Romciu, składania wniosków zabronić nie mogę.. ale chyba sekretarkę moją wyślę na L4
No widzisz.. z tymi dzikami, kto by pomyślał! U nas las nieduży, laseczek w zasadzie, nieco dalej są większe kompleksy, ale te kilka drzew tuż przy nas.. i dziki. W szoku byłam, jak pierwszy raz zobaczyłam- spodziewałabym się w głebi puszczy, a nie prawie w mieście
U nas sobie nic nie robią z ujadających psów, kiedyś na widok mojego samochodu spokojnie spacerkiem odeszły nieco dalej. WYleczyłam się już z miłości do spacerów po lesie, grzybobrania itp.
Na spacer bedę chodzic chyba jedynie latem w środku dnia, gdy na drodze spacerowej sporo ludzi. Tuż po nowym roku mój P poszedł biegać- w środku dnia.. był sam na drodze a drogę przecieło mu stado dzików..ok godziny 12-13..one nie powinny o tej porze spać
Lisy, sarny zające..to widywałam i się cieszyłąm- dziki mnie przerażają. W ogóle jak zaczęłam czytać na necie, to się okazuje, że w okolicy Wawy sporo ich jest. Są artykuły o szlajających się po mieście dzikach, atakujących psy a nawet sporadycznie ludzi.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego pozwala się na takie ekscesy, żeby stado wielkich dzików łaziło po Warszawie i okolicznych miejscowościach.. Kiedyś wracaliśmy z P ok północy- stado kilkunastu dzików przebiegło nam drogę..wśród zabudowań, nie jechaliśmy przez las!
Innym razem, wracając z pracy wieczorem 3pasmową ruchliwą ulicą, osiedla dookoła, lasu w zasięgu wzroku brak .. zobaczyłąm, jak drogę przebiega młody dzik. Kierowca przede mną nie zauważył i potrącił. Widziałam, co się święci, więc przygotowana na jego gwałtowne ruchy nie walnęłam w jego tańczący po pasie samochód..ale on w dzika owszem. Maluch pobiegł dalej, a kierowca miał rozwalony zderzak.
Powinny byc odławiane i wywożone gdzieś w głąb puszczy..taki Kampinos na przykład- tyle km lasu..nie moga tam sobie mieszkać
Jak dorwałabym tego imbecyla, który karmi dziki
bo ktos dokarmiał na bank! To zdjęcie zrobione przez moich sąsiadów, na ich działce.. Czy tak zachowują się dzikie zwierzęta, nieobyte z człowiekiem i nie karmione z ręki..wątpię..
Zresztą to przed tymi dzikami ze zdjęcia sp..ałam, aż się kurzyło!
Wracaliśmy z P z biegania (ja rolkowałam), sierpień, zachód słońca. Nagle sąsiad woła do nas zza siatki, że w chaszczach są dziki.. My z P na drodze, sąsiad na ogródku jakieś 30m dalej..a między nami chaszcze i dzik.. Jak w zaroślach wypatrzyłam czarny grzbiet, to mnie zimny pot oblał.. Wycofalismy sie wolnym krokiem, mijając żerującego potwora..po czym, gdy odeszliśmy już kawałek, ja- siła odwagi
jak ruszyłam sprintem w strone ogródka, to tylko później P się zaśmiewał, że w tamtej chwili miałam szansę na olimpijskie złoto
na drugi dzień sąsiedzi opowiadali, jak to dziki podeszły pod ich ogrodzenie, pokazali zdjęcia- m.in to wklejone powyżej.
Tamten wypad na rolki był moim ostatnim, nie spaceruję już sama po lesie.
Za dużo tej przyrody, jak dla mnie..
Piotrek, przylecą na pewno
ale czy znowu zamieszkają w lampie nad schodami
My przez 2 miesiące światła nie włączaliśmy, bo sobie tam mieszkała rodzinka.
Martwiłam się już nawet, że tak długo i bezproduktywnie siedzą..ale wysiedziały co trzeba
A jakie były zawzięte w zasiedlaniu lampy. Nigdy wcześniej tak nie atakowały naszego domu, jak w tamtym roku.
