Iwonko, naprawdę warto! Jeżeli jeszcze trafi się na taka piękna pogodę jak my, to widoki zapierają dech w piersiach
A wycieczka do Czech to jeszcze w pakiecie - gulasz z knedlikami, piwko i Lentilki
Martusiu, paproci w szczelinach to tam nie brakuje
Kulek nie zauważyłam, ale iglaki - i owszem, bardzo ich dużo!
Ja też mam na miejscu w ogrodzie sporo kretowisk, ale nie są one takie dorodne jak te łąkowe
Ewo, masz rację, widoki w Skalnym Mieście są niesamowite, a człowiek wydaje się taki niepozorny wobec potęgi Natury...
Polu, jak znajdę chwilkę czasu, zrobię wpis w wątku podróżowym
Parę dni temu chowaliśmy do domku ogrodnika mebelki, fontannę, beczki, systemy podlewające. Skorzystałam więc z okazji, że beczki były pełne deszczówki i podlałam wszystkie zimozielone - Rh, laurowiśnie, pierisy, kamelię. Mam nadzieję, że zimą będzie wystarczająco dużo wilgoci, bo teraz już nie będę miała możliwości, żeby je podlewać...
Siberko, u nas listopadowego słońca nie brakuje. Nawet dzisiaj, chociaż dzień wstał mglisty i wilgotny, po południu pokazało się słoneczko. A jak ono świeci świat wygląda inaczej...
Ja już w zasadzie nie ogródkuję, chociaż jeszcze w ostatni piątek kupiłam i posadziłam kalinę sztywnolistną. Zachwyciły mnie jej piękne, zimozielone listki i skusiłam się na mały krzaczek. Chyba ukorzeni się do mrozów?
Szczeliniec też jest fajny, zresztą my bardzo lubimy Kudowę i jej okolice i staramy się chociaż raz w roku tam wyskoczyć.
Dorotko, mam nadzieję, że z zatokami już lepiej
A w ten Twój zaniedbany ogród coś nie bardzo wierzę
Gosiu, chyba jednak nikt nie wygląda dystyngowanie w starych spodniach od dresu, z plastikowymi wiaderkami w jednej ręce, a łopatą w drugiej
Łukaszu, u nas do dzisiaj na niektórych drzewach utrzymują się liście
Na przykład na brzozach...Ale ja już sprzątanie ogrodu zakończyłam i od tej pory liście w ogrodzie maja chronić delikatne rośliny i rozkładać się, tworząc warstwę próchnicy. Tak sobie wmówiłam i tego się trzymam
Dzisiaj dzień był dosyć chłodny i wilgotny. Do tego rano na okolicznych górach osiadła gęsta mgła...A my po krótkim spacerze z pieskami, pojechaliśmy do Wrocławia zwiedzać Cmentarz Żydowski. Mieszkałam we Wrocławiu kilkadziesiąt lat i jakoś nigdy nie miałam okazji tam trafić. Aż do dzisiaj - po Cmentarzu oprowadził na jego wieloletni dyrektor, więc naprawdę dużo skorzystaliśmy.
Mimo że okrutnie zmarzłam, byłam zauroczona atmosferą tego miejsca...Właśnie o tej porze na Cmentarzu jest pięknie, a bezlistne drzewa, wszechobecny tam bluszcz porastający pomniki i nagrobki, paprocie i mahonie potęgują nastój refleksji i zadumy...
Tego świata już nie ma...Cmentarz Żydowski to kawał przedwojennej historii Wrocławia. Powstał w połowie XIX wieku, a ostatni pochówek odbył się tam w 1942 roku. Z jego dawnej świetności niewiele już zostało, a do dzisiejszej dewastacji przyczyniła się i II Wojna, i Niemcy, i Rosjanie, i Polacy. Co się dało zostało wykradzione, zniszczone, rozwalone. Przepiękne pomniki, kunsztownie zdobione płyty nagrobne, wspaniałe grobowce najbogatszych żydowskich rodzin przedwojennego Wrocławia, jeśli się zachowały, to fragmentarycznie. Co można było zniszczyć, zniszczono, co ukraść - ukradziono.
Kilka fotek z tego magicznego miejsca: