Ostatnie dni sierpniowe w jeszcze większym stopniu uświadomiły mi, dlaczego tak bardzo zakochałam się w schyłku lata ….
Nie chciałabym epatować analizowaniem skutków tegorocznych upałów, suszy, która – jak okiem sięgnąć – pustoszy pola, lasy, ogrody i nawet łąki i nieużytki, które zawsze opierały się długotrwałym brakom deszczu, ale w obliczu tak drastycznych warunków i one czują swój zmierzch … przekonałam się o tym wczoraj, kiedy szukałam resztek krwawnika na ziołowe herbatki … łąka, która jeszcze niedawno tętniła życiem, teraz jest wymarła, dosłownie ….
zbrązowiałe, na wiórek zeschnięte rośliny rozsypują się pod stopami, podszycie … cóż … pozbawione innych form życia poza dzielnymi pajęczakami …
Drzewa, moje ukochane brzozy i sosny powoli podsychają, te pierwsze sypią nasionkami jak nigdy przedtem, cały ogród jest zaścielony ich beżowymi i brązowymi łuseczkami ...
Smutny to widok i przygnębiający, tym bardziej, że prognozowana pogoda nie zapowiada większej porcji życiodajnej wody …
Ogrodowy krajobraz – jakby na przekór naturze – mieni się kolorami, przyciąga wzrok złotem, rudościami, czerwienią, gdzieniegdzie błyśnie czysta biel astrów, niecierpków, hortensji czy ostatniej lilii, iskrzą soczystymi barwami ciągle kwitnące floksy, a śliwki i aronia stroją się w głęboki, spokojny fiolet.
Taka prywatna oaza zieleni, jakakolwiek by ona nie była, skromna, niewielka czy przestrzenna, oszałamiająca rozmiarem, to mimo wszystko jest naszym małym skrawkiem ziemi, który zawsze nas pocieszy, utuli i przyniesie ukojenie i uśmiech. Kwiaty, dzięki staraniom troskliwego ogrodnika są niczym najlepsza terapia i mimo że ich czas jest zatrważająco krótki w tym roku, to są dla mnie niczym diamenty na pustyni … szybciutko płowieją, gubią płatki, trwają chwilę …. ale przecież są …
Jednak bardziej niż kolory uderza mnie zapach …. gdziekolwiek się nie ruszę, w którąkolwiek pójdę stronę, czuję silny, korzenno-różany zapach ostatniej liliowej księżniczki ( ??? ),
Ostatnim kwiatem cieszy Black Beauty …
wszędzie unosi się ciepły aromat dojrzałych śliwek, pachnie słodko macierzanka, oregano i floksy, rozgrzane upałem sosna i świerki przyciągają węch cierpką żywicą … nawet grabienie suchych liści i traw ma swoje niepowtarzalne doznanie – czuje się wyraźnie nadchodzącą jesień … gdzieś tam, w oddali, wraz z łanami złotej nawłoci, z pękiem jesiennych astrów w opalonej dłoni, w wianku z łąkowych i polnych ziół, wśród słoneczników powoli nadchodzi …
„Wszystko Wam oddam, tylko nie te trawy
Łąk pokoszonych i cień pod modrzewiem,
Szuwarem pachną zamulone stawy
I cóż gadają. Co takiego? Nie wiem.”
K. Wierzyński „Zapach”
Sierpień to także wzmożona aktywność w kuchni – jak osioł stoję na stanowisku, że skoro natura obdarzyła nas hojnością swoich darów, grzechem byłoby ich zmarnowanie.
Myszko
Wspominałaś o przetworach … jako że jestem takim typowym, niespokojnym duchem, który nie potrafi usiedzieć w spokoju kilku minut, więc nadmiar energii spożytkowuję w rozmaity sposób; jednym z nich jest Festiwal Przetworów, który wszedł już na stałe do kanonu jesiennych poczynań w kuchni. Przyznam szczerze, że uwielbiam stać przy kuchence, na której w wielkich rondlach lub żeliwnej patelni powolutku wysmażają się konfitury, powidła lub dżemy, wielką frajdę sprawia mi mieszanie drewnianą kopystką ( łyżką ) w przepastnych czeluściach garnka ( czasami, owszem, inna łyżka trafi do buzi, no, bo w końcu muszę wiedzieć, czy specjał jest dość słodki ).
