Dawno temu, kiedy byl jeden z ciezkich dni (choc praktycznie razem z exem juz nie bylismy, to ciagle prowadzilismy firme, tzn ja prowadzilam), gdy po raz kolejny musialam sie wygadac, dostalam takiego maila od mojego kuzyna z konca swiata:
""...Nie wiem co Cie gryzie, co sie tam dzieje. Niech zgadne - muchy w nosie
szefa urosly do malo przyzwoitych rozmiarow i eksplodowaly zolcia, co? Tak
wnioskowalbym z twoich slow. Nie wiem o co poszlo tym raze, ale jedyne
co Ci powiem to "nie przejmuj sie".
No, krzyczy, breczy, marudzi, szuka dziury w calym. I co? Taki widac ma styl na
zycie.
Ciebie to nijak nie zmienia, nadal jestes fajna Maryska.
Gosc potrzebuje Cie nawet bardziej niz Ty jego, bo jestes wykwalifikowanym
pracownikiem znajacym od wielu lat firme, w ktorej pracujesz. Wiem, ze
ciezko odnalezc spokoj ducha w takich sytuacjach, ale hej! przeszedlem
takich miliony i wiem, ze to mozliwe. Mam jedna recepte. Smiac sie. Smiej
sie w twarz wszystkim dolujacym Cie rzeczom, byle co nie moze Cie wytracac z
rownowagi! Smiej sie z brzydkiej pogody, smiej sie z braku kasy, smiej sie z
glupawych uwag szefa. To wszystko jest smieszne, naprawde! Jak kiedys
polecisz samolotem.... albo nawet nie..... wejdz na jakas wysoka wysoka
gore, jak najwyzsza. Spojrz w dol, spojrz w bok, spojrz dookola. Zobacz jaki
ten swiat wielki! Ty siedzisz sobie gdzies na 50 stopniach szerokosci
geograficznej polnocnej, ja plaszcze tylek na 30 poludniowej. Wiesz jaki to
kawal drogi? Maryska!, wiesz JAAAAKI to kawal drogi??!! Wiesz ile jest
ciekawych rzeczy do zobaczenia po drodze? I wiesz jak wielkie jest
prawdopodobienstwo, ze zadne z nas nigdy ich nie zobaczy? hihi.... Takie
zycie. Jednak wobec ogromu swiata, problemy "produkowane" przez twojego
"szefa"sa takie... o takie malutkie.
I gdy sie juz wdrapiesz na ten pagorek, posluchaj najblizszego drzewa. Ma w
sobie wiele wiekowej madrosci. Jest pewnie duzo starsze niz Ty i ja razem
wzieci - stoi niewzruszone. Nigdzie sie nie wybiera, nie potrafi. Losem jego
jest tkwic w miejscu i nie widziec nigdy 30 rownoleznika. Takie drzewo
opowie Ci historie pokory, historie trwania. Kazdego dnia moze przyjsc drwal
i sciac je bo komus przeszkadza, bo komus sie przyda na komode, bo komus
zamarzy sie puscic tamtedy asfalt, bo ktos bedzie mial kaprys spalic je w
kominku. A ono stoi, zieleni sie co roku promieniejac radoscia choc nie wie
czy dozyje nastepnego. Nie mysli o tym. Jedyna jego piesnia jest wiatr i
choc to czesto piesn smutna, wtoruje mu szumem swych lisci. Znosi swoj los z
godnoscia i daje z siebie wszystko na co je stac. Z siebie samego czerpie
radosc.
Gwarantuje Ci, ze jesli wyobrazisz sobie Twe zycie jako wielka rzeke, po
ktorej dryfujesz na tratwie nad ktora masz bardzo ograniczona kontrole, a
ktorej to tratwy kurs zalezy od miliona czynnikow... jesli wyobrazisz sobie
sama siebie jako wiecznego obserwatora, ktory cieszy sie kazdym mijanym
kamieniem, smuci kazdym zlamanym skrzydelkiem malego wrobla - bedzie Ci
latwiej.
Pamietaj, ze firma w ktorej pracujesz znajduje sie w bardzo dziwnym kraju.
Problemy mnoza sie jak bakterie i nigdy nie wiadomo z ktorej strony w leb
dostaniesz.
Pan ... wyglada osobe o malej pojemnosci ukladu nerwowego smile i straszny z
niego
choleryk. Okres dojrzewania byc moze nie zostal jeszcze u niego zakonczony i
mozliwe, ze nigdy to nie nastapi. Gdy cos idzie zle - tupie nogami, trzaska
drzwiami i szuka winnych. Wczesniej to byla mama, teraz - ktos kto akurat
jest blisko, a okrzyczany wezmie to sobie do serca, miast mu oddac. WINNI sa
absolutnie, niezbednie wymagani, a problemy znajda sie juz same. Winni
stanowia niejako klucz calej zagadki bo wszystko by bylo DOBRZE gdyby nie:
Ty - bo costam costam, rzad - bo rozkrada polske, konkurencja - bo oszukuje,
przeciwnicy Radyja Maryja - bo sa zrodlem calego zla na swiecie itp. itd.
