Kochani, witam wszystkich starych i nowych gości w moim ogrodzie pod brzozami...
Dziękuję przy okazji otwierania podwojów nowego sezonu, za poprzednie 264 strony dwóch poprzednich części!
Chylę czoła dla Waszych możliwości
Tak, wspomniane wyżej brzozy są moim prawdziwym szczęściem, bowiem sprawiły, że już na początku zakładania pierwszych rabat, dawały upragniony cień oraz pierwsze ramy przyszłego ogrodu. To takie fizyczne właściwości, ale jakże ważne są też te metafizyczne! Biała kora, ażurowy pokrój, subtelne listki, jedyna w swoim rodzaju gra światła i cienia plącząca się gdzieś między gałęziami - to wszystko sprawia, że brzozy wtłaczają we mnie swego rodzaju mega energię, coś pozytywnego, coś, co sprawia, że wychodząc na ogród, bezwiednie się do tych uroczych drzew uśmiecham, czasem ukradkiem przytulając głowę do białych pni...
Nigdy, przenigdy nie zamieniłabym tej działki na inną, chociaż kusi ta po dziadkach, leżąca nieopodal... Mam oczywiście po tych przeszło siedmiu latach przygody z ogrodem problem z miejscem, a te 5tys m2 rozwiązałoby tyle marzeń i niezrealizowanych planów... Może kiedyś, gdy wygram w totka!
Jako krótką historię naszego ogrodu, przedstawię napisany kiedyś przeze mnie tekst:
Moje pierwsze doświadczenia w obcowaniu z przyrodą zaczęły się już we wczesnym dzieciństwie. Miałam to szczęście urodzić się w domu z ogrodem, w którym prym jedyny i absolutny wiodła babcia, a jej ukochanymi roślinami, wręcz podziwianymi przez przechodniów, były róże. Czasami miewam piękny sen, że wszystkie róże z babcinego ogrodu nagle znajduję w swoim obecnym... Do tego dochodzą uprawiane na własne potrzeby warzywa, krzewy białej porzeczki czy agrestu... to błogie marzenie, które często pojawia się w moich wspomnieniach.
Będąc małą dziewczynką, czy później nastolatką, ogród mnie szczególnie nie pociągał, chociaż naprawdę doceniałam jego piękno.
Przebywając na wakacjach u drugiej babci na wsi (na tej wsi, która leży nieopodal mojej obecnej, gdzie mam wspomnianą działkę), miałam do czynienia z innego rodzaju przyrodą, tą naturalną, mniej ujarzmioną, z lasami pełnymi grzybów i jeżyn, z sielskimi krajobrazami, uprawnymi polami, zbiorami plonów, domowym inwentarzem. To wszystko ukształtowało mnie jako człowieka. Uwolniło we mnie poczucie wartości interakcji z naturą i ugruntowało w przekonaniu, że kiedyś muszę mieć własny kawałek ziemi.
A zatem stało się! Od przeszło siedmiu lat zajmuję się tym, co kocham przeogromnie. Najpierw mój towarzysz życia wynalazł urokliwą działkę: las brzozowy. Nie zastanawialiśmy się ani sekundy. 13 maja 2006r. zakup. We wrześniu tego samego roku ruszyła budowa domu, a we wrześniu następnego roku powstały pierwsze zarysy rabat i nasadzenia. Nasz ogród uprawiamy oboje w podwarszawskiej wsi. Ogród liczy sobie 1300 m2, a położony jest wśród naturalnej otuliny z brzóz, o której tyle piszę. Staramy się tworzyć ogród naturalny, mający ramy iglasto-liściaste, uzupełniany przez krzewy hortensji, trawy ozdobne w ogromnej już ilości, różaneczniki i wrzosy.
Ostatnio moją fascynacją stają się byliny, które coraz częściej uzupełniają nasadzenia wyraziste i formalne, nadając im oddech, zwiewność, lekkość odbioru. Dalsze rearanżacje - które zresztą mają miejsce co roku - będą szły właśnie w tym kierunku, czyli uzyskania równowagi między tym, co konkretne w pokroju i kolorze, a tym co nieuchwytne, delikatne, subtelne.
