Walki z kominkiem ciąg dalszy.. Chyba częściowo zlokalizowałam problem.. O tym za chwilę..
Gorzatko- to mi pomogłaś
Ja wiem- ucz się, ucz..nauka to potęgi klucz
Myślisz, że zarywanie nocy to wina kominka- dzięki! Teraz wiem, na co to zwalić
A serio mówiąc- odkąd pamiętam, to miałam problem z zasypianiem..i z dobudzeniem się. Pamiętam, że niejednokrotnie spotykałam się z Tatą ok 3 w nocy w kuchni, bo też spać nie mógł- śmialiśmy sie, że trudno powiedzieć, czy to spotkanie przy kolacji..czy śniadaniu
Haniu- pacjenci czasem chyba lubią przychodzić- jakkolwiek dziwnie to brzmi
Jest oczywiście grupa, która zaczyna od
dzień dobry, nienawidzę dentystów, a też zdarzają sie tacy, jak wczorajszy pacjent, który stwierdził, że miał ciężki dzień w pracy i u mnie sobie odpoczywa
Odnośnie wpatrywania się w kominek- Mąż stwierdził, że nie sądził, że cos przebije ogródek i forum, a tu proszę- cały wieczór spędzony na podłodze przed kominkiem. Obserwuję ogień, to, kiedy się lepiej szamot wybiela a kiedy gorzej itp.. Powoli chyba wyciągam pewne wnioski, zobaczymy, jak będzie dalej.
Zakupy zapowiadają się ciekawie- zwykłe niby drzewa, ale jak piękne! Brzozy i klony to moje ulubione
Niedziela podobno ma być ładna, więc idealnie się składa, jeśli jutro uda się Tobie coś kupić. Daj znać, jak poszło- ja mijając codziennie duże centrum ogrodnicze widzę sporo samochodó na parkingu, więc pewno nie będziesz sama
Na dworzu przeraźliwie zimno- ja czuję się jak sopel lodu. Zupełnie nie radzę sobie z taką temperaturą, a to przecież dopiero preludium
Nasz dowcipny glazurnik, broniąc sie przed atakiem P, że przecież może robić balkony w listopadzie
skapitulował wczoraj ok 11 i stwierdził, że za zimno i nie da rady, dokończy w mniej wietrzny dzień. P go obśmiał, że sam teraz widzi, że czas się kończy..
Ech..fachowcy. Ciekawe, jak będzie z brukarzem- jak się go pytałąm o pogodę to stwierdził, że byle by śniegu nie było i mrozu, to ludzie chcą pracować choćby do samego Bożego Narodzenia.. Zobaczymy
Marysiu- info o ziemniakach ciekawe! U mnie drewno odpowiednie do kominka- dąb i jeszcze jakieś- buk, albo grab.. nie ejstem pewna. Problem leży chyba gdzie indziej
Iwonko- bardzo mi miło, że zajrzałaś i to w dodatku z tak życzliwymi słowami
Nie każdy jest taką gadułą, jak ja- mówią, że milczenie jest złotem
Pies w domu u nas był od dawna. Poprzedni Shih-Tzu miał włosy a nie sierśc, a w dodatku mały księciunio- omijał kałuże itp.. więc prawie nie brudził. Zakus u Mamy aż tak nie brudził- ogródek bardziej uporządkowany, w dodatku sporo schodów w domu, a w pokoju dywan, więc miał może gdzie gubić brud..? U nas z ganku od razu "salon", więc siłą rzeczy wszystko ląduje na środku pokoju, a że i na ogródku bajzel, to jest jak jest. Nie mamy dywanów, które by wchłonęły piasek z psich łapek, więc wszystko ląduje na podłodze- lakierowanej, więc serce się ściska na widok piachu
Dawno tak często nie sprzątałam, jak teraz
Zakuś oczywiście się nasłucha, jaki jest brudas, jak to budę mu postawimy itp.. po czym wskakuje na kanapę, a my mu robimy miejsce
Ewciu- trafiasz w sedno, ale o tym za chwilę..
PSiaki dają Wam do zrozumienia, że czas iśc spać i zwolnić kanapę
Zakuś tak samo- jak chce wskoczyć na miejsce, które zajmujemy, to opiera się łapą i drapie, aż się posuniemy. Wziął nas pod but i dobrze sobie wychował. Jednak jest grzecznym- bardzo karnym pieskiem, to pozwalamy mu czasem tak porządzić- niech ma coś od życia
Agnieszko- piromanka od dziecka
Możemy podać sobie ręce! Piekne wspomnienia- nawet klapsiorek od Dziadka nabiera wartości sentymentalnej!
Jak miałam kilka lat i jeździłam z Rodzicami do leśniczówki na wakacje, to głównie zajmowałam się paleniem w piecu kaflowym. Rodzice niby zabraniali, ale ja ciągle dłubałam pogrzebaczem w palenisku. Mama opowiadała mi, że któregoś wieczoru probowała mnie wykąpać, a ja nie chciałam rąk włożyć do wody. Okazało się, że mam pęcherz na każdym palcu- myslisz, że to mnie zniechęciło do palenia
Ciągle dokładam, przekładam.. Mam już dwa oparzenia, ale niestrudzenie palę dalej- uwielbiam to! P twierdzi, że bardzo lubi rąbać drewno, więc zgrany z nas zespół. Obsługa kominka to moja rzecz, P dostarcza towar
Obecna sytuacja kominkowa powoduje, że ogarnia mnie rozpacz.. Nie zapraszaj, bo wiesz, że jak zrobię nalot, to zakotwiczę na długo- zawsze czas w gościnie u Ciebie tak szybko mija, a teraz weekendy masz tak krótkie
Dzień przez okno miły, ale wystawienie nosa za drzwi rozwiało to miłe wrażenie. Mróz normalnie- też dziś kończyłam pracę z bólem głowy
W kominku palę tylko liściastym- dębem i czymś drugim (buk, grab..?).
