Ech, chyba mnie przeziębienie rozbiera....zapodałam sobie gorącą kąpiel, herbatkę z miodkiem i cytrynką, jakieś wspomagacze witaminkowe i zobaczymy. No nie pasuje mi teraz choróbsko kiedy wena i zapał do łopaty gniecie ... jutro niech sobie i nawet popada jak koniecznie musi byleby w sobotę nie padało bo M ma robotę do skończenia! Pisałam, że M rozgrzebał cały podjazd ? No rozgrzebał. Będzie robił betonową płytę pod wiatę. I przy okazji poprawiamy kształt rabat z przodu. Wobec powyższego przed schodami do domu sterta żwirku, kawałek dalej kawałki krawężników i wielkich kamorów, dalej kopa ziemi, ciut za nią sterta drutu, a na samiutkim przodzie, centralnie dla równowagi kompozycji rozwalone taczki z łopatą w środku
Pam - uważam, uważam na te leki. Biorę tylko kiedy naprawdę muszę i zawsze z osłoną na żołądek. Wiem, że tu nie tylko o żołądek chodzi ale pomimo tego, że mam raczej wysoki próg bólu czasami nie dam rady. Zwykle zanim wezmę leki to stosuję maści, okłady rozgrzewające, no ...i dobry masażyk nie jest zły
Ha ! wiedziałam, że długo nie wytrzymasz...zaglądnęłam na szybko do Ciebie i wiem, że we Flori...byłaś - pochwalisz się co nabyłaś ?
Ja po cichu też myślę o tym aby te co mikre są, a takich stety - niestety mam niewiele wyprosić z ogrodu. Przyjęłam jednak zasadę 3 lata na aklimatyzację i najwyżej dopiero jazda out. Moich kilka mikrusków ma zatem jeszcze 1 sezon
Kasiu
Ja tej energii nie miałam...jak dobrze pomyślę ze 2 lata co najmniej. Pracowałam w ogrodzie, dokupowałam roślinki, sadziłam, pielęgnowałam, fotki robiłam ale wszystko jakby z obowiązku, bez przyjemności i pasji, którą miałam na początku przygody ogrodowej...jestem praktycznie przekonana, że to praca była przyczyną tego stanu rzeczy - stres, przemęczenie, itp. Czytałam o Waszych poczynaniach ogrodowych z nutką zazdrości, że macie siłę i chęć do działania i czystą radość z tego... ja tą radość to sobie bardziej wmawiałam niż czułam, a teraz nie - teraz mam powera, chęć, radość...może to znak, że wracam do siebie ?
Ech, brzozowa - no powoli ale do przodu... mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie co pokazać.
Aspirynowa - no tak, decyzja jest, teraz tylko kopacza mi trzeba
Długo się biłam z decyzją ale uznałam, że to już pora, ponieważ:
1. aspiryny bardzo się u mnie rozrastają, nawet pomimo ostrego cięcia 2 x w sezonie i wycinania wszystkich cieńszych i krzyżujących się pędów. Jedną już przesadziłam i myślałam, że ducha wyzionę takie miała korzenie, do pozostałych ubłagam M-a jakoś
; w sezonie nie da się tej rabaty wyplewić, obciąć kwiatów, zdusiły clematisy i lawendy na obwódce.
2. Nie osiągnęłam na tej rabacie zamierzonego efektu wizualnego z racji mijania się w kwitnieniu posadzonych tam roślin. Aspiryny mają długą przerwę w kwitnieniu i kwitną ciut później niż inne róże za nimi (eden, louise odier, angela). Wobec powyższego albo kwitnie eden. louise i angela a przed nimi jest zielona łąka pędów aspiryn albo kwitną aspiryny a za nimi zielono. Lawenda zakwita pod koniec kwitnienia aspiryn więc też d...a. Potem powtarza eden i angela a aspiryny znów po nich.
3. marzy mi się rabata skomponowana z niskich trawek, lawend, może perovski (chociaż ta większa jest) i innych bylin w odcieniach niebieskich, fioletowych lub śliwkowych, a to jest doskonałe miejsce, ciepłe i słoneczne, z różami w tle i żwirowymi ścieżkami po bokach
Co do aspiryn to kilka z nich pójdzie pod nogi większych róż ale jako pojedyncze krzewy nie w grupie. 1 już wsadzona w nogi louisa odier czyli po sąsiedzku. Pozostałe idą z ogrodu w październiku. Na część już są chętni więc super bo szkoda byłoby wywalać takie ładne różyce.
Co do róż to wiem, chociaż mam sporo mniej niż Ty. Nie wyobrażam sobie większej ich ilości bo przy tym co mam nie wyrabiam. Niestety nowe królewny kuszą i to bardzo ale trzeba twardym być! Nie można mieć wszystkiego ! No ale Ty nie wydawaj wszystkich róż ! Pliss !