Siberko, korony nie miałam, dołączyłam do orszaku ' w trakcie' bo my z innej parafii. No dla mnie tez za wolny marsz, przypłaciłam przeziębieniem. Dziś gardło mi po prostu pęka.
Gosia, wieści nieaktualne. W ej chwili za oknem ulewa, resztki śniegu znikają w ekspresowym tempie. Mam nadzieje, ze różom nic nie będzie a ja i tek planuję niskie cięcie.
Agunia, dziękuję
Ech brakuje mi możliwości wyjścia w plener. Albo zimno, albo leje, albo ja niedomagam.
Obiecałam jednej osobie troszkę opowiedzieć o moich rózach a więc:
Ewunia - Leonardo mogę ci polecić z czystym sumieniem. Co prawda u mnie pod koniec sezonu lubi łapać plamistość, ale weź poprawkę, ze je nie pryskam róż. Kwiaty bardzo trwałe, bledną na upale, niestety nie pachnie Należy ją dość nisko ciąć, pierwsze kwitnienie u mnie baaaardzo obfite, później ma przerwę i do końca lata stale coś na nim kwitnie. Co prawda wyżej, ale też nie jakoś przesadnie na wysokościach. No ale do ciemnych ta róża nie należy.
tu po lewej, kwitnienie czerwcowe
Z ciemniejszych róz polecam ci Ascot
Jest dość wysoka, wąska, ale ładnie kwitnie i nie choruje.
Co do Baronesse. U mnie ma niezbyt szczęśliwe miejsce, to znaczy niby dobre, ale ziemia tam byle jaka. A i tak sobie doskonale radzi, kwitnie i mimo stosunkowo niskiej odporności na mróz ( u mnie co roku musze nisko ciąć) odbija i kwitnie przyzwoicie
Podobnie jak Leonardo kwiat trwały, choc mniej odporne na deszcz. Po dlugich opadach lubi zagniwać.
Porcelanowa piekność przy niej to albo Clair Renaissance - niestety trochę chorowita ale kwiaty duże, przepiękne i pachnące
tutaj w inny, bardziej cienistym miejscu
albo James Galway - angielka, którą staram sie prowadzić na pnącą. Ma bardzo sztywne, długie pędy, które po przygięciu wypuściły kwiaty na całej długości. Zdrowy, pachnący, kwiaty na zewnątrz jaśniejsze, piękne!