****
Sprawozdanie z rozpalania i moje obserwacje..
Jak jest się goło..pupcem i nie udało się kupić drewna wiosną, żeby przez lato przewiało je w drewutni, a kupuje się w ostatniej chwili, to czasem nie jest dobrze..
Nie wiem, czy wszyscy dostawcy tak robią, czy to nasz tak nas oszukał..?
Do rzeczy- pomijam, że kłody przywiózł wielkie i chyba normalnie sprzedawane są zgrabniejsze.. to w dodatku, zdaje się, jest wilgotne
Może wszyscy jesienią mają taki ruch w interesie, że sprzedają niesezonowane.. albo w ogóle nie sezonują, bo to strata czasu i pieniędzy, a to klient niech sobie trzyma latami
A może nasz zrobił się nieuczciwy?
Tanio za drewno nie zapłaciłam, a zdaje się, że jest wilgotne
Cholera mnie bierze, bo dziś ponad godzinę rozpalałam!! Podpałka pali się, aż miło.. Drewno opornie zajmuje się ogniem tylko w okolicy podpałki, a na końcach syczy i wydziela pianę. Wygląda mi to na mokre drewno, które zamiast ładnie zając się ogniem- mędli płomienie i rozpala się z trudem.
Jak już się porządnie pali, to kolejne dokładane szczapy palą się ok, choć niektóre skwierczą- jednak rozpalenie to spore wyzwanie.
Takie mam fotki poglądowe z rozpalania- środek szczap zajęty ogniem, a brzegi wyglądają tak..
Przecież to cholery można dostać- pali się ładnym płomieniem, dopóki jest podpałka.. Kończy się podpałka, ogień po dłuższej chwili przygasa- drewno syczy i pieni się.. Więc dokładam kolejną podpałkę.. w końcu w kominku robi się na tyle ciepło, że jakoś daje radę się rozpalić- ale żeby tak opornie szło?!? W piecu kaflowym, budowanym przez zduna dawałam radę rozpalić gazetami- a tu szybry, doloty powietrza, rozpałki, drobne szczapki- a cholerne drewno nie łapie ognia, a jedynie dusi się nim..
Jak awaryjnie musiałam kupić drewno na stacji benzynowej- wiem, za bezcen.. to paliło się, aż miło było popatrzeć.. Nie miałam problemu z rozpaleniem i podtrzymaniem. Tutaj- męczy się ten ogień, męczy..
Czy to ja jestem naiwna, że spodziewałam się sezonowanego drewna jesienią, podczas gdy wszyscy tną na bieżąco i sprzedają świeże, czy to nasz dostawca po kilku latach postanowił spuścić z tonu i jakości- skoro i tak zamawiamy, to nie warto się starać?
Jakie drewno dostajecie w jesiennych dostawach- suche, czy wilgotne?
Jak pocięte- na zgrabne, równe kawałki, czy byle jak, każde na inną długość?
Mama narzekała, że Jej w tym przywiózł spore kloce, więc przeprosił, że to szwagier szykował i kolejne będzie zgrabniejsze.. Więc to "kolejne" mam ja- porażka.. Nie wiem, jak bym musiała rozhajcować ogień, żeby się te kłody chciały zapalić. Mąz lubi drewno rąbać, więc robi mi z tego zgrabne kawałki- co nie zmienia faktu, że tak chyba nie powinno być..
Za pół ceny to możemy sobie piłować i rąbać, ale za 200pln za m3, to wg mnie powinno być w sam raz pocięte na kawałki, gotowe do palenia. Może jednak to ja jestem z choinki urwana?!
Jestem bardzo rozczarowana jakością tego, co dostarczył. Mogliśmy sobie pozwolić tylko na 2 m3- w cenie był dowóz, zresztą to dostawca od lat współpracujący z moimi Rodzicami- a tu taka porażka w tym roku. W lato pytałam w jednym z okolicznych punktów o dostawę, to przy 2 metrach liczą dodatkowo za dowóz
Może mój błąd polegał na tym, że kupiłam w szczycie sezonu kominkowego, a nie wiosną, żeby leżakowało przez lato u nas i wyschło..?
Nie wiem, czy dobrze rozumuję, ale sądzę, że część moich kłopotów w rozpalaniu i kopceniu szamotu wynika z wilgotnego drewna- o ile syczenie i pianę dobrze diagnozuję?
Jak już uda mi się porządnie rozpalić, to szamot robi się biały w częsci kominka- jednak jest to trudniej osiągnąć tym drewnem, niż marketowym.
Strasznie Wam tutaj przynudzam..
Na ogródku nic się nie dzieje- wiadomo, za zimno i nie ma co robić.. Mam nadzieję, że brukarz wejdzie tak, jak obiecuje, a pierwsze dni listopada będą nieco cieplejsze- będę mogła obsadzić rabatę z cisem przy bramie i od razu zrobi się fajnie- chyba..? Szkoda, że jest tak zimno- myślenie, stojąc na rabacie, będzie kiepsko szło
Miłego weekendu Wszystkim życzę!