Witajcie- pięknie dziś i słonecznie. Chce się żyć!
Asiu- dzięki za info roślinne. Nic dziwnego, że golteria chilijska przemarzała- wg info z książki trzeba ją zimować w pomieszczeniu, właśnie doczytałam..
Dabecja fajna, ale jest info, że też wrażliwa i może przemarzać- u Ciebie, zdaje się, łagodniejszy klimat, skoro Tobie sie udaje bez problemu. U nas zimnawo, a szczególnie na tym naszym wygwizdowie- mogłoby sie nie udać
Ale krzewinka śliczna.
Golterię zwykłą mam-a dokładnie posadziłam u Mamy i bardzo fajnie rośnie- muszę ją ściągnąć do siebie, bo ten maluszek bardzo mi się podoba.
W puste miejsce coś bym chciała, ale nie wiem co.. Trawę, jakiś kwiat, krzaczek..
Wszystkie proponowane krzewy są raczej cieniolubne- azalie japońskie, rodki, pierisy.. a to miejsce jest dość słoneczne, z niewielkim cieniem w ciągu dnia, ale nie głębokim- raczej ażurowym od brzóz.
Myslę, że rozejrzę się, jak z dostępnością kalmii- ona zdaje sie toleruje słońce. Rodki bardzo lubię i koniecznie jakieś muszę mieć, ale nie chcę ich skazywać na męczarnie na tym stanowisku.
Haniu- książka sprawia ogromną radość! Samo oglądanie zdjęć jest ciekawe, a jeszcze podsunięte pomysły.. Cieszę się, że książka potwierdziła kostrzewy w tym miejscu, bo wizulanie bardzo mi tu odpowiadały.. Na golterię i macierzankę bym tu nie wpadła i ten pomysł trzeba wykorzystać. Kalmia brzmi interesująco, a nie znałam tej rosliny. Słowem- cenna, pouczająca lektura
Zakuś je specjalną karmę, niskobiałkową- wszystkie problemy były spowodowane kamicą pęcherza- kamień się zablokował w cewce i Zak miał zatrzymanie moczu- silny ból i zatrucie organizmu, zaczął sikać krwią. Uratował mu życie śnieg- Mąż zauważył krew na śniegu i dopiero sie zorientowaliśmy co się dzieje.. Wcześniej 2 dni był leczony u lokalnego weta na zatrucie- bo miał wymioty i biegunkę..
Nie wiadomo było, czy nerki się nie uszkodzą od zatrzymania moczu i czy przeżyje, bo w 2 dni bardzo pogorszyły się wyniki krwi.. W szpitalu zaserwowali jeszcze zjadliwą bakterię, ropę itp.. Znaleziona przez P wet okazała się super skuteczna- wyratowała nam psinę.
Żal było patrzeć, jak Zakuś- kiedyś taka iskierka radosna i skoczna, w kilka dni zamienił sie na zobojętniałego psa. W najgorszych chwilach w ogóle nie był w stanie chodzić, miał drgawki- byłam załamana. Zawsze wybiegał na mój widok- a wtedy siedział schowany pod stołem i trzeba go było nosić na rękach, bo nie chciał chodzić.
Ze szpitala wrócił w bardzo złym stanie- ale radosny, bo raz, że po 4 dniach w klatce wrócił do domu.. a dwa- że od razu po powrocie, wbrew zaleceniom wetów, zdjęłam mu kołnierz. Psychicznie źle go znosił i humorek od razu mu się poprawił.
Zabronili mi zdejmować, żeby sobie cewnika nie wyrwał (w szpitalu cewnik mu przyszyli, co podobno było błędem bo u psów sie tego nie praktykuje)- ale psiak był bardzo grzeczny i w ogóle się tą okolicą nie interesował.
Po operacji też nie nosił kołnierza- wycięłam mu ubranko z prześcieradła i chodził w takim stroju przez 3 tyg.. Był rozbierany "do toalety" i ubierany od razu po powrocie do domu. Trochę zawracanie głowy, ale dla niego lepsze, niż kołnierz- był wyraźnie nieszczęśliwy, jak mu raz założyłam na noc..
W tamtym okresie mówiłam na niego "pampersik", tak śmiesznie w tym ciuszku wyglądał. Zresztą czuł się coraz lepiej, to i nastrój do żartów mi wrócił..
To ubranko to prostokąt, z wyciętymi dziurami na łapki i zawiązywany na lędzwiach i karku.
Próbowałam z samymi majteczkami, ale mu spadały- więc wciągnęłam w ubranko przednie łapy i to było strzałem w 10kę.
Wstawię jeszcze inną fotkę- Zakusia w dobrej formie, żeby było widać, że czasem bywa fotogeniczny
Psina rozpieszczona- ale jak można inaczej..? Tutaj czuje się dobrze- obszczekuje wszystko, co go zaniepokoi. Na ogródku tarza się na plecach w trawie i jest zwyczajnie radosny. Wraca też dawna energia.. Byłoby tu strasznie pusto bez niego. Brudzi nam niemiłosiernie- mimo czesania, podcięcia sierści na łapkach- wnosi piach, rozsiewa kłaki.. Przymykamy jednak na to oczy- po takich przygodach.. a sierść przecież się odkurzy i po problemie..
P napisał pismo do szpitala o zwrot pieniędzy za pobyt i leczenie- wzięli od nas tyle, ile miało być za pobyt w szpitalu i operację- z tym, że operacji nie było, a w trakcie pobytu jeszcze go zarazili i oddali go co prawda udrożnionego- ale w stanie gorszym, niż dostali. Bez odzewu.. więc wysłał pismo do rzecznika odpowiedzialności- na razie cisza. Nie łudzę się jednak, że ktoś odda stracone pieniądze- bo trzeba go było wyleczyć z tego co oni narobili, zoperować- czego oni nie zrobili.. i jeszcze 2 miesiące trzymać na antybiotyku.
Najważniejsze, że psiak zdrowy i czuje się dobrze. Jesienią powinniśmy jechać na kontrole do tej wet, która go uratowała. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok. Psina całym sobą pokazuje, że tak:)
Ale się rozgadałam o tym.. Minęło kilka miesięcy, ale nadal pamiętam tamte nerwy..
Romciu- służę z przyjemnością
Azalie japońskie mam 3- piękne okazy od Hani, rosną jednak w innym miejscu- bardziej cienistym. Tutaj na wrzosowisku zbyt słonecznie..chociaż niewiele dalej- w obrębie tego pagórka, posadziłam wielkokwiatową od Aguniady i kusi mnie, żeby dokupic jej jakąś koleżankę. To może jednak wiosną..
Na jakie rośliny z listy masz oko..?
Pozdrawiam i trzymaj się jakoś!