Dobry wieczór, trochę nietypowo, ale taki dzień jakiś zdechnięty i zajęty
Po wczorajszej zimie
nie ma śladu, dobrze, że zdążyłam zrobić fotki, bo człowiek zapomni, jak własny ogród wygląda pod śniegiem
Obiecałam
Pawłowi, że opowiem, jak się mieszka w towarzystwie dużych drzew blisko domu, w kontekście burz, wichur i takich niespodzianek. No cóż, zdarzają się kłopoty, ale tutaj, jak do tej pory związane z mokrym, ciężkim śniegiem. Kilka lat temu sosenka sąsiadów złamała się i położyła na naszym dachu. Piszę 'sosenka', bo wysoka, ale chudzinka. Gałęzie amortyzowały upadek, żadnych szkód, choć wrażenie dość nieprzyjemne. W w 2011 (chyba
), w listopadzie, runął ogromny konar sosny, też sąsiadów. Nic się nikomu nie stało, nawet żadna roślina u nas nie ucierpiała. Ale huk był okropny. Mnóstwo roboty ze sprzątaniem, ale przede wszystkim zirytowała mnie beztroska sąsiadów. Też się chyba przejęli, bo usunęli konary swoich drzew znad naszego domu. Lepiej póżno, niż wcale. My też zdecydowaliśmy się obciąć wielkie konary, obciążające drzewa w stronę domu. Bardzo nad tym ubolewam, bo niektóre z nich nie są w najlepszej kondycji. Mam nadzieję, że będą mi towarzyszyć do końca pobytu po tej stronie nieba. Jeżeli obumierają, to bardzo przykre, bardzo mnie boli śmierć drzewa. Dlatego chcę teraz posadzić kilka w miejsce tych utraconych. Pilnuję też sosen, które mogą ewentualnie zagrozić liniom energetycznym, sąsiednim domom i ulicy. Kosztowna sprawa, bo można to robić tylko z podnośnika, ale dla mnie 'moje' drzewa warte są wszystkiego. Są też czyszczone z suchych gałęzi, ze względów bezpieczeństwa, nie dla urody. To na pewno dla mnie najcenniejsze elementy tego ogrodu, wymagają nakładów, ale czy nie warto? W czasie dużych wichur, zawsze coś może się zdarzyć. Staramy się wtedy nie wychodzić i futrzaki zawsze przy takiej pogodzie siedziały w domu. Zobaczymy, co zdarzy się dalej. Na siły natury nie poradzę. To tyle. Nagadałam się, ale o drzewach mogę bez końca
Najbardziej namacalną i widoczną na co dzień stratą tamtej 'śniegowej' jesieni, było zniszczenie cyprysika, złamał się na pół. Bardzo przykro. Miałam zdjęcia, jeżeli nie skasowałam, to wstawię.
Ewcia,
na pewno wiosną nie będziemy mieć czasu tak siedzieć i sobie gadać. Korzystajmy zatem ile się da. A robale
Iwcia,
cieszę się, że zajrzałaś. Wiem, że jeszcze nie czas, ale przyjdzie odpowiedni moment. Myślałam, żeby powiedzieć Ci to , co Pikutek. Ale ty wiesz najlepiej, czy już pora. Trzymaj się, kochana. Odwiedzaj mnie częściej. Ja do Ciebie będę zaglądać, bo przecież cienista rabatka w wiosennych planach.
Moniśka, nie masz za co przepraszać. Bardzo chętnie dowiem się czegoś nowego.
Paweł, żartuj sobie, żartuj
Jak nam wymrozi rozhulane wiosennie roślinki, to dopiero będzie dowcip
Dorcia, dzięki za info, nie słyszałam o tym środku. Nie zgadzam się na wiosnę
, zapytaj psiaka, może mu gorąco, albo chce inna karmę.
Kasiu, właśnie znalazłam jakieś smaczki z tą pastą, może kocisko łaskawie będzie je lubił. Dziękuję.
Poszukam fotek