Dobry wieczór
Kolejny, upalny dzień za nami … prognozy wspominają coś o następnych dwóch tygodniach tych skwarów, widziałam także jakiś wtorkowy horror temperaturowy …
Niestety, nie mam żadnych przecieków odnośnie najbliższej sytuacji barycznej – dzisiaj zauważyłam parkę gołębi grzywaczy, które uwijały się przy gnieździe, ale nie w celu karmienia potomstwa … albo szykują się do kolejnego lęgu, albo wzmacniają więzi rodzinne ( tworzą monogamiczne pary na całe życie ) przed czekającym je przecież odlotem na zimowiska ….
czyżby ciepła aura oszukała ich zegar biologiczny ? Kurczę, nie miałyby szans na odchowanie młodych, a gdzie jeszcze czas na przygotowanie do podróży ? Hmmmm....
Jak my wszyscy, i ja ledwo żyję, ale żyję
od jutra zaczynam planowany urlop, co w moim przypadku oznacza pobyt stały w mieście
z regularnymi wizytami na ogrodzie; przy miłościwie nam panującej spiekocie i duchocie niemożliwe jest całodobowe spędzenie tego czasu na działce. Człowiek jeszcze dałby radę wegetować, ale psy …. szanse są znikome, a ja absolutnie nie chcę ich narażać na niebezpieczeństwo udaru lub zwykłego przegrzania …
Tak więc mam nadzieję na w miarę regularne zdawanie relacji z placu boju i walki z suszą.
Pocieszyłam się słowami Mai Popielarskiej, która wyraźnie zaznaczyła, aby podlewać roślinki wcześnie rano lub po godzinie 17, raczej rzadziej i obficiej i najlepiej …. deszczówką. Żadnych nawozów! Tylko woda, woda i jeszcze raz woda, w ostateczności odstana.... cóż, takich „rarytasów” nie uświadczę, więc podlewam prosto z węża.
Wczoraj spotkała mnie niezwykle sympatyczna niespodzianka, której wykonanie zrealizowałam dzisiaj rano
Dzięki mojej
Pokrewnej, Ziołowej Duszyczce stałam się właścicielką 3 wiaderek wspaniałych, słodkich jak miód śliwek !!! Od razu ( no prawie …. ) zabrałam się do przetwórstwa takiego dobra , odkładając wysmażanie mirabelek na czas bliżej nieokreślony ( nie określę, czy w poniedziałek, czy wtorek
).
Pachnące, zgrabne, fioletowe śliweczki rozdzieliłam sprawiedliwie pomiędzy żeliwną patelnię ( tu smażą się powidła ), duży garnek ( dżem z żelfiksem ) i drugi duży garnek, w którym bulgocze cichutko inny dżem ze skórką cytrynową i laską cynamonu – ależ pachnie ….
Pozostałe kilkanaście sztuk przeznaczyłam na placek i tym sposobem zgotowałam sobie, nomen omen, prywatne, kuchenne piekiełko
Ale było i nadal jest warto: placek i żelfiksowy dżemik już gotowe, a powidła i tradycyjny dżem powolutku pyrkoczą, z przerwami, na kuchence …
Dobra Duszyczko – z całego serca dziękuję
!!!
Kasieńko
Dzielżany to od lat mój sierpniowy przebój; do tej pory jednak nie zdawałam sobie sprawy, że istnieją tak piękne odmiany … obecnie czekam na kwitnienie bodajże trzech innych okazów, a kiedy i one zaszczycą nas swoim urokiem, zajrzę do sklepów internetowych ( obiecałam to sobie solennie ) … zresztą nie tylko po to, aby pobuszować wśród dzielżanów …. wypatrzyłam w kilku moich ulubionych wątkach bardzo ciekawe jeżówki
. Przecież pooglądać oferty można, prawda ? Niekoniecznie muszę coś zamówić ...
