Jolu postanowiłam troszkę się ograniczać w tym rozpasaniu rabatowym
i ta rabata skończy się w połowie płotu
A deszczu jak nie było, tak nie ma
Gorzatko dmuchnij, tylko porządnie
, żeby do nas dotarło
. Jeszcze dziś wiatrzysko suszył dodatkowo
. Upału nie było, ale wiatr skutecznie utrudniał robotę, zwłaszcza mnie
Dorcia Ognik to takie małe, zielone, płaskie przy ceglanym filarze płotu
, a następny za nim jest dereń i tam się skończy rabata
Jak obie z Gorzatką coś podeślecie, to może wreszcie popada
Łapacz deszczówki działa, tylko łapać nie ma co
Ula facet już się przekonał
, ale o tym poniżej
Danielo powstają DWIE rabaty
. Na jednej będą nie posadzone do tej pory
byliny od MP, czyli liliowce, jeżówki, irysy, bodziszki, kilka róż (na razie
), lilak Sensation i wierzba sachalińska od Joli
.
Na rabacie pod płotem, tej z ostatniego zdjęcia będą rośliny typowo sucholubne: rozchodniki, krwawniki, przegorzany i sporo traw, które wybierałam właśnie pod kątem takiego stanowiska
Oczywiście wymienione rośliny nie zapełnią szczelnie obu rabat, więc dalej będę myśleć
Elu ani przez chwilę na to nie liczyłam
, a i tak nie zdążył
Korzonki będę jutro sama spokojnie wydłubywać
Pamiętam jak robiłaś tę rabatę z agromatą
, jak mnie pomocnicy do reszty wkurzą, to skorzystam z pomysłu
Moniko to będą DWIE rabaty
. Bez trawy wyglądają na większe
Wiesiu mam sporą poczekalnię
, zerknij wyżej, napisałam w odpowiedzi Danieli
Przypuszczam, że jak wysadzę wszystkie oczekujące roślinki i te, które dojdą pojutrze
, jeszcze trochę miejsca zostanie
Misiula witam nowego gościa
Co do kompozycji, to pewnie się zawiedziesz
, bo ja wciąż głównie improwizuję
Jedynym drzewkiem, które tam na razie rośnie, jest klon jesionolistny Flamingo, aha, i buk o czerwonych listkach odmiany nieznanej
.
Iwonko też doszłam do takich samych wniosków
. Nacinam półokrągłym szpadelkiem, potem podważam małą łopatką i zdzieram po kawałku
O roślinkach napisałam w odpowiedzi Danieli, zerknij wyżej
Ile metrów
, nie mam pojęcia
, spora jest
No więc nadszedł ten wielkopomny dzień
. Pomocnik się zjawił ( godzinę później, niż to było umówione
) i wziął się do roboty
. Robił całe cztery godziny, bo o 14 już musiał jechać
i oto efekty
i widok z tarasu
Jak widać nie skończył nawet jednej rabaty
, kolejne podejście w czwartek. A ja calutkie 8 godzin wytrzepywałam tę trawę, wydłubywałam perz i powiększałam kurhanik
. A ponieważ wiało koszmarnie piach miałam wszędzie
, chyba do tej pory mam go w oczach
Jutro będę przekopywać w poszukiwaniu pozostawionego perzu
, może coś uda mi się posadzić
Jestem wykończona
, w dodatku ciągle stresuję się kotem, bo żadnej poprawy nie ma
Ostatkiem sił zrobiłam parę fotek