„Wiosna dziś jak w kapelusz ubrała się w moje okno,
Zawiązała woalkę firanki
I patrzy nieba źrenicą błękitną, wilgotną,
Z uśmiechem spłakanej kochanki.”
B. Ostrowska „Wiosna”
…. albo taki fragment ….
„To nie liście i nie listki,
Nie listeczki jeszcze nawet -
To obłoczek przezroczysty,
Pozłociście zielonawy.”
J. Tuwim „Brzózka kwietniowa”
Zwróciliście uwagę, jakimi delikatnymi zwrotkami opisywany jest powrót wiosny? „woalka”, „firanki”, „listeczki”, „obłoczek”... każde drzewo, każdy krzak, byliny, cebulkowe …. wszystko stroi się w lekkie jak mgła, seledynowe, białe, żółte, błękitne, pastelowe, blade różowości … każda, tak długo i z utęsknieniem wypatrywana przez człowieka oznaka przebudzenia – z początku nieśmiała, ociągająca się, nieśmiała – a wraz z pierwszymi promieniami słońca i ciepłym, zachodnim wiatrem mężnieje w oczach, niemal z dnia na dzień.
Brzozy, jeszcze trzy dni temu w woalce z zielonej aureoli , dzisiaj dumnie prezentują drobne jeszcze, ale już silniejsze, soczyście zielone listki. Zawsze myślę wtedy, czy „tamta” brzoza już się zabliźniła, czy odrodziła się, jak te nasze, polskie ?
W tę zwiewność kwietniowych poranków , jak wiosenna burza wchodzi magnolia, ze swoimi wielkimi, błyszczącymi, perłowymi pąkami, a te lada moment przemienią się w najpiękniejsze – jak dla mnie – diamenty wiosny. Nigdy, żaden kwiat, nie budził we mnie tak … zaryzykuję stwierdzenie … wzniosłych i uroczystych odczuć … tylko i wyłącznie kwiat magnolii, tylko i wyłącznie w kwietniu. Kiedy byłam nastolatką, urywałam się na przerwach podczas lekcji, wymykałam się poza obręb szkoły i z urywającym się oddechem biegłam do ogrodu z piękną, starą willą, gdzie rosła równie piękna, wiekowa magnolia. Kiedy zaczynał się spektakl kwitnienia, wiedziałam, że nadeszła wiosna ….
Żółte forsycje, białe mirabelki, wrzośćce, a za chwilę bzy, wiśnie, czereśnie, jabłonie …
Na wrzoścach rojno jak w ulu … motyle, pszczoły, trzmiele – a wszystko to się spieszy, bzyczy cieniutko lub basem i uwija się jak w ukropie
Te badylki to rzeczywiście piwonia – o ile zdjęcie robione było tydzień temu, o tyle wczoraj zauważyłam dwa solidne pióropusze ( ciągle jeszcze stulonych ) na szczytach pędów. Nie łudzę się, że olśnią mnie w tym sezonie jej żółte kwiaty, ale sam fakt przebudzenia się uznałam za wielce radosny – zwłaszcza, że sadzona była pod koniec 2015 r.
Listeczki pokazały też berberysy, m.in. ten oto karzełek …
Dobrze zniosły zimę także Maria, Admiration i Bagatelle. Trochę ( a nawet bardzo ) zmartwiła mnie jedna z ubiegłorocznych kosówek - „coś” pożarło jej wszystkie świeczki …. a igły do połowy są zrudziałe. Druga jeszcze się trzyma.
