Drugi tydzień ferii zbliża się ku końcowi. Nie wiem, czy się tym martwić, czy cieszyć. Jak zwykle wszystkie plany na ferie pokrzyżowali mi chłopcy (a raczej ich gardła
). Znów aktualne staje się hasło z jesieni:
Krysiu nie ma sprawy
.
Martuś na pewno nie chodzi Ci o taką gipsówkę, bo ja kupiłam nasiona tej wysokiej
. Jeszcze co prawda nie mam pojęcia gdzie ją wysieję, ale chyba przy różach.
Artamciu no tak mi wstyd
... no bardzo
. Ale obiecać nic nie mogę, bo co to by były za obietnice bez pokrycia
. Jak już sezon się rozpocznie to kupować będę
, to mogę obiecać
.
Wiesiu kombajnu nie szukam na pewno
. Zboża siać nie będę
. Że też nie wstawią linku z jakimś sklepem z urządzeniami do odchwaszczania. Poluję na takie ustrojstwo
.
Aga pamiętam jak w czasach pracy zawodowej cieszyłam się jak dzieci miały ferie albo wakacje. Po Warszawie jeździło się wtedy rewelacyjnie. Korzystaj z tego dobrodziejstwa - jeszcze tylko czwartek i piątek. Od poniedziałku znów się zacznie
. Pół życia człowiek traci na tych dojazdach
.
Haniu ja sama jestem niezła wycinarka do darni
. Zdecydowanie wolę, żeby pojawiła się machina do pielenia chwastów
. Nienawidzę pielenia
.
Kasiu a mnie hamuje brak czasu
. Całe moje dni od poniedziałku do piątku to ciągłe wyjazdy dom-szkoła-dom. Mam jednak nadzieję, że jak już popołudnia będą coraz dłuższe, później się będzie ściemniało, to nadrobię zaległości zakupowe
. Byle do wiosny!
Pawełku no rozczaruję Cię - oczka nie będzie
. Jeszcze by tego tylko brakowało, żebym musiała chłopców na podwórku własnym pilnować
, a znając pomysłowość tego młodszego, musiałabym pilnować non-stop
. Zbiornik zabiorą, dziurę się zasypie
.
Jakieś kotlety odgrzać? ... czy już się znudziły?
Eeee - odgrzeję, bo tak bez fotek to łyso będzie
.