Dobry wieczór,
ciężki dzień za mną... ale chyba nikomu z nas nie był on miły przy tej wyjątkowo wrednej pogodzie.
W Warszawie cały dzień było jakoś dziwnie za oknami, tak jakoś szaro-biało, przygnębiająco... Co chwila sprawdzałam, czy przypadkiem nie sypie śnieg.
Można było ulec takiemu złudzeniu obserwując tę burą szmatę na niebie i jakby niżej, nad dachami.
Dżdżyło cały dzień, trochę wiało, co w sumie razem przy niskiej temperaturze potęgowało pikujący w dół nastrój.
Koleżanka pod koniec dnia pracy - też w kryzysie osobowościowym - podzieliła się ze mną sernikiem dyniowym...
Na chwilę pomogło.
Po powrocie do domu, zrobiłam fajne danie jedno-patelniowe, składające się z podduszonych w paski polędwiczek wieprzowych, ziemniaczanych talarków, cebuli i grzybów. Wszystko w lekkiej śmietance. Smakowało wybornie, ale mam wrażenie, że nic na dłużej nie jest w stanie wpłynąć na samopoczucie w sposób dodatni.
Nic to. Pewnie niejeden jeszcze taki dzień przed nami i wypadałoby się jakoś zmierzyć z tą przykrą rzeczywistością.
Kasieńko, witaj
Dworuj, dworuj - podśmiechujki z pani jesieni można robić do woli... jeszcze do niedawna wszystkich przekonywałam, że przecież jest super.
No, dzisiaj nie jest
Poogrodowałaś, biedaku? Pewnie podrapana jesteś do cna...
Liczę Kasiu, że wrzucisz swoje cenne trzy grosze do moich pomysłów, które poniżej...
Dorotko, to bardzo interesujące, skąd wziął się nam w głowie ten 2016!
Ja całkiem na serio mam wrażenie - mimo, że pewnie codziennie wpisuję gdzieś aktualną, własciwą datę - że jesteśmy rok dalej!
Kurczę, muszę się nad tym zastanowić... Wasze wyciąganie raportów z 2016 tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że albo nasze umysły tak gonią wyprzedzając czas rzeczywisty, albo coś z tym 2015 jest nie tak.
Staram się kochana jakoś nie poddawać chandrze, ale sama wiesz, jak człowiek jeżdżący codziennie do pracy, odbiera obecną aurę...
Postaram się ciut na temat planów napisać poniżej...
Haneczko, kurczaki, w tym cały problem, że ja bym pragnęła tak jak Kubuś lub Sarcia, zwinąć się w kłębek i nic nie musieć!
Dzisiaj śmiałam się z koleżanką, że jednak za bardzo psioczyłyśmy na tropikalne upały i mamy za swoje
Gdyby tak można było - mając ogarnięte ogrody, a ja niestety nie mam absolutnie - mieć wszystko w głębokim poważaniu... żeby obiady same się robiły, kurze wycierały, pranie składało... ech.
Usmiech - no dobrze, ale taki nędzny i z przekąsem...
Coś tu zaraz zacznę pisać o planach...
Paweł, nie napiszę 'upale, wróć', ale tę wredną aurę najchętniej pogoniłąbym do innej galaktyki.
Jest przepaskudnie.
Nie lubię... mimo to, zamierzam pod koniec tygodnia trochę poogrodować...
Kto Ci powiedział, że ja mam u siebie piach, hę?
Jest, ale tylko 'pod koniec ogrodu'
No dobra, już piszę co mi tam w głowie huczy...
Pikutku, na razie plany są takie mgliście-ogólne, ale postaram się wytłumaczyć, co i jak...
Liczę na Wasze słówko na tak/nie.
Miłego wieczoru wszystkim!
OK, do rzeczy zatem.
Skąd plany na dość duże zmiany. Ano powody są - poza estetycznymi, i czystą potrzebą zmian - dość praktyczne.
