Pozwólcie kochani, że na początek napiszę kilka słów o sprawie dla mnie najważniejszej - czyli o futrzastych;
wiele wskazuje na to, że najgorsze dolegliwości bólowe u Dredzika minęły - noc, pierwsza od dłuższego czasu, minęła spokojnie, obyło się także bez płaczu i drżenia. Zauważyłam, że zupełnie inaczej się porusza : nie ma mowy o "kowbojskim" kroku
... mam nadzieję, że po wczorajszej kroplówce na zakończenie operacji serduszko zostało dodatkowo wzmocnione, a i bardzo się cieszę, że założone szwy są rozpuszczalne, więc nie będzie konieczności ich usuwania.
Jak jednak powszechnie wszystkim wiadomo, nieszczęścia lubią chadzać parami ... dzisiaj u Młodszego ( alias Figo, alias Nowinek ) pojawiła się krew w moczu. Oczywiście poprzedni Wstręciuch nie raczył powiadomić nas o problemach, jakichkolwiek ( bo o atrakcjach typu dziesiątki pcheł nie wspomnę ... )a nie uwierzę, że pies nie sygnalizował wcześniej kłopotów z oddawaniem moczu. Jedna z naszych suczek, Vini ,miała zdiagnozowaną kamicę i po operacji ( 9 kamieni ) i długotrwałej diecie wysoko tłuszczowej sytuacja wróciła do normy.
Jutro czeka nas usg u Młodszego i następna kontrola Dredzika. I to byłoby na tyle.
W każdym razie - nie chciałabym epatować problemami zdrowotnymi moich psiaków - postaram się jedynie sygnalizować postępy w diagnozie i kontynuacji leczenia obu panów
A wszystkim Wam kochani - jeszcze raz serdeczne i bardzo ciepłe podziękowania
Monisiu
Jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję za podtrzymanie na duchu ... moje zdanie na temat nowego Kinga ( bardzo dziękuję także za oświecenie w kwestii obu ras ! ) znasz ... podejmowanie decyzji przed Świętami, w tak gorącym i zabieganym czasie, mogłoby okazać się zbyt pochopne ... musisz wyciszyć emocje, jakiekolwiek by one nie były i cierpliwie poczekać, aż samo życie da Ci odpowiedź ... nowy maluszek powinien trafić do domu, w którym jest oczekiwany z utęsknieniem i radością, w żadnym wypadku jako wypełnienie pustki - psy doskonale wyczuwają, kiedy są prawdziwie kochane, a kiedy stanowią namiastkę poprzednika. Tak czy inaczej -- życzę Wam z całego serca , aby mały King znalazł ciepłe miejsce w Waszych serduszkach - wtedy, gdy będziecie gotowi na jego przyjęcie. Wszystko przyjdzie z czasem ...
Miłeczko, Monisiu po raz drugi , Romuś, Chester, Myszko, Wiesiku i Haneczko
Najpierw kapusta z grochem / cieciorką - umówiłyśmy się z Mamą, że każda z nas upichci jeden ze składników, a w wigilię wymieszamy oba
- kompromis został osiągnięty, a o smaku porozmawiamy po Świętach.
Makiełki .... te, o których latami wspominał z sentymentem mój Tato ( zmarł 5 miesięcy po naszym ślubie, w 1994 )bardzo przypominały masę makową wymieszaną z kluskami/makaronem domowej roboty. Tato pochodził z Podlasia, dlatego sądziłam, że to typowo regionalny deser, dopóki nie spróbowałam makiełek zaserwowanych przez rodzinną "piątą wodę po kisielu" z Krotoszyna ( wielkopolskie ): w rzeczy samej, jak pisze
Chester - w salaterce ułożony był specjalnie spreparowany mak z miodem, mlekiem, mnóstwem bakalii, a w tę masę powbijane zostały podłużne, kruche ciasteczka ... słuchajcie, było to wspaniałe !!! już sam mak wydał mi się niebiańsko smaczny, a w połączeniu z tym kruchym wypiekiem ... no raj po prostu
Z kolei
Wiesik wspomina o namoczonych w mleku sucharkach ... taka kompozycja również nie jest obca moim uszom, podobnie jak
Romkowe kluseczki
Zawsze robiłam makowiec - uczciwe drożdżowe ciasto, nadziewane własnoręcznie przygotowaną masą ze zmielonego maku, miodu, orzechów, rodzynek, skórki pomarańczowej, żółtek i zawijane w struclę ... polukrowane i ozdobione siekanymi, włoskimi orzechami. Na ten rodzaj ciasta czekam calusieńki rok, dla mnie to słodki przebój Świąt, przy którym sernik czy piernik mogą nie istnieć.
Wydarzenia ostatnich dni pokrzyżowały w dużej mierze nasze świąteczne plany i skrycie przyznam się do małego oszustwa ... najprawdopodobniej nabędę gotową masę makową ( widziałam takie wynalazki w puszce !!! ), doprawię ją według uznania ( chyba, że w 100 procentach jest dosmaczona , nie mam pojęcia ... ) i wymieszam z kładzionymi kluskami... - nigdy - w kwestii świątecznych kucharzeń - nie szłam na łatwiznę, ale w tym roku z przyjemnością docenię "gotowca"..
A'propos ciężkostrawności wypieków z makiem, tudzież samego maku - czy ktoś zna sprawdzony sposób na tę przypadłość ? pomijam oczywiście objadanie się do nieprzytomności
- na to nie ma lekarstwa ...
Hanusiu
W mojej wersji makiełek kluski stanowić będą li i wyłącznie ozdobę
aby niczym nie zniweczyć kwintesencji makowego smaku, lecz z drugiej strony także dla zachowania tradycji
Kolejną potrawą, która zapadła mi w pamięć, jeszcze z czasów studenckich, jest kutia; na drugim roku, w ramach wigilii w akademiku, jedna z dziewczyn ( z okolic Zielonej Góry ) zrobiła taką przepyszną pszenicę z dodatkami - jadłam ją po raz pierwszy - i do dzisiaj darzę ogromnym uczuciem łasucha
Majeczko
Nie tylko wybaczę
ale będę prosić o więcej
w końcu przed nami najpiękniejsze ze Świąt, a ja ciągle w powijakach i tak już zostanie
Będę wdzięczna za każdy kulinarny wpis
Nigdy nikt nie ujrzy u mnie tego znaczka "
" !!!