Ogród daje mi ogromną siłę i energię do walki z codziennością; jest odskocznią od wszelkich stresów i pogoni za dobrami doczesnymi nowoczesnego świata, jest lekiem na smutki, dopełnieniem szczęśliwych chwil, nieustającą inspiracją i lekcją ogrodniczej pokory.
O mnie? Jestem dojrzałą już kobietą - matką dorosłej córki-studentki, partnerką znanego Wam
PanaM, współposiadaczką dwóch rosyjskich kotów o imionach Greebo i DJ oraz suni rasy Cavalier King Charles Spaniel wabiącej się Sara - o sprecyzowanych pragnieniach, kilku wielkich pasjach, w których jestem dość niecierpliwa i bardzo zdecydowanie je rozwijam. Jeśli coś sobie zaplanuję, muszę to zrealizować - taki trochę niepokorny typ i wiem że mam opinię osoby łapiącej kilka srok za jeden ogon
Głowę mam niespokojną (dosłownie i w przenośni), to fakt.
Rok temu podjęłam studia podyplomowe w kierunku Projektowanie Ogrodu z Domem Jednorodzinnym - za chwilę je kończę. Moje wrażenia są bardzo mieszane, ale powiedzmy, że wyciągnęłam z nich wszystko, co mogłam wydobyć z wiedzy sprzedawanej przez wykładowców w sposób dość ograniczony.
Znacznie bardziej jestem zadowolona z kursu fotografii, na który uczęszczam od października ubiegłego roku. Och, to daje mi prawdziwą satysfakcję! Czuję, że mój nauczyciel naprawdę angażuje się w nasz rozwój, silnie wpływa na naszą wyobraźnię, inspiruje! oczywiście, daleko mi wciąż do dobrych zdjęć, ale zmierzam z radością w ich kierunku!
Co się będzie działo w tym roku w naszym ogrodzie?
Przede wszystkim, planuję istną rewolucję w części północnej. Tam pojawi się zupełnie nowy zakątek roślin cieniolubnych, które już wybrałam...
Tu należą się wielkie podziękowania
Poll, która na ostatniej stronie poprzedniego wątku, dała mi piękną lekcję o cieniolubach, a w szczególności paprociach... Tojady, w których pisałaś, nie są na szczęście zagrożeniem dla małych dzieci... będę sadzić. A Twoje porady dotyczące paproci biorę sobie szczerze do serca (
Tomek Mr - również dziękuję!) i będę o szczegółach rozmawiać ze szkółkarzem, by wybrać jak najwłaściwiej.
W ogóle, wszystkim, którzy pomagali mi w tej burzy mózgów - dziękuję, bardzo dużo dały mi te rozmowy!
Na rabacie pojawią się oczywiście hosty, paprocie, tojady, parzydła, miodunki, brunnery, runianki, rutewki, anemony, konwalie, ciemierniki... derenie kanadyjskie, tojeście orszelinowe i... już nie pamiętam! Zamówienie obejmuje póki co 111 doniczek - ponoć szczęśliwa wg
Hani liczba
Do tego składu dojdą azalie, różaneczniki, wrzosowate i kaliny... Czy ja na pewno mam na myśli swój dotychczasowy ogród? Czy mam na to wszystko miejsce?
Jak pamiętacie, w drugiej połowie roku wyprowadziło się ode mnie kilkadziesiąt róż, które ustąpiły miejsca trawom i bylinom... ten trend również zachowam, planuję bowiem kolejne nasadzenia falujące na wietrze. Fabryka Traw czy Arboretum w Trojanowie to są moje miejsca
Słowem, będzie się działo!
Będę szczęśliwa, jeśli zechcecie mi (nam) w dalszej przygodzie z ogrodem towarzyszyć!
Zapraszam do obejrzenia kilku fragmentów ogrodu z sierpnia 2014 (nie potrafię nic szczególnego wybrać - odzwyczaiłam się od zielonych zdjęć!):
...ogród zimowy:
...i kilka kadrów z moich wypraw po okolicy:
Do napisania!