Mianowicie, raz, że krzaczory mi się rozrosły i trawnik pod nimi zacieniowany uparcie porasta mchem, więc rabaty trzeba znacznie poszerzyć, naturalnie, zagospodarowując przy okazji miejsce. Dwa, jałowce kolumnowe brzydko mi się starzeją, więc chcę je podciąć mocno od dołu, wpuszczając nieco powietrza na rabaty. Trzy, resztka róż, które rosną w półcieniu, ani mi nie pasują do koncepcji, ani nie kwitną w tych warunkach oszałamiająco - a ja mam tylko takie oczekiwania wobec królewien, albowiem zapatrzyłam się na Robaczkowy ogród i też bym tak kciała, ale się nie da - stąd wylecą w kosmos albo dobre ręce i zrobią miejsce dla innych roślin, które kochają warunki stanowiskowe i klimatyczne mojego zakątka. Cztery, chcę mieć więcej rozchodników, więc szpaler płożących jałowców przedłużę dosadzając kolejne sedum. Pięć, trawnik od północy mnie frustruje, stąd m.in zrobiłam rabatę północną zwężając jego powierzchnię - niestety nadal nie jest piękny, zarasta mchem, a ja tam bez sensu z kosiarką latam, zatem powstanie przytulona do rabaty północnej ścieżka z płyt granitowych, dochodząca do przeciwległej rabaty, która się znacznie poszerzy i powiększy o cieniolubne nasadzenia.
To chyba wszystko. Czy może nie? Już nie wiem, ale na dziś tyle się w mojej głowie wyrysowało.
Tu mamy przykład rabaty z płożącymi jałowcami, gdzie przedłużę wokół, poszerzajac rabatę, nasadzeniami z rozchodników.
O, zapomniałabym! Tu się pojawi bardziej rozbudowana wersja fragmentu ogrodu japońskiego... nadal będzie surowo, ale chcę tu dodać jakiś pionowy kamień, może dodać oświetlenie akcentujące piekno wiśni Kanzan i bonsai z jałowców. Nie wiem, czy mam tu cokolwiek, poza dywanem wczesnowiosennych cebulowych dosadzać. Jakieś pomysły, moi mili?
To miejsce przed pergolą, po lewej stronie, zostanie całkowicie oczyszczone z róż... żurawka cudna i ogromna zostanie stąd przesadzona, pozostałe maluchy żurawkowe już stąd zniknęły. Jałowiec będzie mocno podcięty - słowem, zrobi się tu bardzo dużo miejsca na nowe nasadzenia.
Widzę tu kompozycję składającą się z następujących roślin:
- w tyle miskanty chińskie Variegatus lub Purpurascens, posuwając się do przodu plamami, pójdą:
- śmiałek darniowy Goldtau,
- obiedka szerokolistna,
- carex Ice Dance,
- hakonechloa macra Aureola,
- konwalnik Ebony Knight,
- sesleria,
- tawułka arendsa Amethyst,
- jarzmianka Hadspen Blood,
- żurawka Palace Purple,
- rdest Painter's Palette (albo dereń kanadyjski).
To tak wstępnie. Mam to wyrysowane w głowie, ale jeszcze powinnam na papier przenieść. Tyle, że najpierw muszę doczekać na tyle dobrej pogody, by tam stanąć i pomyśleć. Jak się Wam widzi?
Przy dereniach trawnik wygląda tragicznie - tu będzie zdecydowany ruch poszerzający całą tę stronę. Muszę doprowadzić kształt rabat vs murawa do porządku. Słowem, zostanie szeroka aleja trawnika. Co dosadzę? Nie wiem.... hosty, paprocie, brunnery, białe zawilce, po drugiej stronie, pod szpalerem z Limelight, dosadzając kolejne geranium, których sporo już tam rośnie. W fiolecie, ofkors
Widzi Wam się to jakoś?
...no i tu po całości zniknie murawa, na rzecz płyt z granitu, luźno wpasowanych w krajobraz... będzie ścieżka z nich, może z przesmykami trawy lub szarego żwirku w szparach, do której przytulone będą rabaty po obu stronach... co dosadzić po prawej, pod irgowym szpalerem, nie wiem...
No i nie wiem, co powiecie... chyba napisałam więcej, niż zamierzałam, bo samo się jakoś to zaczęło w głowie układać...