Forum Ogrodnicze Oaza

Moja ś.p. Babcia miała kota, który na lato znikał, a wracał jesienią.

Koniec nadziei.Dzisiaj pochowaliśmy naszego Kochanego Nerusia.Lód na stawie stopniał i ...........................

Ból,płacz.....
Zapomniałam włożyć mu prezencik,który miał dostać pod choinką.




Nic więcej nie jestem w stanie napisać.

Marychna - przytulam Cię bardzo mocno, bo wiem, co przeżywasz.
Jak każdy z nas - jestem z Tobą myślami.

Marysiu

Marysiu, tak bardzo bym chciała, żeby to się nie stało!

Bardzo Ci współczuję.

I powiem coś, co przez wielu może zostać źle odebrane: "Dobrze, że wiesz co się z nim stało. Lepsze to niż codzienne katowanie się pytaniem - czy gdzieś nie leży połamany i cierpi"

Marysiu bardzo mi smutno.Zabawka śliczna, ale wiesz, że natura nie lubi próżni więc na pewno nie zmarnuje się.

Zefirko masz 100% rację.

Mój dwuletni kot oszalał .Całe lato krok w krok wszędzie .Ciągle pod nogami. Odkarmiony ,bo bida była straszna .Obecnie wygląda jak puchowa przytulanka. Teraz niszczy elewację i moskiterę w oknach ,czym doprowadza wszystkich do szału.Pierwszy raz mamy takie zachowanie. Koczuje na parapecie i zagląda do domu.Staram się by nie był samotny,pełna miska a i ma kocie towarzystwo.Zawsze pierwszy przy samochodzie ,bo wie że karma będzie.Z dobrych chęci chyba wyszła porażka.Nigdy nie był kotem domowym.

Niestety jak zwierzak kończy żywot,to boli .Boli zwłaszcza ,gdy jest ważnym ogniwem w rodzinie .Syn na drugie urodziny dostał psa.Szczeniak latami był dla niego przyjacielem .Wolny pies ,mądry i wierny. Przyszedł jednak czas ,gdy młody ,płakał jak staruszek wydał ostanie tchnienie i te oczy ,ostatnie spojrzenie .Mamo to był najwspanialszy prezent jaki kiedykolwiek miałem ,jeszcze brzmi mi w uszach .Drugi pies owszem jest ,ale to nie to samo

Marysiu, bardzo mi przykro.
Tym bardziej, że jak rozumiem zdarzył się jakiś wypadek.
Człowiek potem myśli czy można było zapobiec.
Akurat robię porządek na laptopie ze zdjęciami bo zbyt niewydolny się zrobił od ich ilości i oglądam po raz kolejny filmik z Lenką jak łapie mysz.
Jak to możliwe, 2 miesiące i zdrowego, silnego kota nie ma.
Dziękuję za te lata z nią, mam co wspominać a jej, myślę dobrze było u nas.
Skąd ten nowotwór się wziął, skąd one się wogóle biorą te straszne choroby?

Jutro o 10 Lutnia ma wyznaczoną operację kolana, tak że prosimy o dobre myśli.

Będę trzymać kciuki Aniu.

Myślami i sercem z Lutnią i z Tobą, Aniu

Aniu będzie dobrze, wytrwacie obie!

Będziemy myślami z psiakiem.

Oczywiście dołączam do grona trzymających kciuki i przesyłam dobre myśli.

Ja też trzymam kciuki, razem z moimi futerkami

Marysiu - tak mi przykro... Te święta były pechowe - koleżanka pożegnała w poniedziałek ponad 13letnią sunieczkę (Melusia chorowała na serduszko) a druga walczyła z potężnym zatruciem u Lakusia (tutaj się udało).


Aniu - razem z moimi dziewczynkami trzymamy wszystkie łapki za Lutnię Moją 11 letnią Tosię czeka operacja usunięcia guza z dróg rodnych...

Nie ogarniam ostatnio już nie tylko rzeczywistości, ale nawet forum

Marysiu
Aniu trzymamy kciuki i łapki za Luteńkę.
Marzenko napisz, kiedy zacząć trzymać za Tosię.