Latały nam nad głowami, tłukły się między sobą o miejscówkę. Usilnie próbowały też załozyć gniazd kilka (!) bezpośrednio na elewacji, ale na to nie pozwolilismy.. Odstąpilismy im za to lampę i tylko grzecznie sprzątalismy schody, jak sie rodzina powiększyła.
Ilez ja wtedy miałam emocji..
Początkowo pierwszego dnia zrzuciliśmy zaczątki gniazda z lampy.. w obawie o spory kłopot z jaskółkami nad głową
To było zaledwie kilka grudek ziemi, naniesionych przed kilka godzin, jednak sumienie nas gryzło bardzo. Ja jeszcze lamentowałam, że biedne ptaszyny poleciały po nową dostawe błotka, a po powrocie katastrofę budowlana miały..i jak my byśmy się czuli, jakbyśmy pojechali po firanki do sklepu a po powrocie zobaczyli zburzony dom
P też czuł się nieswojo.i daliśmy spokój stwierdzając- niech robia co chcą, jakos to będzie. Po umyciu elewacji te budujące na ścianie sobie odpuściły od razu i poelciały gdzieś indziej, zostały tylko dwie parki, budujące się na lampie.
Dramatów było sporo, bo jedna parka nie dawała rady, gniazdo ciągle spadało.. w końcu dały za wygraną i odleciały. Została tylko ta jedna parka, która dochowała się młodych.
Lampa wisi tak, że są dwie półeczki- od zewnątrz i od strony ściany. Spadało to gniazdo od zewnątrz- pewno zbytnio błotko wysychało..albo majster niedoświadczony..?
W każdym razie to gniazdo od strony ściany, kilkukrotnie naprawiane, przetrwało.
Pojawiły się młode- strasznie śmieszne- wyglądały z gniazda zaciekawione, jak się w okolicy kręciłąm, a jak tylko zadarłam głowę, to chyłkiem wsuwały się do gniazda, że niby ich tam nie ma
Po ich odlocie gniazdo zostawiliśmy. Wiem- moglibyśmy zgodnie z przepisami zrzucić, a lampe zabezpieczyć tak, żeby więcej nie mieszkały..ale jakoś tak szkoda!
Spośród tylu domów na osiedlu wybrały nas.. Zapewne próbowały na innych domach i były przeganiane..ale obok nas jest też dom niezamieszkały..i tam sie jakoś nie zameldowały, a przecież nikt by im nie przeszkadzał.
Uznalismy więc, że jaskółki przynoszą szczęście, za ich zostawieniem mocno lobbowały też nasze rodziny- Teściowa i moja Siostra. Tak więc jesteśmy na osiedlu jedynymi szczęśliwymi posiadaczami jaskółek..pewno tez najbardziej szurniętymi
Dodatkowo na plus przemawiało to, jak umieszczone było gniazdo.. W czasie sprzątania wszystko leciało na schody, nic na elewację i wystarczyło szlauchem spłukać i po problemie.
Kiedys w domu na Mazurach jaskółki zamieszkały w rogu okna..pomijam fakt, że całe lato nie otwierałąm okna w pokoju..ale ten widok na szybie..hmm..dyskusyjny
Jednak tylko raz tak się pobudowały- stąd moje zaciekawienie, czy te "nasze" wrócą..?
U Mamy jest w pniu orzecha włoskiego dziupla, którą co roku zasiedlają szpaki. Wiosną sprzątają- widac u stóp orzecha powyrzucane zeszłoroczne szpargały..a póżniej z rozbawieniem obserwuję, jak rodzice kursują z robakami do gniazda i jeszcze próbują mnie przechytrzyc- jak patrze, to siedzą na gałęzi jakby nigdy nic, a tylko głowe odkręcę a one hyc do dziupli.
W dziupli zresztą musztra jest! Kiedys stałam i nasłuchiwałam, jak młode się wydzierają.. podleciał dorosły szpak, jak zaświergotał głośno..i w dziupli od razu sie cisza zrobiła! Musiał dac sygnał ostrzegawczy-
zamknąć dzioby, obcy czyha..
Kończe te ornitologiczne rozmyślania..pozdrawiając szczęśliwców, u których juz czwartek