Gabrielu, dziękuję pięknie za pochwałę i za rozwianie moich marzycielskich wizji
Oczywiście, już się iglaków zachciało.
Łateńko, tak swoją drogą... to chyba mi ktoś już zidentyfikował tego śniedka. Jeszcze zanim zaczął kwitnąć. Może nawet to byłaś Ty
Ale na śmierć zapomniałam. Faktycznie, to to.
Ale powiem szczerze, że nie zaobserwowałam u niego jakichś głębokich cebulek - raczej przy próbie wyrwania wyłazi "gładko" cała kępa, cebulki małe i wychodzą bez problemów. Albo może się łudzę, że tak jest, a niżej jeszcze coś zostaje i nikczemnie sobie czeka.
Póki co ślimaki nie czynią żadnych szkód
Owszem, na paru roślinach je znalazłam, ale jak już, to na sporych (np. róży), którym za bardzo już nie były w stanie zaszkodzić, albo na... nie moich, np. trzmielinie czy kokoryczce sąsiada, które są tuż przy płocie. Sałatą są póki co kompletnie niezainteresowane. Jedyne co mnie zirytowało, to jak jeden siedział na młodziutkim drzewku owocowym, ale nie dojrzałam na nim żadnych uszkodzeń. W foliaku w ogóle ich nie zaobserwowałam.
Mój pies na smyczy niczego nie ruszy i całkowicie ignoruje wszelkie "zakazane smakołyki", ale puszczony luzem - i owszem, leci jak głupia, wszystko trzeba wywąchać i wypróbować, a jak się da zjeść to już w ogóle ekstra.
Żeby ona chociaż oddawała. Nieee. Jak się nakaże jej oddać, to jest tylko bardziej podekscytowana i załącza jej się tryb turbo, bo wiadomo, że najfajniej, jak człowiek sobie za nią musi pobiegać.
Więc wolę unikać wszelkich środków na ślimaki, póki nie są niezbędne. Może jakoś się uda żyć z nimi w zgodzie. Tym bardziej, że... cóż, jestem miękka klucha co do mordowania takich większych żyjątek i mi zwyczajnie ich szkoda. Urocze są. Może zmienię zdanie, jak mi wyżrą jakieś cenne rośliny.
Udało mi się dzisiaj wyrwać na dłuższą chwilę na działkę i trochę porobić. Wciąż jest oczywiście bardzo dużo do zrobienia… ale tak już chyba będzie zawsze, więc trzeba się przyzwyczaić.
Nie robiłam jakoś bardzo dużo zdjęć, ale przez ostatni tydzień, kiedy przychodziłam na działkę głównie podlewać i do domu, troszkę się nazbierało, więc wstawię.
Mogę się pochwalić, że zdałam ustny angielski (choć nie z jakimś oszałamiającym wynikiem - 70%, ale patrząc na to, jaką łapię blokadę na mówienie w obcym języku pod wpływem stresu, jestem z siebie całkiem zadowolona). Została mi tylko jedna matura pisemna w poniedziałek i… wakacje. A tak dokładniej to robota. Trzeba zarobić na przyszłe studia. Od razu po maturach lecę na szkolenie, bo pracę już sobie właściwie załatwiłam. Nie jakąś niesamowitą, ale jak na chwilówkę - całkiem przyjemną, będę siedzieć i klepać dane w komputer.
Z mamą powoli coraz lepiej. Nawet dzisiaj zdecydowała, że też pojedzie na działkę i tak wyruszyliśmy w czwórkę. Ja, mama, tata i pies. Dla mamy oczywiście krzesełko i dyrygowanie, choć i tak uparła się pod koniec, żeby coś zrobić i podlała mi roślinki.
Jestem wyczerpana, pogryzły mnie komary i mrówki i zestresował nalot kleszczy, które znalazłam na futerku psa. Szczęśliwie jeszcze niewbite.
No to zdjęcia. Na początku pokażę, jak pomidorki przetrwały tak drastyczną zmianę w swoim życiu.
13.05.2019
Papryczka.
Bób, oczywiście solidnie zachwaszczony. Ale już całkiem duży.
