Nie takie były moje intencje... no już się nie bocz
Jeśli Cię to pocieszy, też tak mam, wchodząc do innych ogrodów
Taaaak... to był długi dzień... i jeszcze się nie skończył...
Może jeszcze coś miłego dziś mnie czeka?
W każdym razie jestem bardzo zadowolona z zakupów... i przyznam się od razu, że byłam drugi raz na targach
Popołudniu odwiedzających mniej, widocznie burza, która przeszła nad miastem w porze obiadu (i podlała ogród równym, nieulewnym deszczem) spłoszyła potencjalnych kupujących...
Po przemyśleniu
dokupiłam kilka pierwiosnków, bo taka mnogość odmian nie jest u nas zazwyczaj dostępna, a jednak jak się kupuje
stacjonarnie, to można sobie pomacać... powybierać...
Tak więc, oprócz dwóch wcześniejszych, nabyłam 'Cobalt Blue', 'Valentine', 'Dark Rosaleen' i 'Pink Champagne' oraz rutewkę 'Elin'
i żurawkę 'Fire Alarm'...
Wszystkie zakupy u sympatycznego pana z Bylinowego Raju... nawet jakiś mały rabat był w ramach podtrzymywania dobrej opinii na forum
Pierwiosnki, wraz z wykopanymi z hostowiska już posiadanymi egzemplarzami, utworzyły szpaler u stóp liliowców... wzdłuż ścieżki...
Targi są jeszcze jutro... chyba się profilaktycznie przykuję łańcuszkiem do kaloryfera
Ale wszystko działo się za aprobatą mojej drugiej połówki... sam wrócił z kilkoma doniczkami pasiastej konwalii 'Polish Beauty' a potem zabrał się za wykopywanie z leśnej rabatki zwykłych konwalii i przenoszenie ich pod krzak rugosy... mamy tam obok huśtawki takie niefajne miejsce, trudno dostępne i zarastające podagrycznikiem...
M postanowił doprowadzić je do porządku i
zarosnąć konwaliami...
Do tej pory przy każdej bytności w ogródku podskubywał chwasty...
O! Mam nawet dowód! Proszę... dzień powszedni, lekko po siódmej rano... poranny obchód ogrodu przed odwiezieniem żony do pracy:
Nie od dziś wiadomo, że najlepiej pieli się w garniturze
Teraz pod różą mamy konwaliowisko, ze szpalerem pasiaków na przedzie
Kilka popołudniowych godzin spędziliśmy pracowicie w ogrodzie, pieląc, porządkując i ściółkując korą rabatki...
Wprawdzie kręcąca się wokół burza do teraz pomrukuje, ale już nie padało... pokropiło ledwie...
Azalie kończą kwitnienie, mogłam więc uporządkować nasadzenia i wykorzystać miejsce po wykopanym rododendronie
Nareszcie jest tak, jak być powinno...
Teraz czekam jeszcze na owocowanie agrestu i porzeczek, które po tym fakcie zmienią lokalizację i zasiedlą tatowy ogródek...
A ja spokojnie przearanżuję rabatę floksowo - jeżówkową...
Fajnie jest!