No dobra, to piszę co słychać, chociaż powinnam zacząć od przywitania, bo chyba wcześniej nie miałam okazji tu zajrzeć.
Pogodowo było dziś super, a jedynym małym mankamentem było 0st o poranku. Tak już chyba jednak będzie, przez dłuższy czas
Da się jednak tę ewidentną wadę października przeżyć, a to dlatego, że słońce operuje do zmierzchu niemal, bez żadnej taryfy ulgowej.
Słowem, pracuje na pełen etat, nie to co nasi 'f'. Z deklaracji właściciela, iż od dziś pracują 8-17, wyszło, że przyjechali o 09:00, a wyjechali ponoć chwilę po tym jak wyszłam, czyli krótko po 15ej. Prezesi normalnie, chociaż to tak nie do końca pokrywa się z realiami, bo prawdziwi prezesi zaczynają przed wszystkimi i kończą, jak już nikogo w biurze nie ma. Żenuła, disgusting, dramat.
To by było na tyle z nie mojego frontu robót.
Swój natomiast przygotowuję, bo jak dobrze pójdzie - po pozytywnej ocenie własnych sił i możliwości, oraz warunków pogodowych - to jednak ostatnią różankę wystrzelę w kosmos jeszcze tej jesieni
Z tym kosmosem to oczywiście metafora, bo jak zwykle róże pójdą w dobre ręce, a akurat te ze wspomnianej różanki, to moje najpiękniejsze róże, więc nie dość że liczę, iż zachowają się wzorowo w nowych domach, to jeszcze że nowe domy będą je regularnie focić, że się tak nieprofesjonalnie tuż przed jutrzejszym kursem fotograficznym wyrażę.
Tak więc działam.
Na jutro mam zaplanowanych tyle czynności, że nie jestem pewna, czy zdołam zrobić wszystkie. Mam gościa o poranku (no, przy drugim śniadaniu
), razem jedziemy w 3-4 ogrodnicze miejsca, w międzyczasie musimy klepnąć projekt nowej rabaty, wypić kawę, przypilnować 'f', wywołać zdjęcia, odebrać dzieci etc etc.
Zwykły dzień tymczasowej kury domowej.
Ale, ale, obiecuję relację jutro przed północą!
A teraz, do meritum.
Jagi, kochana, wielką radość sprawiłaś mi swoim wpisem, tym bardziej, że ja takiego wpisu u Ciebie dokonać nie mogę.
Wiesz, ja z robieniem afer jestem raczej ostrożna, ale przyznaję, że pewne dwuznaczności mnie obchodzą i zwykle przeżywam je bardziej, niż powinnam.
W sytuacji, którą mamy na myśli, kilka podtekstów się pojawia i każdy, kto mógł to odebrać personalnie, z pewnością tak to odebrał.
Fajnie, że nie chodzi o mnie, ale niefajnie, że decyzje innych są w ten sposób komentowane. Uważam, że każdy ma prawo do wykonywania pewnych gestów - z pewnością są podyktowane jakimiś powodami - i nie znając wszystkich aspektów i właściwej perspektywy, trudno też to odpowiednio ocenić. Ja się uchylam.
Z mojego dystansu powiem raz jeszcze - chociaż bolało mocno, ze względu na rozstanie z Wami, i nie chciałabym wracać do szczegółów - że wyjaśniłam obszernie powody, a potem nie mogłam już nic... nie działały pw, a moje wszelkie czynności zostały ograniczone... Pocztą pantoflową, na ile było to możliwe, rozeszły się wieści i jest jak jest. Dobrze mi tu bardzo, chociaż tęsknota za zaprzyjaźnionymi właścicielami ulubionych ogrodów, z którymi nie mam kontaktu, jest dotkliwa.
Nie wiem, co jeszcze dodać poza tym, że zaglądam do Ciebie od czasu do czasu... Wiesz, że byłaś mi bliska (i to się nie zmieniło!) i że darzę Cię nie tylko szacunkiem, ale i dużą sympatią. Pozostańmy w kontakcie, jeśli to możliwe... mentalnie zawsze jestem blisko Ciebie.
Dziękuję za wpis, który przyniósł pewnego rodzaju ulgę.
Dorotka, nie pozostaje mi nic innego - doczytawszy wcześniej u Ciebie - jak tylko uścisnąć Cię z całego serca...
Życie jest nieprzewidywalne, dla każdego z nas...
PanieM, ja także odczytuję te słowa z innej, jakże prawdziwej perspektywy!
Ewuniu, bardzo się cieszę z Twojego powrotu na łono forum... Wracaj do zdrowia i formy, z pewnością rozmowy o ogrodach w tym pomagają!
Pozdrawiam Cię!
Haniu, słońce dziś operowało ślicznie, co z całą pewnością przekłada się na nastrój... korzystajmy, ile się da!
Z przykrościami jakoś sobie radzę, chociaż potrzebuję czasu na przetrawienie.
Urodziny to jednak taka chwila, że warto byłoby chociaż delikatnie, kameralnie je pocelebrować... postaraj się!
Aniu, dziękuję za odwiedziny!
Jak wiesz, jesień to moja pora roku - w tym sensie, że gdy jest słonecznie, ja funkcjonuję kilka centymetrów nad ziemią. Tonacje, kolory, barwy, odcienie = to wszystko działa na mnie doskonale.
Jesli masz miejsce na ognisko, to koniecznie montuj kociołek!
Edytko, co tu dużo mówić... kiepsko się to czytało, nawet jeśli dotyczy kogoś innego... takie komentarze nie są przyjemne.
Lisico, dziękuję za Twój wpis. Pozostaje mi ten punkt widzenia przyjąć i zrozumieć, nawet jeśli to mnie jednak w jakiś sposób dotyczy, bo jakby nie patrzeć sytuacja opisywana tam, jest adekwatna i w stosunku do mnie. Postaram się jednak nie patrzeć na to egocentrycznie i odsunąć niechciane emocje na boczny tor.
Jesteś dla mnie zawsze serdeczna, co odwzajemniam. Wszystkiego dobrego...
Ino, Beti, Keetee