Burza rzeczywiście była … a nawet dwie, ale takie raczej punktowe: kilka błysków, rachityczne grzmoty, mała ulewa i …. po wszystkim, co wcale nie znaczy, że spałam lepiej … Figuś bardzo przeżywa każde wyładowanie atmosferyczne i w rezultacie noc spędziłam w korytarzu na kocyku
Monisiu
Szerzej rozpisałam się w Twoim wątku , podziwiając pracowitość i wytrzymałość Gospodyni, ganiąc za pielenie w pełnym słońcu ….
Berberys oczywiście pozostanie !!!! Jak już wcześniej i wielokrotnie pisałam – nigdy nie pozbywam się roślin, jeśli nie mam całkowitej pewności, że im nie pomogę. Usuwam te, które całkowicie obumarły lub nie rokują nadziei na poprawę.
O Admiration możesz być więc spokojna, będę walczyć
Rejtanek jest chudziutki ? Wiesz, nie powiem, że mam wagę w oczach, ale psisko wygląda po prostu jak ludzkie nastolatki: długie kończyny, nie pasujące do reszty tułowia, ciało szczupłe, ale nie zauważyłam jakichkolwiek oznak chudości ! Młody jest po prostu nie wypierzony
Moje czworonogi mają wyraźnie zaburzony rytm posiłków: w porach wydawania przez garkuchnię
miseczek wszyscy smacznie śpią, porozrzucani po całym mieszkaniu, w pozach … co najmniej nieprzyzwoitych
Nawet spacery ( wyłącznie w celach fizjologicznych ) zostały przesunięte … generalnie rzecz ujmując, apetyty jednak dopisują … dziwnym zbiegiem okoliczności znajdowałam w przeróżnych sekretnych miejscach … pestki od śliwek, dokładnie objedzone ze słodkiego miąższu … i tym łakomczuchem nie byłam ja
Monisiu, przepraszam, że zapytam, mam nadzieję, że doskonale o tym wiesz, ale czasami, w tym upale, możemy coś przeoczyć …. podczas spryskiwania główki Młodego, zatykasz mu uszy ? Aby nie dostała się woda do wnętrza? W tych temperaturach i ułożeniu płatka usznego, dodatek wody mógłby poskutkować niemile widzianym grzybkiem …
Anulka
Dziękuję serdecznie, że znajdujesz czas, żeby i do mnie zajrzeć …. i jeszcze napisać tyle miłych
słów … u Ciebie z kolei zachwycam się jeżówkami i liliami
no i tak się zapatrzyłam, że szykują się chyba jakieś zakupy, ale z pewnością nie teraz. W każdym razie mini plan jest ...
Dynie podlewam bardzo obficie, tuż przy ziemi, aby nie moczyć liści, nie nawożę już niczym, w końcu rosną na oborniku, bez przesady. Cukinie zrywam regularnie, część zamykam w słoikach, z części robię pseudo-obiady, natomiast dynię przeznaczam zazwyczaj na puree, które zamrażam i wykorzystuję do ciast lub kawałek ścieram na tarce i smażę racuszki
na ostro lub na słodko.
Agnieszszko
Jesteś niesamowita !!!! Od dawna podziwiam Twoje artystyczne zacięcie i umiejętności oraz niezliczone pozostałe talenty ( piszę to najzupełniej szczerze, bo tak właśnie uważam ), jednak podejścia do kucharzenia serdecznie zazdroszczę …. od trzech dni odżywiam się upieczonym plackiem z cukinii, obecnie już w postaci „na zimno” i oczywiście jakimś ciastem, ale takim mało wyszukanym, ot, jogurtowe ciasto z owocami sezonowymi. Nie ma mowy o uczciwym gotowaniu ( choć, przyznaję z niejakim wstydem, staram się upichcić coś normalnego dla Adama, który jest jednak typowym mięsożercą ) …. co innego robienie przetworów i wykorzystywanie darów natury
ale obiad …. mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone ….