Ogólny rzucik z tego dnia.
Posiane na szybko arbuzy (tylko dwa - Złoto Wolicy, Rosario), melony (Charentais, Melba), cukinie (Lungo Bianco, Atena Polka, Romanesco), fasolka szparagowa (Złota Saxa, Saxa, Korona, Liwia i jakaś fioletowa bez nazwy), dynie (Lungo di Napoli, Hokkaido - Uchiki Kuri, Bambino, Butternut), cyklantera. Dynie poszły na kompostownik, który zrobił się już całkiem sporą stertą wszystkiego. Zobaczymy, jak tam sobie poradzą i czy w ogóle wykiełkują. Nasion dałam na wszelki wypadek więcej niż trzeba.
Z ogórków siałam: chiński wężowy, Śremski, melonowy.
Dzień kolejny, 14.05. Tu na działce mnie nie było, za to mam kilka zdjęć. M.in. mój widok z okna na piwonię, która być może niedługo zechce otworzyć pączki
Szczypiorku to mi nie zabraknie…
A tu już zdjęcia z dziś
Rumianek rozrósł się, że ho!
Pohakałam przy kwasolubach.
…i między innymi też w foliaku. Bób się ładnie rozrasta, chyba zaraz planuje kwitnąć, ale mógłby się pośpieszyć.
Mam nadzieję, że to zaczątki kwiatów
Ale nie wszędzie udało mi się pohakać. Tu np. nawet nie zaczęłam jeszcze, bo to bardzo drobiazgowa robota i aż mi się na myśl o niej zakręciło w głowie.
Za to niektóre miejsca są już tak prawie-prawie że ogarnięte. Ta kępa zielonego przed różą to mój wysiany chyba w marcu szczypiorek czosnkowy i siedmiolatka… no ładnie wyszła, chyba nawet za ładnie.
Wyszły już dwie z sadzonych lilii drzewiastych.
Nie mogę się nacieszyć tymi truskawkami
Obłędne są, już tak obficie kwitnąć. A dopiero co były wsadzane…
A tak swoją drogą… ogórki mi już wschodzą, te siane wprost do gruntu ze dwa tygodnie temu. Całkiem ładnie. To ten ogórek wężowy.
Sałaty ładne, póki co nic ich nie żre albo nie widzę. Albo wolę nie widzieć.
Różnie to bywa. Ale wydaje się, że jest OK.
A jeśli o kokoryczkach mowa, to ściągają ogrom wszelakich owadów bzyczących.
Kolejny argument za zachowaniem tej jarzębiny. No, no powiedzcie… czy to nie wygląda romantycznie?
Działka w trakcie ogarniania, kolejne koszenie. Zwróćcie uwagę na to piękne niebo.
Jakby mi ktoś zarzucał, że psicy nie widać
Mały rzucik pod dziwnym kątem
Przepraszam, jestem fatalnym fotografem i nie umiem trzymać tej komórki prosto.
Tata odpoczywa z „psem obronnym”.
Ale ma święte prawo
Bo narobił się przy impregnowaniu tych cudeniek. Po wyschnięciu będą składane w kwietniczki, czy może zielniczki.
No i węża kroplującego pomógł rozłożyć, coby się na moje pomidorki woda nie lała przy podlewaniu.
Ruszyły prace nad prostowaniem wierzby, bo jest ładna i nie dam jej się tak brzydko zginać. Dziś ucięty został tylko taki konar, który najbardziej ściągał ją do tyłu. Rana zabezpieczona maścią.
Jeszcze co najmniej jeden konar będzie do wycięcia, poza tym muszę sobie skombinować drabinę, wleźć i przyciąć szczyt oraz czubki, żeby zaczęła się zagęszczać. Ale nie od razu, bo to chyba byłby za duży szok dla drzewa.
Planuję finalnie zrobić mniej więcej coś takiego:
Maliny miło zaskoczyły i mimo zaniedbania oraz przesadzenia, co z pewnością mocno przeżyły po tylu latach, już widać kwiatki.
Swoje śliczne listki pokazuje powolutku morwa.
Dzisiejszy rzucik.