Najbardziej przyjemnym momentem podczas tego rytuału jest jednak zamykanie pachnących przetworów w słoiki; obojętne, czy będą to słodkie, korzenne dżemy, czy pikantne warzywne marynaty lub kolorowe sałatki „na zimę” …. każdy znajdzie swoje miejsce w spiżarni, aby później, srogą, śnieżną zimą wspominać smaki i zapachy lata.
„Finis coronat opus” ….
Kerstin
Ja z kolei wzruszyłam się czytając Twój wpis – dziękuję za lekturę i cieszę się bardzo, że mam w Tobie przemiłego Czytelnika
…. na pocieszenie powiem Ci w sekrecie, że nie cierpię gotowania obiadów …. ale gdybyś zapytała: dlaczego ? …. nie znalazłabym tak prędko odpowiedzi … dlatego najczęściej gotuję zupy.
W najbliższym czasie wrzucę ze dwa przepisy na owocowo-warzywną zabawę do Kulinariów, a zdjęcia z najświeższych przetworów zamieszczam poniżej.
Niech stanowią zapowiedź kolejnego wpisu ….
Monisiu
Cieszę się bardzo, że znajdujesz choć chwilkę czasu, aby odwiedzić moje grządki i rabatki; codziennie śledzę z zapartym tchem Twoje poczynania na gruncie ogrodowym, a za wszystkie nowe pomysły, inspiracje i zakupy mocno trzymam kciuki
Mrówko
Przepraszam, że zacznę nietypowo, ale jestem zachwycona Twoim psiskiem, którego portrecik zmieściłaś w swoim wątku – zamiast więc podziękować za kolejne odwiedziny ( zapraszam jednak nadal, zawsze jesteś bardzo mile widzianym Gościem ), pozwól, że pozostanę wiernym wielbicielem przecudownej psiej mordki
Aby jednak pozostać w temacie stricte ogrodowym, nadmienię tylko, że moja żurawka Paprika kolorem przypomina miedź w połączeniu z mosiądzem ?! Twoja jest rewelacyjnie .... paprykowa ( chili
)
Alinko
Bardzo Ci dziękuję za uznanie i słowa pochwały, aż się zarumieniłam
… przepis na zielone pomidorki zamieszczę już niebawem, aczkolwiek nie potrafię nic konkretnego powiedzieć o ich walorach smakowych
robiłam je pierwszy raz, ponieważ doszłam do wniosku, że nie wszystkie pomidorki zdążą dojrzeć na gałązkach, więc …. Skorzystałam z okazji, aby poeksperymentować z niedojrzałymi ... A obecnie przetwarzam śliwki, tym razem nasze .... w efekcie końcowym mam nadzieję otrzymać Śliwkę w Czekoladzie.
Romuś
Widziałam Twoje dyniowe "potwory"
Jestem naprawdę pełna podziwu i w sumie nie dziwię się, że tak dorodne okazy wyhodowałaś zważywszy na to, jak zasobne i pożywne jedzonko im zaserwowałaś. Bądź z siebie dumna, bo ja jestem z Ciebie - na pewno
Lata z Radiem słucham do dzisiaj - nawet na ogrodzie, kiedy ptaki zajęte są bardziej szabrowaniem śliwek i aronii, niż wokalnymi popisami ... Pamiętam pralkę Światowid - taką odmianę Frani ... ile razy wąż wyślizgnął mi się z rąk i woda odpływająca z pralki beztrosko rozlała się po podłodze łazienki
Martulek
A ja o takich wakacjach mogłam tylko pomarzyć .... owszem, kilka razy w moich szczenięcych latach odwiedziliśmy rodzinę na podlaskiej wsi, ale dla mnie te pobyty były zawsze stanowczo za krótkie i zbyt sporadyczne .... nie mieliśmy samochodu, a podróż dwoma pociągami i autobusem trwała całe "wieki", jednak do dzisiaj wspominam takie wypady z ogromnym sentymentem ... właśnie tam poznałam, co znaczy wiejski przydomowy ogródek, mogłam napoić konia i wydoić krówkę, nakarmić kury i świnie .... pojechać drabiniastym wozem na pole , plotłam wianki z koniczyny .... jak to dobrze, że człowiek może przechować te skrawki wspomnień ....