Dzień dobry!
W nocy spadł deszcz i cały dzień siąpi, niebo zachmurane i zimno.. Nie taką pogodę wymarzyłam sobie na weekend
Ale niestety robota nie czeka, więc ubrałam się na cebulkę, założyłam kalosze i heja. Kolejne 2 stożki cisowe przycięte i kilka kulek, zawsze coś. Teraz przerwa bo zmarzła i przemokłam, ale po obiadku ciąg dalszy. Normalnie takie przycinanie cisów to przyjemna terapia, ale w taki dzień jak dzisiaj..przykry obowiązek
Próbowałam też podwiązywać róże na łukach bo kładą się na ścieżkę, ale cała woda spływa mi za kołnierz, więc odpuściłam sobie.
Ale żeby nie było, że tylko marudzę
Łuki nawet w pochmurny dzień prezentują się zjawiskowo:
Madziu, te ilości róż właśnie czasem doprowadzają do rozpaczy....tyle przy nich pracy! Myślę, że gdybym nawet została z połową aktualnego stanu posiadania byłoby kwieciście przez cały sezon
Bukiet mamy, który pokazałam był w stylu barokowym, a drugi zrobiła oparty na motywie wiejskiego ogródka:
Oba stoją już tydzień i wciąż zachwycają!
Moni, moja mama to prawdziwa artystyka-florystka, więc nie śmiem się porównywać, ale uwielbiam ciąż róże na bukiety i zawsze mam kilka w domu.
Z tym psiakiem to masz prawdziwą szkołę życia teraz! O wszystkim trzeba myśleć i oczy dookoła głowy mieć przy okazji
My już myślimy o czworonogu od jakiegoś czasu, ale niestety oboje pracujemy w Posen po 8-9 godzin dziennie i nie ma nas w domu zwykle przez 10 godzin, więc żaden pies tego nie wytrzyma..nie potrafiłabym go skazać na takie warunki dla własnej przyjemności.
A marzy mi się goldenek...
Może kiedyś, jak nie będę pracować
Miłego!
Doris, cieszę się, że różyczki u mamy dobrze rosną!
Ciekawa też jestem jak spisze się u Ciebie Lavender Lassie po tym jak go tak drastycznie uciachałam w zeszłym roku
Monika, pokazuj na bieżąco te cudne rabaty, będę zwiedzać z przyjemnością
Przywrotnik od Ciebie pasuje do Grahama, prawda?
Małgosiu, dziękuję za odwiedziny! Cieszę się, że relacja się podobała - ta czułam, że właśnie te ogrody grają Ci w duszy
Różane kwitnienia dobiegają końca, ale New Dawny spisują się koncertowo jak zawsze:
Widok od domu:
Marta, nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że te jeżówki dojechały w dobrym stanie...uff. Oby się spisały! Moje w tym roku podwoiły objętość i..wysokość. Są sporo wyższe i teraz nie wiem jak zgrają się z jęczmieniem, który skądinąd bardziej karłowaty jest
Cięcie róż męczące i bywa bolesne niestety, ale porządki trzeba zacząć..gdyby tak jeszcze przestało padać
Ewa, a ja z kolei uwiebiam cięte kwiaty w domu! O każdej porze roku staram się zapełniać wazony, tyle że w sezonie to zdecydowanie tańsze i łatwiejsze
Edenki powoli kończą u mnie, więc będę podziwiać teraz u Ciebie
Bozi, Graham jest u mnie drugi rok, a szaleje aż miło. Niestety nie mieści się tam, gdzie go przewidziałam, więc na jesieni się rozstaniemy...ehhh...
Ina, znasz Dzidzię?
Pozdrów ją koniecznie ode mnie przy okazji! Ja miałam okazję jedynie zamienić parę słów podczas naszego spontanicznego spotkania, ale było mi bardzo miło ją poznać. Znam jej ogród z innego forum i podglądam od czasu do czasu cudowne angielskie zakątki jakie stworzyła.
Ciekawa jestem jak odebrała mój ogród na żywo, bo wiadomo, że zdjęcia to bardzo indywidualna sprawa..każdy robi inaczej, na co innego zwraca uwagę, stąd pewnie wrażenie zupełnie innej perspektywy, prawda? Ciekawa jestem Twoich wrażeń
Dalu, ilość kwiatów czasem przytłacza, więc te chwilowe przerwy przyjmuję z ulgą
Niech sobie różyce odpoczną i zbierają siły!
Muszę jeszcze im trochę pomóc i wyciąć setki przekwitłych kwiatów...
Skoro o pracy mowa, zakładam kalosze i śmigam dalej...
A wszystkim gościom zostawiam widok z przedpłocia, gdzie Kiftsgate i Maria Lisa wiodą prym, a First Lady nieśmiało wygląda przez ogrodzenie: