1 września tego roku poszliśmy do szkoły. Szkoły życia.
Takich przeżyć i doświadczeń nie życzę nikomu, ale spieszę uspokoić: wszystko dobrze się skończyło, wszyscy pomału dochodzimy do siebie, ale dzięki temu wydarzeniu po raz kolejny okazało się, że Dobro powraca
Ale po kolei ….
Agnieszszko
W nawiązaniu do wcześniejszej wymiany wiadomości zapewniam, że nadal cierpliwie czekam na podjęcie decyzji ( jedynej słusznej
) i Waszą wizytę z Sarcią. W międzyczasie umilam sobie to oczekiwanie odwiedzinami i kontemplacją Twoich nowych rabatek, kompozycji i zestawień – zaiste, masz wielką i niezwykłą umiejętność łączenia nie tylko kolorów, ale także gatunków, „faktur” i scalania ich w spójną, miłą dla oka całość, przy której człowiek najzwyczajniej w świecie odpoczywa …. zwłaszcza, że w przyrodzie zaczyna się najpiękniejszy spektakl w roku – przynajmniej dla mnie – nadchodzi jesień, a wraz z nią moje ukochane kolory …
Zarówno Ty, jak i Monika zwabiłyście mnie nowymi nasadzeniami wrzosów, które osobiście szalenie lubię i darzę wielkim sentymentem …. nie przypadkiem zresztą wyczyściłam kawałek ziemi z konwalii pod starą śliwą
- będzie on stanowił przedłużenie istniejącego od 6 lat wrzosowiska.
Te gatunki, które zadomowiły się na nim, nie są mi znane „z imienia”, wówczas nie zdawałam sobie sprawy z istnienia tylu różnych odmian i kupowałam „jak leci” w markecie budowlanym
Nasze Forum to potęga! Wstępnie dokonałam wyboru tych odmian, które najbardziej będą pasowały w nowym miejscu i dodatkowo ożywią ten smutny zakątek
Hanulko
Mam nadzieję, że ostatni opad ( w Poznaniu 1 września, w nocy ), który nieśmiało nazwaliśmy deszczem, przyniósł choć odrobinę – może nie tyle nawodnienia – ale nawilżenia wierzchniej warstwy gleby, co w zaistniałej tego lata sytuacji i tak niewiele zmieniło, ale …. dobre i to. Nie wiem, na ile pomogło młodym, delikatnym roślinkom, ale dorosłe, odporniejsze egzemplarze wyraźnie doszły do siebie: przynajmniej wyprostowały liście.
Generalnie jest kiepsko; mam wrażenie, że wegetacja przyspieszyła co najmniej o miesiąc; większość drzew i krzewów przybiera kolory i wygląd liści typowy raczej dla października …
dziwny ten czas ….
Nie ukrywam, że w weekend liczę na normalny deszcz, ponieważ widok konewek, węży i zraszaczy budzi we mnie zrozumiałą niechęć; tęsknię już za zwykłym ogrodowym życiem, z pieleniem, cięciem, sadzeniem, rozsadzaniem, nawożeniem, grabieniem, koszeniem, itp. ….
Może i Adamowi uda się kontynuować prace ziemne
Myszko
Prawdę mówisz – to, co spadło z nieba, trudno nazwać deszczem, nawet przy największej dobrej woli …. na szczęście floksy wydają się być odporne na dłuższą suszę … podczas gdy np. pysznogłówkom więdną liście, jarzmianki mdleją, a dyniowe liście smętnie zwijają się w rogalik, floksy dzielnie stoją na posterunku i z wyzwaniem spoglądają w stronę dzielżanów i jeżówek, które też śmiało dotrzymują im kroku. Z całego tego jesiennego towarzystwa najmniej są odporne rudbekie, ale może dlatego, że świeżo posadzone ( 3 tygodnie temu ).
We floksach zakochałam się jakieś …. 30 lat temu, widząc je w przydomowych, „babcinych” ogródkach i doświadczając ich zapachu. W mojej „Adasiówce” postanowiłam wydzielić dla nich specjalne miejsce i pierwszy floks zamieszkał z nami chyba 5 lat temu. A później …. cóż, nie muszę chyba nic dodawać
Bożenko
Masz rację pisząc o możliwości zapanowania nad ekspansją nawłoci. U nas rośnie sobie spokojnie od kilku lat, w jednym miejscu, czasami pędów jest więcej, czasami mniej, ale generalnie nie zauważyłam wielkiego pochodu ku wolności … jakieś trzy lata temu rozsiała się nieoczekiwanie kilkanaście metrów dalej, ale po bardzo nieciekawym wzroście zmieniła stan skupienia
Jeżdżąc na ogród zauważyłam, że nawłocie na śródpolnych łąkach i przydrożnych nieużytkach już przekwitają …. na działce jeszcze trzymają fason i mam nadzieję, że będzie mi dane nacieszyć się jeszcze trochę i ich kwiatostanami, i życiem, jakie w nich się toczy.
