beatazg wrote:
Magdo , jakie słodziaki . Tego rutinoskorbinu to jedną tabletkę dziennie ? Żeby jej nie zaszkodził.
Dziękuję Beatko za słowa zachwytu
Rutinoscorbinu jedną tabletke dziennie, ja podawałam po jednej kociakom 2 miesięcznym, wg weta pomogło im to zwalczyć te wszystkie przypadłości z którymi do mnie trafiły, a potem wzmocniona odporność już została, koci katar już nie wrócił (puk, puk, odpukać)
beatazg wrote:
Mam jeszcze jechać po jakiś lek wzmacniający system odpornościowy ,bo ten koci katar , to tak jak u nas opryszczka , wirus na całe życie .
W sumie masz rację, zapytaj weta czy Rutinoscorbin i lek o którym piszesz, nie dublują się, mój wet jak trzeba, to leki podaje, ale nie jest zwolennikiem nadużywania leków, kilka razy doradał mi, żebym psom na niestrawność czy połknięte przedmioty dawała przegotowaną kapustę kiszoną (a mógł zarządzić płukanie żołądka i skasować należność), na biegunkę też zalecał marchwiankę i napar z mięty, w sumie mam do niego zaufanie.[/quote]
beatazg wrote:
Ja nie mogę mieć dużo zwierząt ,bomożna powiedzieć ,że mam firmę w domu , wynajmuję pokoje , wprawdzie tylko 5 , ale od wiosny , kręcą się po działce ludzie . Tosia (pies) , już kilka razy zjadła turystom mięso na grila , czy załatwiła się w miejscu gdzie wszyscy widzieli . Mąż często nawet nie widzi turystów ,bo chodzi do pracy i ja muszę ogarniać to wszystko . Nieraz też gotuję dla nich a sierści z psa w lecie jest najwięcej. Córka miała też dużą alergię na kota od małego na psa też ale słabszą , teraz już jej w domu nie ma , ale jak przyjedzie to masakra , była z soboty na niedzielę to cały czas kichała , syn zresztą też jak przyniósł kota to też okazało się ,że kicha więc muszę pilnować ,żeby chociaż nie wchodziły do ich pokoi .
Beata
Ja też nie mogę mieć dużo zwierząt, wcale nie chciałam
ale...sama rozumiesz, czasami na spacerze znajdujesz psa przywiązanego do drzewa, reklamówkę z kociętami na klamce drzwi i widzisz, że nie możesz tego tak zostawić..
Ja też mam firmę w domu, klienci przychodzą, niektórzy się boją psów, inni brzydzą kotami, ale większość stwierdza, że mamy super nie rozstając się z pluszakami. Co do wyjadania jedzenia, sama to przerabiam: gdzie pies nie może, tam kota pośle...Sierść na ciuchach, w pościeli, w zupie to codzienność. Mnie to nie przeszkadza, od dziecka przyzwyczajona jestem, ale są ludzie i ludziska...Jako alergik mogę stwierdzić, że bratowa mamy, alergolog/dermatolog/wenerolog nakazała wyrzucić z domu wszelkie tapicerki, dywany, firny itp. Miało być czysto, sterylnie, tak też urządziła swoje mieszkanie. Początkowo wszystko było ok, ale wiosną kiedy wychodziłam z dziadkami na działkę, a tam pyłki, koty, kury, króliki, dostawałam atopowego zapalenia skóry, ataków astmy, łzawienie oczu i wracałam do sterylnego domu przez Izbę Przyjęć po zastrzyku z hydrocortisonu. W końcu mój dziadek (chwała mu za to) stwierdził, że moje kochane "praszczurki" (mama i obie babcie) robią z dziecka mimozę i jak dziecko ma się do świata przystosować, jak one mnie przed światem chronią...Zaczęłam więc chodzic z dziadkiem na działkę zimą, pomału zakwitały leszczyny, wierzby, wspólnie karmiliśmy króliki, koty, mój organizm powoli zaczął się przystosowywać. Potem dostałam od dziadka małego kotka, Diankę, ale źle jej było w domu, wolała plątać się z kiciakami po działkach. U ciotki też były małe kotki, wzięłam jednego na ręce ucałowałam soczyście w sam pyszczek i spuchłam...Oczywiście IP, zastrzyk, ale z czasem mój organizm nauczył się żyć i radzić z alergenami. Od kiedy stale mam zwierzaki, nie mam z tym problemu, zdarza mi się uczulenie na środki czystości, jakąś chemię w pracy, ciekawe jest również to, że ojciec kiedyś miał kilka owiec, wyprowadzałam je na pastwisko, pomagałam w strzyżeniu, nie miałam odczynu alergicznego, ale założenie wełnianego swetra kończy się wysypką do teraz
Moi kochani kuzyni, teraz panowie przed 50tką, nie mieli kontaktów z sierścią i piórami, odczyny alergiczne zdarzają się im nadal, nawet w mieszkaniu gdzie od kilku lat nie ma zwierząt.