Dzisiaj jak zwykle wracałam z pracy rozdwojona emocjami.
Z jednej strony nie mogłam się nazachwycać cudownym, bardzo subtelnym zachodem słońca, a z drugiej strony byłam zwyczajnie wściekła, że nie mogę wysiąść i patrzeć na to urzekające zjawisko gdzieś z dala od miasta. Oczywiście w ręku tylko komórka, ale cóż z tego, skoro zdjęcie mogę zrobić jedynie z ręki, w dodatku w jakimś tam ruchu, poruszone, bardzo średnio ostre?
Znowu wrócił żal, że zawód Obserwator Świata jest zarezerwowany dla nielicznych.
Z córką sobie rozmawiałyśmy w samochodzie...
- Co mamo, ładny zachód, prawda? Pofotografowałoby się?
- No córko, przepiękny, jak dojedziemy do Komorowa, to się zatrzymujemy i patrzymy w niebo, przez pola...
- Mamo, czyli my nie wracamy do domu, tylko jedziemy w plener?!?
- No córko, musimy... mama się cały dzień w pracy marnowała, to teraz musimy nadrobić...
- Mamo, Ty chyba masz od kilku miesięcy jakiś kryzys...
- Jaki, córko?
- No, średniego wieku! Chcesz rzucić pracę i zostać fotografem...
- No, córko, ale przypomnij sobie jak było pięknie, gdy nie pracowałam... wszystko było na tip-top: dom, ogród, zdjęcia...
- Mamo, no fajnie, ale wtedy żyliśmy na skraju nędzy!
Dojechałyśmy, chmury zakryły to, co najpiękniejsze...
...a było tak... może w połowie oddaje to, co widziałam:
Księżyc za to jest już w 98% w drodze do pełni... jutro wieczorna sesja i... zarwane noce
Gorzato, wszystko wiem... podziwiałam Twoje zdjęcia w trybie mocnym - wychodzą naprawdę rewelacyjnie!
Nudziarstwo mnie pociąga, więc spoko
Jak tam w pracy? Zachrzan?
Affo, tak, kwiatoterapia jest bezcenna dla naszej psyche... niedługo z Bogną pojedziemy na wiosenny szaber
Może wianki uwijemy?
Dobrego tygodnia!
Waldku, dzięki! Mam nadzieję, że się przejęzyczyłeś i wielbisz ewentualnie mój ogród, a nie mnie... wiesz, bo PanM jak się zamachnie patelnią...