Magda- myślę, że za trzy lata te moje rodki będą się listkami i tak dotykać, nie trzeba zagęszczać
.
Nie mówię nie, jeśli się okazja trafi.
Magda, mnie zawsze kojarzysz się z takim obrazkiem:
Aguska, nawet jeśli chwasty przerosną przez kartony, to będą słabsze i z pulchnej ziemi łatwiej je usunąć.
Ja też muszę wytoczyć cięższe działa na niektóre chwasty, punktowo, ale jednak.
Nie znoszę używać chemii, bo łatwo gdzieś nachlapać i jak już się to zobaczy to będzie za późno.
Po znacznym ochłodzeniu i deszczu (ziemia już była jak pieprz) ociepliło się, ale jednak jeszcze chłodno jest.
Przymrozków tu chyba nie było, mam nadzieję, że ci źli ogrodnicy tego roku nas nie odwiedzą.
Właśnie kwitną sady, pełną parą, wszystko naraz.
Zakwitła też czeremcha na końcu działki:
Zauważyłam, że świdiśliwa ma kwiaty całkiem podobne do tych czeremchowych:
Siberko, ja akurat nie jestem fanką ani azalii, ani różaneczników - uwierzysz???
Coś w tym cieniu trzeba jednak posadzić
.
A w słonku - azalka tyle, tyle i zakwitnie - ma pachnieć, różaneczniki też pachną???
Dorcia, kartonowa rabata jest sporo oddalona od domu, mam plan zrobić tam kiedyś na czysto,
ale kiedy to będzie? nie nadążam. Żeby jednak nie zarastało to tak zabezpieczyłam.
Kartony uleżały się od wilgoci, irysy trochę podrosły i jest już trochę lepiej.
Przez prace na warzywniku zaniedbuję inne, taka jestem "rozdarta".
Święto pracy uczciłam solidną pracą, póki mnie deszcz nie przegonił, ale pożądany, więc nie narzekałam.
Dorobiłam trochę podpór pod starsze piwonie, teraz mam taką "koszykową" rabatę,
troche ponurą, bo tulipany diabli... tfu.... nornice zjadły
.
W niektórych koszach jest już pełno - piwonia lekarska "majówka".
Marta, na pozłotę ram jednak mnie nie stać
, nawet na takim małym warzywniku
Chyba niczego na szyby naklejać nie będą, bo może ten waleczny zięba jeszcze bardziej się zacietrzewi?
Gosiu, ja zawsze powtarzam, że mam dużo, za dużo ziemi do obrobienia.
Teraz nie ma jeszcze liści na drzewach to lepiej widać.
A człowiek czasem chciałby odpocząć, pobujać się.
Huśtawka została rozebrana, drewniane elementy przegniły, nie gwarantowały, że mnie utrzymają
Tak mi bez niej pusto.
Pies powoli się uczy, że nie wszystko wolno, ale natura każe np. gonić, gdy coś ucieka.
Dzisiaj uratowałam podrośnięte pisklę kosa, ale nie mogę ciągle pilnować.
Olu, jeśli nie masz wewnętrzego przymusu posiadania warzywnika, to się za to nie bierz.
Bo, a nuż się "zaszczepisz' i dojdzie Ci dodatkowy obowiązek
.
Postanowiłam kiedyś, że nie będę się rozczulać nad wrażliwymi na mróz roślinami
i np. miałam się pozbyć porzeczki krwistej, a ona, taka biedna, upchnięta za garaż - zakwitła ślicznie:
A niżej porzeczka krwista w parku przy jednym z kościołów w okolicy.
Powstał taki park przed 10-ma laty, im. Jana Pawła II, pomysłodawca wyjechał do Włoch, park nie jest zbyt zadbany,
jeżdzę sobie czasem obejrzeć, jak sobie radzą rośliny bez regularnych zabiegów typu pielenie, opryski, przycinanie.
Byłam rowerem, jak zwykle dopiero w trasie uświadamiam sobie różnicę między Równiną Biłgorajską a Roztoczem,
mieszkam na pograniczu i częściej poruszam się po równienie .... uffff.
Spisana na straty glicynia także dopomina się uwagi.