Czosnki niedźwiedzie ( nadal zdjęcia sprzed tygodnia ), o które pytała Beatka, mam tylko te; natomiast podczas wczorajszej lustracji ze zdziwieniem zobaczyłam, że wśród i dookoła tych dorosłych kępek pojawiło się całe poletko maleńkich, pojedynczych, wąskich listeczków – widocznie towarzystwo wcześniej się rozmnożyło, a wraz z ciepełkiem i mżawkami postanowiło wyściubić noski na powierzchnię. Ku radości Adasiowej
Beatko – wszystkie tawułki i pieris nie dość, że przeżyły w moich rękach, to na dodatek zachwycają kolorami listeczków: bordowe, pomarańczowe, żółte, zielone …. festiwal barw – pięknie Ci dziękuję
….
Z krzaczastych wieści spieszę także donieść, że posadzony dwie jesienie temu pigwowiec zaszczycił mnie pąkami kwiatowymi. Na najbardziej dolnych odgałęzieniach krzewu pojawiły się malutkie, różowe kuleczki. Zapamiętale kwitną także dwie jagody kamczackie ( siniczka i czelabinka ).
Ilością kwiecia bije je na głowę miodunka ...
Inne czosnki, ozdobne , wyglądają zgoła inaczej ….z lewej, niewidocznej dla oka stronie, wyrosły jeszcze cztery takie giganty ….Hmm, nie pamiętam , ile ich posadziłam jesienią.
Z jeszcze innych cebulowych zaskoczyła mnie – dosłownie – korona cesarska, której nie wykopałam na zimę; kiedy nie wytworzyła pąków kwiatowych w zeszłym roku ( a jedynie łodygę, o wielce nieszczególnym zapachu ), obraziłam się i zostawiłam , skubaną, w gruncie.
No i …. w sobotę oceniłam jej wysokość na 80 cm, a kilka pąków już zwiesza się ku dołowi....
oczywiście ma być żółta
Pamięć ludzka jest zawodna; dobra, lecz krótka; wywietrzało mi także z głowy, kiedy wschodzą lilie … dzięki Veruszce, Agnieszszce i własnym, nieudolnym zakupom udało mi się zgromadzić miniaturową kolekcję tych przepięknych kwiatów …. a skoro postanowiły zobaczyć, co w wiosennej ziemi piszczy, dostały solidną porcję Florovitu ; znalazłam też pierwszą poskrzypkę. Cześć jej pamięci.
Niektóre hosty wysunęły ostre jak sztylety lub przeciwnie, zaokrąglone ząbki. Nie zdjęłam jednak całkowicie okrycia.
A to malinowy rabarbar; został przeprowadzony w ciut inne miejsce, ponieważ w miejscu jego dotychczasowego pobytu powstanie wzniesiona grządka; na pocieszenie i na przeprosiny dostał wielką dawkę kompostu.
Aby nie umnkęło to mojej dziurawej pamięci, notuję skrupulatnie, że bez palibin (?), otrzymany w spadku od sąsiadki lada moment zacznie kwitnienie; na chwilę obecną ma bardzo dużo ciemno fioletowych ( bordowych) kwiatostanów – takie malutkie bardzo wzruszają ….
Poniżej, raczej mało rozczulający widok warzywnika – kiedyś miałam jeszcze ambicję równiutkich grządek wytyczanych „linijką”, ale zdecydowanie wolę potargane grządki z warzywami, kwiatami i ziołami.
Jeśli pogoda i inne czarodziejskie moce pozwolą, zamieszkają tutaj, m.in.:
- papryczki
sałaty
pietruszki
oraz inne, oryginalne zieleninki
Uroczysko …. ziele wszelakie też poczuło wolę bożą i gramoli się ku słońcu; z trudem przebija się żywokost, kocimiętka, tymianek, lubczyk, dziurawiec i pokrzywa, ale już kozłek ( walerianka ) poczyna sobie nad wyraz śmiało. Cząber, oregano, rumian jeszcze śpiące.
Tylko Figuś czuwa
, bo reszta towarzystwa, jak na seniorów przystało, kontempluje przyrodę na leżąco. Niektórzy nawet we śnie
pozdrawiam cieplutko, kochani …. życząc spokojnej i mimo wszystko udanej niedzieli
….