Słoneczne dzieńdoberek!
Pogoda robi się coraz przyjemniejsza. Do pracy idę na 15, więc zdążę się jeszcze posnuć po ogródku. Wystawiłam nos na ogródek- jest całkiem ciepło!
Dziś psina ma bojowy dzień- po raz pierwszy zostaje na dłużej w domu. DO tej pory jeździłam do pracy blisko Mamy, więc Zak jeździł ze mną- po pracy go odbierałam i wracaliśmy. Hartowałam go jak szczeniaczka- zostawał sam na 15-20minut i wracałam.. Dziś czas na samotne posiedzenie nieco dłużej, bo nie jadę w Mamine okolice. Panika na pewno będzie ogromna- bardzo się psiak denerwuje, jak wychodzę. Musi się jednak oswoić a przeprowadzka przed majówką dała mu sporo dni..
Aniu- Przekazałam Mężowi pochwały od Ciebie, bardzo było mu miło.
W weekend miał jakieś zatrucie..może grypa żołądkowa..? Powiedziałam, że w domu kultury obiady smaczne, ale może ktoś był chory w kuchni.? A może coś nieświeżego wciśnięto nam w spożywczym.. Zaczęliśmy analizować budżet, Mąż podjechał do sklepu, zobaczył co ile kosztuje i stwierdził, że taniej będzie przygotowywać obiady w domu, niż jeść w pobliskim bistro. W naszym bistro niedrogo i smacznie- mimo wszystko Mąż uznał, że weselej będzie gotować samemu
Będą dni bez obiadu- np dziś Mąż wyszedł z domu o 8..a oboje wracamy o 21.. Przed przeprowadzką i tak planowaliśmy, że w weekendy będziemy gotoać sami- zmiana planów polega na tym, że czasem w tygodniu może coś zrobimy..
W sprawie filtra powiedziałam mojej Mamy doświadczenia i Twoje. Mama miała problem z nową pralką, która ciągle się zapychała a założenie filtra skończyło problem.. U Ciebie widzę podobna historia. Mąż, postraszony przeze mnie, już zadzwonił do hydraulika
Sama woda w sobie jest tutaj fajna- zauważam np po włosach- takie jakby bardziej puszyste są.. Mnie te skóra mniej piecze, niż zwykle. Nie zmienia to faktu, że zanieczyszczenia jakieś najwidoczniej są- skoro piec się nam zbuntował po niecałych 5 miesiącach.
Asiu- chwale, zachęcam, zjadam ze smakiem
Mąz ma kilka dań, które potrafi zrobić i robi całkiem smaczne, bo kiedyś gotował- risotto, chilli.. Kiedyś ugotował rosół, ale tyle pieprzu nasypał, że nie dałam rady zjeść. Wieść gminna niesie, że robił kiedyś łososia w sosie koperkowym..
Ja zazwyczaj byłam od ciast, deserów, koktaili owocowych itp.. Robiłam też naleśniki ze szpinakiem i fetą, naleśniki gryczane z różnymi farszami.. tylko że nad tym trzeba się nastać w kuchni.. Muszę rozpracować kilka potraw takich, że wrzucam składniki do piekarnika i idę na spacer
Wspomnień będziemy mieli sporo.. Począwszy od okropnej przeprowadzki w ulewnym deszczu, na awarii ogrzewania w paskudny dzień skończywszy.. Po drodze jeszcze było sporo drobiazgów.. Mam nadzieję, że jak zapanujemy nad wszystkim, to będzie trochę spokoju..
Agnieszko- humor nieco się poprawia, jednak mamy ostatnio bieg przez płotki.. Jak nie u nas bunt sprzętu, to u Mamy.. Powoli jednak zaczynamy panować nad wszystkim-chyba..
Kwiaty w wazonie i ja bardzo lubie, a moje nieliczne tulipany kwitną bardzo długo. Nie jest zbyt ciepło, to i one długo cieszą oczy. Mam jeszcze jedną kępę rozwiniętą, ale widzę ją z wykuszu i szkoda mi obcinać-niech rosną na rabacie i cieszą oko. Kolejna kępa jeszcze w pączkach. Jak skończą się tulipany, to nie będę miała co wstawić z ogródka, bo na razie głównie mam krzewy.. Chyba, że skubnę hodowaną z cebulki liatrę, albo uda się w donicy wyhodować mieczyki i frezje. Jednak w ogródku kwiatów na razie mało- trochę mi szkoda ogołacać skromne rabaty.
Obsługa pieca spadłą na mnie, bo Mąż się rozchorował- a finalnie okazało się, że nie umiemy tego zrobić. Na szczęście była to wina pieca, a nie naszego gapiostwa- to zawsze jakieś pocieszenie
U Mamy to ja zawsze występowałam w roli nieobecnego syna- wierciłam dziury, skręcałam meble, obsługiwałam piec, dolewałam wody do instalacji.. Już jak Tata się źle czuł, to pomagałam- więc w domu też staram się być dzielna.. Co nie zmienia faktu, że jak mogę Męża do czegoś wypchnąc, to z radością to robię. Na razie ja opanowuję sprzęty, a Mąż egzekwuje poprawki od ekip
Agnieszko, Aniu- trzymam kciuki za Maturzystki!! Aniu, Twoja Cócia dziś jak ryba w wodzie.. Nisia pewno nieco bardziej przeżywa ten dzień.. "Za moich czasów" (jak to brzmi-haha) matma nie była obowiązkowa, więc jej nie zdawałam. Moja Mama miała obowiązkową i jeszcze kilka lat temu opowiadała, że śniła się Jej matura z matmy- obudziła się zlana potem, bo śniło sie, że zdaje i nic nie pamięta
Taki stres siedzi w człowieku..
Mi się matura nie śni.. ja rzadko miewam sny, a jak juz to raczej katastroficzne.. Śniło mi się kiedyś, że u sąsiada na działce wybuchł wulkan.. albo że z sąsiedniej ulicy idzie w naszą stronę fala tsunami
Mam nadzieję, że Waszym Cókom matura pójdzie koncertowo, a jedyne wspomnienia i sny będą pełne słońca i pachnących bzów
U nas nie wiem, czy był przymrozek.. Rośliny wyglądają OK, a stacja pogody od tygodnia leży w szufladzie
Muszę ją zainstalować, bo wczoraj strasznie zmarzłam- oszukało mnie słońce przez okno, wyletniłam się i uratował mnie polar, którego zapomniałam kilka dni wcześniej wyjąć z bagażnika..
Mimo wszystko liczę, że się wreszcie ociepli..