Krewetki, małże, ośmiorniczki, tatar z łososia ( z surowego ) to … wybacz mi, ale … nie, nie, jakoś nie mogę …. już kiedyś mój Tato zauważył, że lepiej mnie żywic niż ubierać, bo jem tyle co nic, ale to nieprawda; pokarm i ciuchy to po prostu nie moje klimaty …
Ale będę nadal zachwycać się Twoimi czarami w zaciszu kuchennego azylu – kiedyś bardzo lubiłam gotować nowe, oryginalne potrawy ( a pozyskiwanie takich receptur w dobie bez internetu nie było tak łatwe ), później przyszedł czas na swojskie „jadło”, był także okres zdrowej żywności … ciekawe, co wymyślę w dalszej kolejności
Dziwny jest ten sierpień … nie sprzyja odpoczynkowi, urlopom, nie mówiąc już o wytchnieniu … niemniej trzymam kciuki, aby Twój wyjazd był odstępstwem od umęczonego wypoczynku
- wierzę, że taki właśnie będzie i wrócisz na Forum jak nowo narodzona
Hanulka
Masz rację … jak mogłam być tak subiektywna w ocenie niecierpka ? Muszę z nim poważnie porozmawiać – bez męskiej rozmowy na pewno się nie obędzie …
Ja nawet kanapek nie robię … jogurt z sezonowymi owockami, wspomniany już placek z cukinii na zimno ( bo nawet na odgrzanie nie ma co liczyć ), jakaś drożdżówka …. trochę warzywek, jednak co drugi dzień nadludzkim wysiłkiem przyrządzam Adasiowi w miarę normalny obiad, taki typowy, tradycyjny, typu: ziemniaki, mięsko i – na przykład dzisiaj – mizeria z ogrodowych ogórków.
Mój Połówek nie przepada za „wymyślnymi” posiłkami i najbardziej gustuje w kuchni polskiej, jakby tego nie nazwać.
Dlaczego dwa „sz” w imieniu Agusi? …. posłuchaj, jak szumią brzozy podczas lekkiego wiatru … to było moje pierwsze skojarzenie z Aguniadą – prawie nieuchwytny, cichy szelest liści … i tak już zostało … myślę, że do takiego odstępstwa przyczynił się także klimat zdjęć Agnieszszki, atmosfera Jej ogrodu …
Mój zapał do przetworów ma swoje uzasadnienie: po prostu to lubię
z drugiej strony doceniam hojność Natury – skoro drzewo czy krzew tak się wysiliło, żeby urodzić pyszne owoce, to grzechem byłoby je zmarnować … przyznaję jednak, że w tym tygodniu zakład przetwórczy w małym mieszkaniu to przegięcie
Krzychna
Czyli masz sytuację odwrotną do mojej, ponieważ Bagatelka rośnie sobie całkiem raźnie, dogania go malutki Bonanza Gold, który po długim marudzeniu raczył wreszcie ruszyć z miejsca, natomiast Maria też radzi sobie na miarę upałów. Tylko ten biedaczek ucierpiał … mam tylko nadzieję, że nie jest to sprawka jakiegoś podziemnego amatora korzonków !
Rozchodniki są ze mną „od zawsze” … początkowo w postaci jednego, dwóch okazów, ale kiedy uznałam, że są grupą odporną na susze i piachy, a dodatkowo niezwykle efektowną, postanowiłam poszerzyć „kolekcję”, ale z umiarem
To naprawdę wdzięczne roślinki i bardzo miododajne, a przez to strojne w motyle i pszczoły, a to bardzo lubię
Kochani
….
Pijmy dużo wody, najlepiej z owocowym sokiem, albo zimną herbatkę z mięty, melisy i cytryny, jedzmy dużo pomidorów , ograniczmy aktywność na ogrodzie do wczesnych poranków względnie wieczorów i dbajmy o siebie... nic nie jest wieczne …
I przygotujmy na wtorek kilkanaście gałązek świeżej szałwii lekarskiej – będzie nam potrzebna