście do niej z drabiną to istna ekwilibrystyka) to dojrzałe w sam raz do konsumpcji
W sumie wyszło... 80 kg
Do tego ok 30 kg śliwki i wiadro aronii. Nadwyżki zostały hojnie rozdane ciotkom, wujkom, kolegom Dziadka a bracia zawieźli towar do swoich przyszłych teściów. Na szczęście nie musiałem brać udziału w przerobieniu tego owocowego dobra (dżemy, soki, nalewki oraz kompot i bieżąca konsumpcja), wystarczy, że kilka razy kursowałem między parkingiem a domem z wiadrami i koszami.
A to ta okazała brzoskwinia (nie wiem jaka odmiana ale jest bardzo smaczna) - od frontu prezentuje się nieźle, z drugiej strony jest już bardziej łysa choć ma więcej owoców. Zdjęcie z ostatniego weekendu gdy byłem z bratem na rybach. Po prawej widać fragment jej rówieśnicy - magnolii gwiaździstej (ok 5 m wysokości...)
A co słychać u mnie?
W "czasie rzeczywistym" w pełni kwitnienia są dalie, hortensje również stanowią barwną plamę w ogrodzie, kończą kwitnąć floksy, róże w końcu powtarzają (bez rewelacji - kwiaty nie lubią upałów) oraz zakwitły pierwsze astry jednoroczne.
Jestem zadowolony z postawy kwasolubów. Poza nielicznymi wyjątkami większość z nich dobrze przyrosła i wiąże bardzo dużo pąków kwiatowych!! Jeśli nie będzie ekstremalnie mroźnej zimy a przede wszystkim bezlitosnych przymrozków wiosennych oraz majowych to zanosi się na niesamowity pokaz w przyszłym roku
Wprawdzie musiałem walczyć z mączniakiem na części odmian (cóż, mały przewiew + ciepło + wilgoć /bo podlewać trzeba/) ale na szczęście sytuacja opanowana i nie zaszkodziło to zbytnio w tworzeniu paków.
W moim wątku czas płynie nieco wolniej stąd dziś zdjęcia z 22.07. - liliowego szaleństwa ciąg dalszy!!
OT rządzą!!
(sąsiad ma zdecydowanie za dobrze - takie widoki i zapachy za free a sam nic ciekawego nie zrobił na swoim poletku)
The Pilgrim nawet zdążył zakwitnąć
OT Conca d'Or + OT Belladona
OT Shocking jest po prostu... szokująco piękny - z daleka przykuwa uwagę i bardzo mi się podba!
OT Motown (choć jest tyle białych lilii podobnych do siebie, że nie jestem w stanie być pewny "na bank")
kolejne zdjęcie tej uroczej białej lilii, świetnie kontrastującej z zielonym morzem liści i pędów rododendronów
lilia orientalna Muscadet dorasta do ok 60-80 cm wysokości i oczywiście upojnie pachnie!
OT Belladony pod pierwszym tunelem zapraszają by spojrzeć i udać się w głąb ogrodu
powojnik Duchess of Edinburgh powtarza niedużymi, ujmującymi swoją delikatnością kwiatkami