Winni sa jedyna droga ucieczki przed spogladaniem w lustro, przed rachunkiem
wlasnego sumienia. To Winni sprawili, ze jest jak jest. To oni zmienili
ostatnia randke w porazke, oni pokroili te uszczelke pod glowica, oni
namowili pracownikow do wolniejszej pracy. To dzieki ich egzystencji mozna
zatuszowac wlasne tchorzostwo, zaniechania, dzieki nim wlasnie NIC NIE DA
SIE ZROBIC i dalej winic wszystkich dookola, ktorych to "innych" zawsze jest
pod dostatkiem.
Powiedz mi jaki sens ma rozmowa ze starym gramofonem, ktory pewnie od lat
odgrywa te sama plyte? W moim odczuciu zadna, chyba, ze jako osobliwa,
surrealistyczna rozrywka kiedy "rozmowe" ciaga sie na niezbadane obszary
absurdu. Wiec nie bierz wszystkiego personalnie, sama pewnie wiesz
najlepiej, ze to problemy bardziej jego niz Twoje. Jesli zas dobre
samopoczucie i samoocene uzalezniala bedziesz od jego fanaberii, daleko nie
zajdziesz. Tym bardziej, ze bylby to warunek nieprawdziwy. Jestes git babka
i wiesz o tym najlepiej! On Cie potrzebuje: do koordynacji, do wsparcia, do
pracy ktora wykonujesz. Nie potrafi pewnie wprost docenic, nie potrafi
przepraszac i na to nie masz co liczyc. Twoja decyzja jest kiedy miarka sie
przebierze i zdzielisz go kijem przez leb smile
Sa przynajmniej dwie rzeczy, ktore wykanczaja zacietych na jednej plycie
demagogow - smiech i ignorowanie. Obie sa im wrogami. Uwaga na nich zwrocona
i interakcja z ich wizjami sa jakby napedem tego gramofonu. Kiedy paliwa
brakuje, plyta zaczyna wyczyniac niespotykane rzeczy, a gramofon zalewa sie
wlasna zolcia. Gdy zmieszasz to jeszcze z usmiechem - jestes u siebie.
Smiech bowiem to lekarstwo ale i bron na niejeden typ ataku.
Sprobuj sama, kiedy uslyszysz zwyczajowa tyrade reaguj odwrotnie niz zwykle,
odwrotnie niz rozmowca oczekuje, ale ostentacyjnie. Usiadz sobie i ze
spokojem grabarza przerzucaj strony gazety, jednym uchem sluchajac nagrania.
W chwili ciszy zwroc uwage, ze pogoda dzis byla jakby lepsza niz wczoraj,
chyba cieply front nadchodzi. Juz to powinno wzbudzic konsternacje, jesli
nie furie smile Furie smieszna, zalosna i sprowokowana (co warto rozmowcy
uswiadomic). Gdyby mu przyszlo do glowy stwierdzac, ze to nie na temat, ze
jestes bezczelna albo cos podobnego - rzuc cos w desen: "no tak, ale tamten
przerobilismy juz tyle razy. Ja znam Twoje zdanie, Ty znasz moje, nie
zgadzamy sie i musimy z tym zyc. Przeciez sie nie pozabijamy. Zycie jest
zbyt krotkie aby trwonic je na jalowe dyskusje". Odbijaj pileczke, nie
dowodz swoich racji. Po co wystawiac Twoje uczucia na ostrze cudzego jezyka
podczas gdy jego potrzeby mozna zadowolic byle absurdem, a wynik rozmowy
znasz przed jej rozpoczeciem?
Niby to praca, niby rozmowy scisle "profesjonalne" a nie takie jak wyzej
napisalem, niby relacje szef - pracownik, ale.... w momencie kiedy jedna ze
stron nie potrafi panowac nad swoimi emocjami, nie potrafi rozdzielic rzeczy
osobistych od zawodowych, kiedy faktycznie "czepia sie" bez wiekszych ku
temu powodow, tylko po to aby pociagnac za soba innych, aby nie byl samotny
ze zlym humorem - to tak jak przekreslic czesc zawartej umowy. Nie jestes
jego psychoterapeuta. Mozesz pomoc gdy potrafisz, ale nie wezmiesz jego
"krzyza" smile..."
I usmiechaj sie, smiej sie do wszystkich i ze wszystkich, ze wszystkiego i
do wszystkiego, smiej sie z glupia frant, smiej sie jak glupi do sera, smiej
sie do drzewa i do psa. Nie smiej sie z pana policjanta bo moze Cie wpakowac
na 48h za obraze wladzy na sluzbie
.."