Gosiulu, ten pomysł potraktowałam w kategoriach żartu, ale po dzisiejszej wizycie w pewnym niezwykłym miejscu, zaczynam to rozważać, o tym za chwilę... A spotkanie z chrabąszczem mniej więcej pewnie tak wyglądało, jak je sobie wyobrażasz...
Magda, to narcyzy ' Rip van Winkle', fajne są i nawet u mnie obficie kwitną, uważam, porównując je z innymi
U mnie też kamieni pełno, często je wykopuję, ale to wszystko za mało, za mało!
A ja się boję i dużych, i małych, pręgowanych i skrzydlatych, tych, co skaczą i biegają...
Tak to leciało?
Tomku, o tej porze roku coś jednak bardziej przewiewnego, ot taka agrowłóknina na przykład...
Dorcia, zboże małe i nie za gęste, ale wchodzić chyba nie można... Nie wiem, czy by się podniosło, gdybym po nim przeszła!
Ale problem się rozwiązał, już mogę do żniw poczekać!
U nas też będzie cukinia!
Gosiulu, sądzisz, że robią je ludzie szukający kamieni?
To zupełnie nowa teoria na ich wyjaśnienie!
Magda, możliwe! Sasanki należą do bylin krótkowiecznych, ponoć osiem -dziesięć lat to góra... Oczywiście zależy to jeszcze od warunków uprawy, jak im będzie dobrze, to zagoszczą na dłużej... Moje najstarsze mają pięć lat, na razie nic się nie dzieje, to chyba im dobrze
Aniu, u mnie kwitną dopiero dwie sasanki, reszta jeszcze się ociąga... Oj mogłoby tych kwiatuszków niebieskich być jeszcze więcej
Danusiu i to jest bardzo rozsądne! Ale ja to bym jakiegoś piachu nawiozła, rozluźniła glebę, dała drenaż i sadziła!
Aniu, to piękne zdjęcie uświadomiło mi, że tęsknię za twoimi zdjęciami, Twoim pisaniem, Twoim wątkiem... Wiem, wiem, czasu brak, ale ja tęsknię!
Piotrek, to
Hellebore nigercors 'Magic Leaves'.
Ewa, chrabąszcze sympatyczne?
Nienawidzę chrabąszczy! W każdej postaci!
Ano kupuję, kupuję i nie mogę przestać!
Ale trzynastka niedługo się skończy i się skończy!
A jak już wszystko wyjdzie z ziemi, to zacznie się poszukiwanie miejsca..
Dzisiaj jestem z siebie dumna! Załatwiłam trzy ważne sprawy, które wisiały mi nad głową... Najpierw pojechałam do wymienialni opon, raz! I przy tej wymienialni była taka pryzma żwiru, zapytałam pana, czy można go kupić, a pan powiedział, że tuż obok jest taka...no powiedzmy fabryka żwiru!
To jest ta druga dręcząca mnie sprawa, żwirek do drenażu dla obuwików... Pojechałam tam, troszkę się dziwiono, że chcę kupić 20 kilogramów żwiru, bo tam się tony kupuje, ale sprzedano tyle, ile tylko mogłam załadować za 1 zł 60 gr!
Mało tego, dowiedziałam się, że tam można również kupić kamienie, jak się samemu wybiera i ładuje to za 30 zł za tonę!
O tu ładowałam...
Ale to jeszcze nie koniec! W związku z tą nieprzewidzianą atrakcją jechałam na działeczkę trochę inną drogą i spotkałam tak zakamienione pole, że to "moje" to wygląda na całkiem wyeksploatowane... Nie było kogo zapytać, ale nic nie rosło, więc zaczęłam eksploatować to pole... Biedny czesiek brzuchem powłóczył po drodze, ale dojechaliśmy!
A na koniec jeszcze załadowałam, no może nie osobiście
kosiarkę i zawiozłam ją do naprawy, nawet za bardzo nie błądząc po drodze... Ach, życie jest piękne! Zwłaszcza, że zrobiłam małe grzebu-grzebu i odkryłam, że jeden przynajmniej trójlist żyje!
I miłki ślicznie kwitną...
Zawilce greckie kwitną zaś cudnie
Szafirki też już dość przyzwoicie...
Tulipanki tak sobie, ale co się dziiwić, wyprzedażowe...
A piwonia Młokosiewicza nie kwitnie, ale będzie i to jak! Cztery pączki!
Ale są też pewne rozczarowania... "Białe" narcyzy z Biedronki na białej rabacie!