Witam wszystkich serdecznie!
Na działkę „porządnie” porobić pójdę dopiero jutro, jeśli pogoda nie pokrzyżuje planów, ale nazbierało się trochę zaległych zdjęć do zamieszczenia, więc - zamieszczam.
Przybywam ogółem z dobrymi wiadomościami. Mama miała we wtorek bardzo ryzykowną w jej stanie operację - prosto z matury z matematyki się zrywałam, żeby być z tatą w szpitalu po wwiezieniu mamy na blok operacyjny i… być na miejscu, żeby decydować, gdyby działo się źle. Na szczęście jest w miarę dobrze. Choć mama jest osłabiona i bardzo ją boli, to powolutku odzyskuje siły. Na tyle, że być może lekarze wypiszą ją do domu w sobotę. Oczywiście pod warunkiem leżenia w łóżku i stałej opieki, pilnowania leków i zastrzyków. Tata prawdopodobnie weźmie ze dwa tygodnie chorobowego na opiekę, żeby przez cały czas być w domu.
Mam też inną dobrą wiadomość – jestem po pierwszym egzaminie ustnym (z polskiego). Egzaminy ustne są dla mnie o wiele bardziej stresujące i problematyczne od pisemnych. Ale… mimo wszystko udało mi się zdobyć 100%! 40 punktów na 40. Wciąż jestem tym bardzo zaskoczona, bo kompletnie się tego nie spodziewałam.
Zdjęcia pokażę w kolejności od najstarszych do najnowszych.
Najstarsze są bodajże sprzed tygodnia.
Tu ogródek. Pięknie rośnie szczypior z dymki.
Wychodzą lilie sadzone zeszłego roku - dwie sztuki, niezgodne z tym, co było na opakowaniu... ale i tak ładne, bo własne, prawda?
Tu już działka. Zdjęcia z pierwszego maja. Na pierwszy rzut azalie, z których kwitną już wszystkie.
Biała piękność.
Cudnie kwitnąca czerwona azalia. Maleństwo, cały krzaczek ma wielkość mniej więcej buta. A noszę numer 35 w porywach do 36.
Borówki już nawiezione nawozem do borówek, ładnie rosną - i kwitną. Każda jedna. Ok, może owoców nie będzie dużo, ale na pewno będzie można spróbować - i co ważne, zweryfikować odmiany.
Pierwszy zbiór rzodkieweczek
Tu relacja z pierwszomajowego sadzenia kwiatów... miliona kwiatów. Nie żartuję. Babcia przytargała mi od siebie z piwnicy ismeny, dalie, kannę, mieczyki... ajajaaj .Na dokładkę liliowce, frezje, cała masa kwiatów... jeszcze nie wiem, czy się przyjęły, bo część leży - ale nie uschły, więc ich nie skreślam.
Porządnie zaczęły ruszać bratki.
Rośliny w kąciku ziołowym ruszyły i rozrastają się... dużo szybciej, niż sądziłam. Niedługo będą potrzebowały więcej miejsca.
Tu mały rzut na foliak. Bób ładnie rośnie (choć za woooolno...), ale część krzaczków chyba poraziła mi askochytoza - miały czarne, duże plamy. Wyrwałam i wyrzuciłam porażone, nie było ich jakoś bardzo dużo. Ale to niepokojące, bo nie miała jak być w nigdy nieuprawianej glebie, są w foliaku, więc też nie przelazło od żadnego z sąsiadów, nikt zresztą bobu nie uprawia w najbliższej okolicy... zostaje jedno rozwiązanie - nasiona, które kupiłam, musiały być zainfekowane.
Truskawki imponująco kwitną jak na dopiero co wsadzone.
A tu... hehehe. Gruby, mięciutki dywanik.
Nie, nie będę próbowała przekopywać akurat tego kawałka. Mam zdrowy rozum i choć nie lubię chemii, to wiem, kiedy jej trzeba. Tu wjeżdża roundup i nie ma gadania. Ale do tego... znowu, trzeba mi więcej czasu. Już mam „bombę na chwasty" zakupioną, trochę się boję używać, ale tu trzeba.
Hmm... zastanawiam się, co my tu widzimy… zrobić zdjęcie i nie podpisać, nosz. Ale chyba dzikie poziomki. A może jednak truskawki? Nieee wiem.
Takie pomidory mi babcia przywiozła z nakazem "masz, sadź, jak się boisz sadzić swoje wychuchane". No to posadziłam razem z testowymi ogórkami. Niespodzianka - wszystko żyje mimo przymrozków i braku jakiejkolwiek ochrony, choć pomidorki zrobiły się nieco fioletowe. A ogórki nie miały jeszcze liści właściwych.
