Agusia, teraz już się chyba obudziłam na dobre: zakupy hostowe zadziałały jak ożywczy napój i prysznic
Dopóki temperatura nie spada poniżej -10*C, nie ma sprawy; im mniej tym gorzej, zaczynam szukać wygodnego legowiska, cieplutkiego, mięciutkiego i
hm, może się jeszcze troszkę zdrzemnę
to na pewno wpłynęłoby pozytywnie na finanse, ale nie na duszę ogrodnika. Nazwy, nazwy - nie tylko Ty tak masz
Nie lubię ani pączków ani faworków
, coś się jednak znajdzie dla podtrzymania tradycji. Może by wymyślić jakieś święto 'sałaty' albo 'witaminki' albo 'kiełka' /to by było prawie dla wszystkich: hościarzy, stomatologów, wege, vege, archeo .../i jeść coś lżejszego?
Miłego ucztowania
Aniu-Łatko i Moniśka: wtedy wściekniemy się razem
Sądzę, że będzie nas duuuużo więcej. Mordowanie pączków azalek i rodków jest zbrodnią i tego nie odpuścimy
Moniśka, 'tanio za gaz', powiało optymizmem
Mnie jakoś ta sztuka się nie udaje: ciągle dużo za drogo, niestety; pozostaje przeprowadzka do ciepłych krajów, ale wtedy klimatyzacja człowieka dodusza. I jak żyć, no, jak?
Czy w epoce lodowcowej mieli ogrody i hosty? rozkwitające azalki? magnolie? Nie mieli!!!!! Ale i tak dziękuję Ci za pocieszenie, bo w końcu przetrwali
Olu, a ja jednak dalej czekam na zimę, choć pewnie się nie doczekam
Oglądałam zdjęcia z zeszłego roku, 9 lutego było w ogrodzie sporo śniegu
, może i w tym roku tak będzie? Prognozy raczej wiosenne