Moniczko (tak lepiej
) bardzo Ci dziękuję za taki super wykład na rodków
Wybór jest ogromny a miejsca, mimo, że mnóóóstwo
to jednak w pewnych ramach
Rodusie i ja uwielbiam..w ogóle kwasoluby i jakoś tak zupełnie przypadkiem w tę stronę powoli wędrują moje rabaty. Zresztą w ogrodzie rodzinnym pierwszym krzewem, jaki ja kupiłam, był rododendron.. za sprawą miłości Mamy do hortensji i ja je polubiłam..i jakoś tak wyszło, że to głównie hortki i rodusie powodują szybsze bicie serca
A propos imienia.. Ja jestem przyzwyczajona do bardzo wielu zdrobnien i przeróbek.. Najmniej oswojona jestem z "Moniką" bo tak się zwracają do mnie wszyscy w zasadzie tylko w pracy.. znajomi i domownicy przerabiają na wiele wersji, mam swoje ulubione
Przebiłaś mnie w godzinie dodawania postów.. Muszę się podciągnąć, jak za dawnych dobrych czasów
Asiu.. oblegany może i jest, ale czasem nie chce mi się gadać samej do siebie
Musicie też gadać do mnie, bo jeszcze się wyda, że największą gadułą jestem ja- ale o tym cicho szzzzza
Mój poprzedni psiak- Lordek, zgodnie z imieniem się zachowywał..omijał kałuże.. Zakuś nie chciał wychodzić w deszczu.. Mieszkając u Rodziców musiałam go wypuszczać garażem i wszystko załatwiał w cieniu ogromnego świerka, nie wystawiając swojej szacownej osoby na kroplę deszczu
Agnieszko, Ulińscy mi podpadli nieciekawym asortymentem dostępnym na miejscu i tym, że pomylone były odmiany berberysów- specjalnie kupowałąm 3 do posadzenia w szpalerze, a sprzedano mi różne
Cygusiątko nieco zakatarzone, ale dzielnie się trzyma. We wtorek mizernie się czuł i nawet w nerach mierzyłam temperaturę, pamiętając o niedawnym kleszczu
Na szczęście, mimo, że psina pociąga jeszcze nieco nosem, to robi się nieznośny, więc wraca do formy
Bawić się chce, na ogródku szaleje, apetyt ma i humorek dopisuje.
Ja z przeziębieniem męczę się już 3 tydzień i kataru nie mogę się pozbyć
Dorotko..jak to zrobię po swojemu..? Skąd wiesz
To wszystko wina mojej Mamy..jak się pytałam co mi radzi to często odpowiadała "ja ci radzę, rób jak chcesz"
Sprytnie zdejmowałą z siebie odpowiedzialność, ale w sumie to dobrze- jak sobie coś wymyślę, to pretensje mogę mieć do siebie co najwyżej.
Rad dużo i pomysłów, a i odmian rodków stanowczo za dużo do wyboru
Cygusiątko zakochany chyba jeszcze nie był- bardzo lubi się bawić z suczkami po sąsiedzku, ale to od samego początku tak było, więc nie może wchodzić w grę sprawa hormonów..i feromonów.. Raczej to sam fakt radości z posiadania "psiego kumpla". Gania się z nimi wzdłuż ogrodzenia, szczekają do siebie zapraszając do zabawy- on zwyczajnie łaknie towarzystwa i zabawy.
Gogi_s.. nie wiem jak inaczej się do Ciebie zwracać..chociaż domyślam się, że jesteś kobietą
Przypomniała mi się anegdota, opowiadana mi przez moją Siostrę..z czasów Jej LO. W dzień przebierańców w szkole po korytarzu chodził ktoś zakryty prześcieradłem i udawał ducha.. Jej kolega z klasy podszedł do tej osoby, położył dłonie na piersiach i zapytał "a ty jesteś duchem chłopca czy dziewczynki".. Wyobraź sobie minę tego chłopaka, jak na lekcję wychowawczą wszedł ten duch..który okazał się być ich wychowawczynią
To taka dygresja nt płci
Wracając do tematu- serdecznie dziękuję za odwiedziny i miłe słowa nt ogródka. Ciągle coś do poprawki, ale powoli pojawia się jako taki sens na rabatach..
Zapraszam do odwiedzin!
Haniu..fiolety, a jakże.. To głównie za nimi się rozglądam..i może coś kremowego
Parasolka jest różowa, więc rodusie muszą być nie różowe..no zmuszę się i kupię fioletowe
Byliny..hmm-właśnie! O tym zapomniałam
Miejsca jest ogrom- mówię CI
Fakt, nie przepadam, jak rośliny na siebie włażą..ale to zależy, jakie rośliny..bo przenikające się rodusie są akurat ok
Haniu...ja musze je tu mieć i muszą się zmieścić- niech się już dogadują między sobą
człowiek nie zna dnia ani godziny, kiedy mu liście opadną bosssssskie
Cygusiątko nad wyraz dobrze. Smarkutkuje jeszcze trochę, ale od wczoraj humorek dopisuje i chęć do zabawy..i apetyt jest na bardzo dobrym poziomie. We wtorek był mocno nie w sosie, ale już mu przeszło. Zdenerwowałam się bardzo, ale wet uprzedzał, jaka temp ma nas zaniepokoić..i pod tym względem, ufff, nic sie nie dzieje.
Moni- patologia w biały dzień..i to publicznie
Ten sezon to ja już mentalnie skończyłam- zimno, deszczowo.. to się nie liczy jako sezon
*********
Ciężko chore Cygusiątko..
Jak widać dokazuje..kamień z serca
Kto by pomyślał, że będę się cieszyć, że psiak nieznośny. Nie daje mi spokojnie pisać, co chwilę przybiega z zabawką- znaczy się zdrowy smarkacz z niego
Może trochę o ogrodzie..
i znowu Cygusiek.. znalazł sobie nowe stanowisko..leży na poduszce za moimi plecami.oplata mnie jak szaliczek i staram się nie mysleć, że to dominacja, przeprowadzana w białych rękawiczkacj
Takie sobie wczoraj selfie zrobiliśmy
chwilowo wyżej sie nie da
dziś trochę zabawy z jedną z koleżanek.. z radością hoduję pokrzywy- wkrótce trafią na kompost
dekoracja na dziś..
i saute
Pobawiłam się dziś z Cygusiem na ogródku- był zachwycony i widać, jak mu tego brakowało w deszczowe dni, w które puszczałam go samopas.. Sama zainfekowana nie chciałam wychodzić. Z jaką radością Cygusiek aportował szyszkę, ganiał się dookoła domu- radosna psina, tylko trochę zakichana. Za to dzięki zabawie dziś zostawiałam go w domu z czystszym sumieniem.
Rozglądałam się po rabatach..sporo pracy za rok.. COś trzeba zrobić..coś przerobić. DObrze- nie będzie nudno
Jutro już piątek
Oby weekend był słoneczny- mam plany ogrodowe