O, tu widać ogóreczki.
Groszek cukrowy.
Warzywnik od siedmiu boleści. Więcej chwastów niż warzyw, za gęsto, nasiona rozniesione wszędzie przez mrówki... no żyć nie umierać.
A od tego momentu zdjęcia z wtorku. Wpadłam na pół godziny z tatą podlać, jak wracaliśmy ze szpitala od mamy.
Najnowszy zbiór rzodkiewek.
Ścieżka kwiatowa
Bratki bratunie.
Dzikie kwiatki też mogą być ładne.
Orliki, które mam wszędzie (WSZĘDZIE) zachwycają teraz urodą.
Ich kwiaty troszkę kojarzą mi się ze storczykami.
Jarzębina kwitnie i to kwitnie ślicznie i obficie. No i klamka póki co zapadła - na razie jej nie ruszam. Choć na pewno będzie mocno przycinana, bo nie chcę giganta, szczególnie w takim miejscu.
Wtorkowy rzut na warzywnik, że to tak dumnie będę nazywać. W sumie wiele się nie zmieniło, chwasty większe
Truskawy wciąż cieszą kwitnieniem.
Poziomki też. W sumie zwątpiłam, czy to aby na pewno dzikie poziomki, jakieś takie za duże te kwiaty.
A na takie obrazki aż miło popatrzeć na własnej działce.
Azalie, które zimą były altankowe, teraz planują najwyraźniej cieszyć kwitnieniem w gruncie
Urocze są te kokoryczki, które się do mnie wychylają przez ogrodzenie.
Ziółka się rozrastają. Myślę, że widać różnicę nawet przez ten tydzień.
Zwłaszcza że... ktoś tu chce już kwitnąć.
Groszek cukrowy wygląda na chwilę obecną tak. Ślimaczy się strasznie. Przy okazji widać, ile mam chwastów wszędzie. No cóż... przepraszam, najwcześniej po maturach pójdę tam pohakać porządnie
Będąc przy groszku, to przedstawiam jeden z najbardziej rozpowszechnionych chwastów na mojej działce, obok podagrycznika, nawłoci, siewek iglaków (nie pytajcie, skąd się wzięły - nie wiem!) i orlików. Tam taaaaraa dam. Groszek pachnący!
Pamiętacie te róże? Te co takie wielgachne były, co je ogarnęłam na przedwiośniu.
No... były ogarnięte… Były. To dobre określenie.
Część mieszanki trocinowo-zrębkowej wylądowała już w foliaku, będą robiły za ściółkę. I tak, wiem - azot. Lepsze byłyby przekompostowane, ale jak się nie ma, co się lubi... to się podsypuje azotu. Mam Azofoskę, chyba powinna się nadać do uzupełnienia azotu, gdyby go nadmiernie zabierało.
A pomidory, które wcześniej pokazywałam, co mi babcia nakazała wysadzić, wyglądają tak.
No ok, żyją. Ale dalej nie widzę sensu, po co było je sadzić. Całe fioletowe, smutne, widać, że mocno zahamowały ze wzrostem, liście smętnie wiszą. I po co?
Mały rzucik na obecny stan bajzlu.
Bonusowo jeszcze trochę najnowszych zdjęć z ogródka... kwitnąca aktinidia.
Truskawki nieznanej odmiany
Ale w tym roku wsadzone do małej skrzynki i ładnie wiążą.
Wsadzone w ubiegłym roku żółte poziomki szaleją.
Piwonii pękają pączki.
Dalsza część kwitnienia lilaków. Kwitną już w sumie z miesiąc.
Wszystkie młodziutkie winorośle są całe i zdrowe po zimie
Arkadia
Różowy Timur
I ostatnia, Różowaja Dymka. Miałam zamiar ją wykopać, bo byłam pewna, że przemarzła i nie odbije - ale niespodzianka.
A tu zdjęcie dodatkowe - kto zgadnie, kogo do tego stopnia suszyło, żeby tak zaciekle spijać kropelki z liścia aronii? To nie jest trudna zagadka. Uwielbiam je oglądać z bliska, choć nie zawsze jest to bezpieczne.
Pozdrawiam pięknie! Mam nadzieję, że swoimi zdjęciami trochę poprawiłam humor tym, którzy źle się czują, patrząc na swoje warzywniki.
U mnie jest to chwastownik z domieszką warzywną. Ale będzie dobrze!