Emotka z języczkiem też fajna- przecież radosna
Bardzo Zakuśkowi współczuję, że tak się musiał męczyć. Do jesieni był w świetnej formie- radosny, brykający.. w sumie pogorszyło mu się w ostatnich 2 tyg. To okropne, że psiaki nie mogą mówić- powiedziałby, że troszkę boli przy siusianiu i by człowiek wiedział
A on tak radośnie brykał po ogródku, zaczepiał nas zachęcając do zabawy.. Zresztą pamiętasz, jaki psotny był w czasie wizyty u Was..
Dopiero sobotni atak bólu pokazał, że to nie brzuszek jest problemem, tym bardziej, że biegunka sprzed kilku dni minęła po ryżu z marchewką i apetyt wrócił.
Dobrze, że nie zbagatelizowano sprawy u weta i od razu zdecydowano o usg, które wszystko wyjaśniło. Przyjmował nas na dyżurze internista, który dokładnie zbadał i stwierdził, że to nie jelita a coś innego, więc zalecił poszukiwania przyczyny.
Dodatkowa zmyłka, jaką mieliśmy, to brak złogów w moczu
Dopiero usg pokazało problem.
Co tu opowiadać- dziś rano też nie ta sama psina, co w ostatnich dniach- biegał po domu, radośnie kręcił się i całym sobą wołał do swojej pustej miski, poszczekiwał na mnie bo sie go nie słuchałam
Jeszcze w środę leżał, podsypiał i nie chciał jeść a ja odliczałam dni do operacji- a dziś rezolutna minka, apetyt.. i bądz tu mądra
Też mi sie wydaje, że proponowane rozwiązanie będzie najlepsze. Nie liczę zbytnio na to, że kamienie nie wrócą. Jak to się mówi..
jamais deux sans trois (wybacz fr.. bardzo lubię ten język, którego niestety prawie już nie pamiętam
)
Już gadałam z P- za kilka miesięcy, wiosną, robimy Zakuśkowi usg, żeby sprawdzić, czy znowu nie tworzą się złogi. Jeśli się okaże, że tak- to nie czekamy na powtórkę z rozrywki, tylko od razu decydujemy się na wyszycie. Oczywiście wszystko w porozumieniu z lekarzem- ale nie będę się sugerować humorem psiaka i jego psotnością, że dobrze się czuje.. Jeśli tylko się okaże, że złogi się budują, to nie czekamy, aż się nagromadzą i narobią kłopotów, tylko od razu rozmawiamy o operacji, a jeśli tylko ją zalecą- to robimy!.
Po tamtej operacji nie był na diecie od razu- czekaliśmy na wyniki badania kamieni i dopiero dobrano dietę. Mogły się zrobić małe i mimo diety powiększać na już stworzonej bazie, dodatkowo był stan zapalny pęcherza i też prowokował do budowy złogów.
Kolejne budowanie się złogów po tej operacji i mimo utrzymywanej diety oraz braku zakażenia, będzie dowodem na to, że zawsze już tak będzie- więc chyba lepiej od razu stworzyć wejście do płukania pęcherza.. Tak mi się wydaje
Zresztą dziś doktor powiedział i mam to też w wypisie ze szpitala "w przypadku problemów z oddawaniem moczu do rozważenia zabieg wyszycia cewki". Mam obserwować strumień.
CO prawda robię to cały czas od stycznia i to jest w porządku- ale cieniutko..
Zdecydowałam, że nawet jeśli nie będzie zmiany strumyczka, a w badaniu wiosennym wyjdą złogi, to będę drążyć temat wyszycia "profilaktycznie", bez czekania na ból czy wieksze złogi. Jak pojawią się kamienie, to przecież będzie kwestią czasu kolejna komplikacja- zaatakujemy wroga pierwsi
Doktor powiedział, że wyszycia nie robi się "na wszelki wypadek"- ale jeśli problem kamieni znowu wróci, to już trzeba to zrobić i ja jestem ZA.
Jeszcze jedna dobra wiadomość- nie ma już infekcji w pęcherzu- wtedy miał silne zakażenie i półtora miesiąca brał antybiotyk. Tamte bakterie też mogły powodować budowanie złogów, na szczęście po marcowej kuracji nie ma śladu po bakteriach i siuśki czyste.
Ważne, że nerki i wątroba bez zmian, pracują dobrze. Nerki były sporym zmartwieniem- czy nie rozwinie się niewydolność.
Jest marna szansa, że dieta i brak zakażenia spowodują, że złogi nie wrócą.. Tak więc kontrola usg za kilka miesięcy i dowiemy się, czy problem wraca, czy nie.
Zakusiek nie chodzi w kołnierzu. Na razie jest kompletnie zaspany i otumaniony morfiną. Na noc ubiorę go w pampersa.. Pamiętasz..? Dostał wtedy pseudonim operacyjny
Pampersik
Na razie śpi, ale będę musiała go dobudzić i ubrać, żeby nocą nie nabroił.
Mam już przygotowane kolejne prześcieradło frotowe do pocięcia. Ubierałam go wtedy w takie ubranko- nie miał możliwości dostać się do szwów, a swoboda ruchów była zachowana i zupełnie nie zwracał uwagi na kubraczek.
W kołnierzu strasznie się męczył- pamiętam wtedy, jak dwa razy ubrałam go w kołnierz na noc- ja zakładałam mu aureolę, a psina siedziała ze zwieszoną głową i szklistymi oczami. Ani na fotel wskoczyć nie mógł, ani wody się napić.. Krótki pyszczek, to trudno w kołnierzu do miski sięgnąć
W styczniu przez kilka dni sprawdzałam różne opcje ubierania go- i ta wersja była najlepsza. Zakuś swobodnie się w tym czuł, a zdejmowanie przed wyjściem na ogródek to był moment- tylko rozwiązanie kokardki na karku.
Wtedy fajnie się to sprawdziło, więc i teraz powinno być OK.
Nie chcę go męczyć kołnierzem, skoro tak bardzo to przeżywa, a prześcieradło, to drobiazg.
Ja jestem wykończona rozmaitymi atrakcjami ostatnich tygodni.. Z utęsknieniem czekam na Święta- chociaż nie tyle na same świąteczne dni, bo te będą w rozjazdach..ale na wolne między Świętami a Nowym Rokiem.. Może wreszcie odpocznę..
Na razie jutro przed 9 regulacja okien, później kroplówka. Sprzątanie domu, jakiś obiad.. i pewno jak usiądę, to już będzie wieczór