Dzień dobry!
W Warszawie dziś dość smętnie, ale mogłoby być gorzej, więc nie narzekam.
To gorzej ma się rozpocząć od jutra - córka wspominała, że w ciągu dnia zapowiadają tylko 4st, a w nocy -2.
Mało optymistyczny scenariusz i nawet nie chcę myśleć, że do tego mogą się pojawić szarugi i wiatry.
Dlaczego nie można się na zimę zahibernować gdzieś przy kominku, na kanapie, a skoro już trzeba normalnie funkcjonować, to czemu nie wymyślili docierania do/z pracy metodą teleportacji? Perspektywa spędzania dużej części dnia na dojazdach mnie dobija, zwłaszcza, że i niebezpieczeństwo rośnie w warunkach 'z'.
Jak się dziś macie?
Ja w miarę nieźle, ale rzeczywiście ostatnie dni nie były najprzyjemniejsze.
Cały czas trzymam się myśli, że powinnam zajmować się czymś innym, bo stres wpływa na mnie destrukcyjnie.
Albo wrażliwiec, albo zwyczajnie jakiś dureń ze mnie, że się tak wszystkim przejmuję.
Moniko, doskonale ujęłaś moją obecną sytuację i choć nie jestem pewna co lepsze (chore ciało, czy chora psyche), to tak czy inaczej należy coś z tym zrobić. Może zacznę jakąś terapię, skoro gleboterapia powoli musi zostać odłożona na półkę. I to na pięć miesięcy??? Nie, to nie dla mnie, ja chcę na Maderę, na stałe. Zobaczyłabyś, jaką dawkę optymizmu mogłabym Wam stamtad przelewać - codziennie, tankowanie na full.
Nerwica serca - bardzo możliwe; chociaż zawsze wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy i że jestem silna w każdych warunkach.
Nie wiem, chyba coś jednak pękło, a może to poprzednicy taką traumę pozostawili w psychice. Nie, żeby coś było nie tak, ale widocznie buduję sama inną perspektywę i ma to przełożenie na samopoczucie. Chociaż, z drugiej strony, nie mam obiektywnych powodów do stresu, więc to może jednak inna, somatyczna przyczyna. Badam się, ale te terminy... szkoda gadać.
Tarasy zrobione i zafugowane, pozostała kosmetyka: cokoły, uzupełnienie rozebranych fragmentów kostki, donice drewniane.
Może wkrótce zamkniemy temat. Przyznam, że nie ekscytuję się już tym, za dużo było nerwów i zniechęciliśmy się.
Na kursie cały czas bardzo interesująco i inspirująco. Nowe zadanie jeszcze trudniejsze, ale trzeba sobie samemu stawiać wyzwania. Hmmm, a może to wyzwania mnie przytłaczają?
@ glazurnik - no comment! Ci ludzie są z kosmosu, słowo daję. To aż niewiarygodne, jaką niefrasobliwość i niesłowność, połączoną często z niesolidnością prezentują. My mamy tylko płacić - masz uwagi, jesteś problematycznym inwestorem :/
Julek, tak jak Ci wczoraj pisałam - dostałam pakę, z opóźnieniem, ale chabazie mają się dobrze - dziś sadzę.
U mnie na poczcie twierdzą, że przesyłkę priorytetową z dostawą na następny dzień, trzeba nadać przed 15stą... ale jak jest, tylko oni wiedzą...
Dario, sama nie wiem, jakie są przyczyny... diagnozuję się.
Upiecz chlebek, to proste.
A przy okazji, jak dieta?
Małgosiu, dziękuję za miłe słowa! Ja cały czas jestem niezadowolona, ale mam nadzieję, że po 10ciu tygodniach kursu wyjdę stamtąd znacznie mądrzejsza w obszarze fotografii.
Gosiu, z energią u mnie bywa różnie - na pewno bardzo dobrze wpływa na nią słońce.
Wtedy góry przenoszę... jeśli aura się zmieni, w sposób naturalny przeniosę się w okolice piekarnika, kanapy, kominka, lektury etc. Ciekawa jestem, jak Ci się uda pieczenie chleba!
Pozdrawiam Was wszystkich