Monisiu
Cieszę się, że przywołałam miłe wspomnienia z dzieciństwa …. rzeczywiście, mają wpływ na nasze dorosłe życie, marzenia i ich realizację; najważniejsze, żeby nie zgubić w sobie tej dziecięcej radości ze wszystkiego, co nas otacza, z najmniejszej drobnostki, z każdego sukcesu i nauczyć się wyciągać wnioski ze zdobytych doświadczeń. Nie zawsze mi się to udaje …. jednak powrót pamięcią do tych dobrych chwil i momentów powinien być naszym największym skarbem
Naszej łysej suczce Agatce poświęcę osobny akapit …
Z radością widzę, że Cyguś wyrasta na prawdziwego kawalera i w przyszłości – zdobywcę serca niejednej suczki
Uwielbiam u szczeniąt ten wiek!
Jak już wcześniej wspomniałam odpowiadając na wpis Agnieszszki, narobiłaś mi apetytu na nowe wrzosy, więc pomyślałam, dlaczego nie poszerzyć już istniejącego wrzosowiska ? Wszak nastał nam czas tych krzewinek ….
Małgosiu
Bardzo Ci dziękuję … i zapraszam częściej
A wiesz, że to nawet fajnie się składa … Ty lubisz czytać, a ja – pisać … tak więc uważam kompromis za osiągnięty
Nasz ogród w pierwotnym założeniu miał mieć właśnie taki charakter: wiejski, sielski, babciny, z warzywnikiem, sadem, mieszanymi rabatkami, ziółkami, owocowymi krzewami i mnóstwem ptaków, owadów i innych stworzeń bożych
Cieszę się niezmiernie, że choć częściowo udało się nam osiągnąć zamierzony efekt, widoczny także dla Was
Ewuniu
Nie jestem ornitologiem … kończyłam biologię ze specjalizacją w antropologii, ale to właśnie „środowisko” jest moją największą miłością … ptaszyska poznawałam sama ( na studiach uczyliśmy się głównie anatomii i fizjologii ), na podstawie atlasów i czasopism.
Jeśli jednak wspomniana przez Ciebie książka miałaby zakończyć żywot w jakikolwiek sposób, bardzo chętnie ją „przygarnę”, zwłaszcza ten rocznik
Bardzo Ci dziękuję , Kochana, za pamięć i życzliwą propozycję ….
1 września 2015
godz. 6.00 – pobudka
godz. 7.50 – 16.00 – praca na wysokich obrotach, m.in. rozczesanie dwóch skołtunionych kotów brytyjskich, przy awanturniczych i grożących wrzaskach jednego z nich
godz. 16.30 – nie wiem, jak udało się nam wrócić do domu w pełni sił witalnych … temperatura na zewnątrz i kompletny brak wiatru sprawiały, że płuca odmawiały posłuszeństwa
godz. 17.00 – codzienna bieganina domowa, cukinia zapakowana w słoiki i gotowa do pasteryzacji
godz. 18.30 – ostatni wieczorny spacer z psami …. NIE MA AGATY !!!!
( mieszkamy na parterze, sąsiadka ma idiotyczny zwyczaj otwierania drzwi na klatkę schodową, mimo naszych licznych protestów )
godz. 18.30 – 21.30 – telefony do schroniska, rozwieszanie ulotek i … nerwy, strach, łzy i poczucie beznadziei …
godz. 21.38 – telefon od znalazcy – i chwilę później AGATA jest znowu z nami.
Do dzisiaj dzwonią ludzie z informacją, że na facebooku jest Dobry Anioł, który przygarnął przerażoną suczkę, zawiózł do swojego domu i rozpoczął poszukiwania ….
Oszczędzę opisu naszego nastroju … i pozostanę przy pierwszym zdaniu dzisiejszego wpisu: 1 września poszliśmy do szkoły życia. Tę lekcję zapamiętam do końca ….
Spokojnego i bardzo przyjemnego wieczoru Kochani