Kasiu... fajny pomysł! Muszę pokazać mojej Ani - guzików wszelakich mamy sporo
drucik też się znajdzie...
Rąk nie czuję...
Nie... to nie tak... czuję aż za dobrze
ale przynajmniej wiem, dlaczego...
Od wczoraj borykam się z bólem stawów promieniującym do kończyn... nasilenie niby nie jest ogromne, ale z uwagi na ciągłość takiego stanu, jest to mało komfortowe...
Taki urok mojej choroby...
Niestety... wszelkie mazidła dostępne bez recepty nie powodują poprawy, podobnie jak popularne środki przeciwbólowe...
Tymczasem dziś w końcu zrobiło się pogodnie i ciepło... bardzo już mnie ciągnęło do ogrodu, a ostatnie dni to była jakaś pogodowa porażka...
Wobec takiej sytuacji postanowiłam zastosować metodę wybijania klina klinem
zakładając, że coś mocniejszego łyknę dopiero jeśli to nie pomoże...
I tak, jak wyszłam do ogrodu przed piętnastą - wróciłam o dwudziestej...
Po raz kolejny odparłam inwazję klonów, wydłubałam mlecze z trawnika, zasiliłam azalie dedykowanym im nawozem, a resztę azofoską...
Wycięłam/wykopałam suche świerczki...
Docięłam i wyrównałam obrzeża trawnika, który M skosił...
Wysprzątałam częściowo alejkę prowadzącą do bramy cmentarza z pokładów zbutwiałych liści - służby miejskie nie są zainteresowane, a ja nie mogę na to patrzeć
Teraz przynajmniej wiem, dlaczego boli
i jest mi z tym dobrze!
Zdjęcia kiedyś będą... dziś aparatu nawet nie wyciągałam, ale też to, co najbardziej spektakularne, dopiero przed nami...
Jedną radością się z Wami podzielę: wisteria po raz pierwszy ma pąki kwiatowe!
Po dziewięciu latach... a już straciłam nadzieję!