Haneczko, zdjęć Sarci niestety nie ma - czasu nie było!
Wszyscy pracowali w ogrodzie, Sarcia też!
Moniko, kleszcze są już od prawie miesiąca.
Iwonka-majowa już dwa wyjęła Werze.
Trzeba uważać - nie było zimy, więc larwy wcześnie ruszyły.
Jutro ochłodzenie, ale może nie będzie aż tak dotkliwe?
Co dziś robiłaś?
Inuś, Sarcia była u fryzjera po raz pierwszy - jasne, że była nieco spłoszona. Za to teraz dumnie nosi nową fryzurkę
Nawozów jeszcze nie sypałam... na dniach będę gotowa.
Myślę, że jeśli jesteś w stanie po nawożeniu podlać ogród, to jak najbardziej już można sypać.
Pobiłam dziś samą siebie. W ogrodzie spędziłam cały dzień, od 8 do 18, z przerwami technicznymi.
Nie jestem chyba w stanie wymienić co udało się zrobić.
Najważniejsze, że odpaliliśmy wertykulator i trzy pokoje ogrodowe zwertykulowane.
PanM jeździł maszyną, ja grabiłam. Jutro zbieranie siana i mchu do worów. Jest tego jakaś masakryczna ilość. Jednak efekt znakomity, cieszę się niesamowicie.
Podczas porannych prac wbiłam sobie kolec berberysa w żyłę na środku dłoni. Przez długi czas z nim chodziłam, nie czując w ferworze pracy, dopiero w domu wyjęłam. Ręka mi spuchła, boli okropnie. Mam nałożony Altacet, ale nie wiem, czy nie skończy się wizytą u lekarza - oby nie jakieś zakażenie.
Jak już piszę, to wymienię jednak, że 60tka wrzosowych krzewinek przycięta, kolejne derenie takowoż, bukszpany i klony palmowe przycięte, uporządkowana większa część ogrodu. Wychodzimy na prostą, jednym słowem.
Tylko organizm wyczerpany całkowicie... ech, człowiek nie ma już dwudziestu lat...