Wszystkie uziemione. Kupowałam u Pudełka i w Multifiori. Jak miło patrzeć na takie zdjęcia
W tym sezonie 'wpuściłam' do ogrodu sporo nowych gatunków. Z kilkoma już próbowałam współpracy, inne zaproszone pierwszy raz. Najbardziej jestem ciekawa, jak się uda z liliowcami. Poprzednio była klapa. Ślimaki
żarły tak, że oddałam wszystkie roślinki. Bardzo lubię ich liście, kwiaty są wdzięczne w pięknych kolorach, kupiłam kilkanaście odmian i niecierpliwie wyglądam wiosny. Te, które poradzą sobie najlepiej zostaną, inne powędrują w świat. Podobnie wygląda sprawa z języczkami pomarańczową i Przewalskiego. Pierwszą ślimaki połykały w całości, druga na zbyt suchym stanowisku marniała. Teraz po latach znowu spróbuję. Jestem bardzo wierna roślinom, jak któraś zapadnie w serce, to ciągnie mnie i po nią wracam.
Pojawią się pierwszy raz (jak zima nie narozrabia
) świecznice, miodunki, irysy, przetacznik, chryzantemy, cieszynianka, szałwia, tiarelle... Oczywiście rododendrony. Jest siedem odmian, jeszcze kilka będzie. Teoretycznie warunki dla nich wymarzone, mam nadzieję, że będą podzielać moją na ten temat opinię.
Dołączyły nowe odmiany floksów wiechowatych, monardy, bodziszków, naparstnicy, traw, tawułek i sporo innych drobiazgów. Co zostanie na stałe? Zobaczymy.
I do tego wielki eksperyment liliowy. Posadziłam sporo cebul w różnych miejscach, które się spodoba? Nigdy nie wiadomo. Mądrzejsza po szkodzie
wyrządzonej przez ostępkę lilankę, będę pilnować! Marny los tej paskudy, jak znowu będzie chciała zamordować pączki.
Trochę innych cebulek wiosennych: szafirki, tulipany. To raczej z jesiennej tęsknoty za wiosną, posadzone w doniczki, opatulone, może przetrwają.
Sama nie wiem, co to za lilia, podobno Red Life, ale chyba wszystkie pomylone. Grunt, że śliczna: